Graveyard Shift
(Cmentarna Szychta)
Rok: 1990
Gatunek: horror
Kraj: USA
Autor recenzji: Est
Stephen King to już nie autor powieści grozy, to maszyna, która rocznie wydaje kilka książek. Do tej pory powstały aż 83 filmowe produkcje będące adaptacjami jego opowiadań. W skład tego zestawu wchodzą seriale, mini-seriale, produkcje krótkometrażowe, filmy kinowe, telewizyjne i te, które wydane zostały od razu na vhs/dvd. Stephen King jest na tyle popularnym pisarzem, że niejednokrotnie na ekrany kin czy telewizorów trafiały ekranizacje jego krótkich opowiadań. Jedną z takich produkcji jest "Graveyard Shift" z 1990 roku.
W małym, spokojnym miasteczku znajduje się zakład tekstylny, w którym aż roi się od szczurów. Właściciel tego przybytku nie bardzo radzi sobie z problemem. Podczas nocnej zmiany, zwanej cmentarną szychtą w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jeden z pracowników. Dość szybko na jego miejsce przyjęty zostaje nowo przybyły do miasta i szukający nowego startu w życiu John Hall (David Andrews). Oczywiście zostaje mu przydzielona nocna zmiana. John powoli zapoznaje się z ekipą pracującą w zakładzie tekstylnym. Wkrótce w przedsiębiorstwie ma się odbyć inspekcja, w związku z tym szef (niezwykle przyjemny człowiek) postawia urządzić wielkie sprzątanie. Najważniejszym elementem prac staje się zagracona piwnica. Stworzona z "ochotników" grupa staje przed ciężkim zadaniem, które okazuje się trudniejsze niż początkowo można było przypuszczać.
Był sobie szczur... |
"Cmentarna Szychta" to film, którego ludzie cierpiący na rodentofobię (lęk przed gryzoniami) zdecydowanie nie powinni oglądać. Praktycznie na każdym kroku można tu trafić na stado wałęsających się szczurów. Nawet szczurołap grany przez Brada Dourifa (Żmijowy Język z "Władcy Pierścieni") nie daje sobie rady z gryzoniami, które opanowały zakład. Ten element zdecydowanie filmowcom wyszedł najlepiej. Do tego można dorzucić dość zaskakujące metody oszczędnej eksterminacji nieproszonych gości i sam klimat dość zapuszczonego zakładu tekstylnego. Oczywiście do tego wszystkiego należy dodać atmosferę małego miasteczka, w którym wszyscy się ze sobą znają, a każda nowa osoba wzbudza nie lada zainteresowanie. Do takiego świata trafia główny bohater, który z początku wydaje się być nieco zagubiony, ale w końcu odnajduje swoją drogę.
...był sobie człowiek. |
Jedną z ciekawszych postaci w tej produkcji jest właściciel zakładu grany przez Stephena Machta. Ten gość robi wszystko, żeby tylko go nienawidzić. Zachowuje się niczym stereotypowy nowobogacki, który przypadkiem odziedziczył ogromną fortunę. Najpoważniejszym minusem "Cmentarnej Szychty" jest wolne tempo akcji. Zanim film się dobrze rozwinął, to już czułem się znudzony. Przez większą część produkcji, której reżyserem był Ralph Singleton wygląda niczym dramat społeczny. Mamy zakład tekstylny, w którym bezduszny szef wyzyskuje swoich pracowników. Dopiero kiedy dochodzi do robienia porządków w piwnicy zaczynają się dziać ciekawe rzeczy. Może to kwestia tego, że "Graveyard Shift" to ekranizacja krótkiego opowiadania Stephena Kinga i większość pokazanej na ekranie historii to inwencja scenarzysty Johna Esposito?
Zakładowi opanowanemu przez szczury nawet Żmijowy Język nie pomoże. |
Gdyby nie ślimacze tempo historii to na pewno film "Cmentarna Szychta" byłby wymieniany w czołówce tych najbardziej udanych ekranizacji prozy Stephena Kinga. Niestety fabułę rozwleczono do granic możliwości, a co za tym idzie zaginął gdzieś klimat grozy. I nawet samo otoczenie zapuszczonego zakładu tekstylnego pełnego szczurów i tajemnic z przeszłości niewiele tutaj daje. Owszem bez tego wszystkiego film byłby już kompletnie nijaki, a tak jest po prostu nudnawy. Chociaż i tak na tle wielu innych ekranizacji twórczości Kinga wypada całkiem nieźle.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz