czwartek, 26 maja 2016

Czarownica z Greymarsh

Curse Of The Crimson Altar (aka The Crimson Altar)

Rok: 1968
Gatunek: horror
Kraj: UK

"Curse Of The Crimson Altar" to produkcja, w której za bazę dla scenariusza posłużyło opowiadanie Howarda Phillipsa Lovecrafta zatytułowane "Sny w domu wiedźmy". Co ciekawe ten powstały w 1968 roku film był dopiero czwartym, który korzystał z dobrodziejstw prozy Lovecrafta (przed nim swoje premiery miały "The Haunted Palace", "Die, Monster, Die!" oraz "The Shuttered Room"). Za reżyserię "Curse Of The Crimson Altar" odpowiedzialny był Vernon Sewell, a głównymi gwiazdami tej produkcji byli Christopher Lee, Boris Karloff i Barbara Steele.


Robert Manning prowadzi wraz ze swoim bratem Peterem firmę zajmującą się handlem antykami. Od czasu do czasu jeden z właścicieli musi udać się w podróż do jakiegoś starego zamczyska, dworku, czy innego zabytkowego przybytku, żeby rozejrzeć się za nowymi przedmiotami, które będzie można z zyskiem sprzedać wielbicielom antyków. W taką podróż wyrusza Peter, który udaje się do małego miasteczka, w którym znajduje się dworek Craxley Lodge należący do rodziny Morley'ów. Niedługo później do Roberta dociera paczka z kilkoma mniejszymi eksponatami i liścikiem, w którym Peter pisze, że nie natknął się na miejscu na nic ciekawego i lada moment wraca do domu. Problem w tym, że list został wysłany prawie dwa tygodnie temu. Robert postanawia udać się do Craxley Lodge i odnaleźć brata. Problem w tym, że nikt z domowników zamieszkujących dworek nie spotkał nigdy nikogo o nazwisku Peter Manning. Mężczyzna postanawia zostać na noc i rozejrzeć się po okolicy, popytać mieszkańców pobliskiej miejscowości. Jednak w nocy Roberta zaczynają nawiedzać niepokojące wizje, jakieś pradawne rytuały, w których bierze udział tajemnicza kobieta. Okazuje się, że na tym terenie kiedyś działała czarownica, Lavinia Morley, która była zwana również Czarną Wiedźmą z Greymarsh. Manning nie ustaje w poszukiwaniach brata, ale zupełnie przypadkiem staje się częścią większej intrygi, a duch dawnych wydarzeń krąży po Craxley Lodge.


Oglądając "Curse Of The Crimson Altar" nie przypuszczałem, że za bazę do scenariusza posłużyło dokładnie to samo opowiadanie, które zostało wykorzystane do stworzenia jednego z odcinków serialu "Masters Of Horror" (konkretnie "Koszmar w domu wiedźmy"). Z jednej strony główny motyw jest dość podobny, ale zdecydowanie więcej elementów różni te dwie produkcje od siebie niż łączy. Najbardziej podoba mi się tutaj stylistyka przyjęta w "Curse Of The Crimson Altar". Fabuła rozwija się powoli, klimat tego filmu mocno kojarzy mi się z tym z komiksów o Dylan Dogu. Głównie dlatego, że tam akcja również rozgrywa się w okolicy lat 70-tych, zawsze pojawia się jakaś tajemnicza siła (choć nie zawsze pojawiająca się na pierwszym planie), scenerię stanowią przeważnie małe brytyjskie miejscowości osadzone gdzieś na uboczu. No i samo tempo akcji do szybkich nie należy. I dlatego początkową fazę filmu, w której tak naprawdę niewiele się dzieje przyjąłem z uśmiechem na gębie. Główny bohater niespiesznie przechadza się po Craxley Lodge, rozmawia z Morleyem (Christopher Lee), do wszystkiego dołącza jeszcze ekspert od miejscowych legend profesor Marsh (Boris Karloff). Wszystko zdaje się być zwykłe, normalne i nie wzbudza żadnych podejrzeń, a jednak klimat jest wręcz odwrotny. Oglądając ten film cały czas towarzyszyło mi uczucie jakiegoś niepokoju, przeczucia, że już za chwilę coś się stanie. Zło czeka za najbliższym rogiem, a jeżeli nie, to na pewno za następnym. I to jest jeden z najważniejszych plusów tej produkcji.


Innym są na pewno kostiumy i same scenki z koszmarów, bo to głównie tam pojawiają się dziwaczne postaci, które dosłownie wyglądają jakby były żywcem wyjęte z jakiegoś okultystycznego horroru (tak, wiem, że "Curse Of The Crimson Altar" to horror). Ewidentnie w tych scenach twórcy tego filmu popuścili wodzę fantazji. Te niemalże psychodeliczne fragmenty, które pojawiają się zaraz na początku tej produkcji, od razu skojarzyły mi się z twórczością Alejandro Jodorowsky'ego. Na pewno ten chilijski filmowiec nie oponowałby przed umieszczeniem takich groteskowych postaci, w którymś ze swoich obrazów. Genialnym elementem "Curse Of The Crimson Altar" jest sama scenografia. I obojętnie, czy główny bohater przechadza się po dworku Craxley Lodge, wałęsa się po pobliskim cmentarzu, czy przechadza po lesie. Gdzieś w tych wszystkich scenach unosi się niesamowity klimat prowincjonalnej Anglii, z jednej strony cywilizowanej, ale nie stroniącej od przesądów. Nie mogę się również przyczepić do aktorstwa, bo każda z pojawiających się tutaj postaci jest odegrana przynajmniej dobrze. Najlepiej wypada wcielający się w obłąkanego lokaja Michael Gough (w latach 90-tych robił za Alfreda w filmach o Batmanie). Na drugim miejscu postawiłbym jak zwykle fenomenalnego Christophera Lee, który jest tutaj siłą spokoju i rozsądku jednocześnie. Dość zabawnie prezentuje się za to Boris Karloff, aktor miał już w momencie premiery filmu 81 lat na karku. Odgrywana przez niego postać jednoznacznie kojarzy mi się z serialem "Allo, Allo" (nie wiem dlaczego). Ale "Curse Of The Crimson Altar" to nie jest produkcja bez skazy. Największym minusem jest tutaj końcówka filmu. Przez większość czasu fabuła rozwija się powoli, odsłaniane są kolejne karty, aż tu nagle pod koniec reżyser jakby rzucił wszystkie odpowiedzi na stół i nagle wjeżdżają napisy końcowe. Nie wiem, czy twórcy po prostu zdali sobie sprawę, że kończy im się budżet, czy brakowało im rolki filmowej, ale zakończenie zostało tutaj pokazane po łebkach. To największy i bardzo poważny minus, bo jednak pozostawia po sobie niesmak.


"Curse Of The Crimson Altar" to film dobry, ale niestety nic więcej. Wielbiciele wartkiej akcji, czy po prostu współczesnych horrorów pewnie dadzą sobie spokój z tą produkcją po jakichś 10-15 minutach (ci najtwardsi może wytrzymają do pierwszych koszmarów Roberta Manninga). Za to problemów z tym obrazem nie powinni mieć fani filmów z wytwórni Hammer, czy innych brytyjskich horrorów, które rozwijają się powoli, ale karmią widza sporą ilością smaczków. "Curse Of The Crimson Altar" to przede wszystkim świetny klimat brytyjskiej prowincji, jej tajemnic z przeszłości, przesądów, itp. Niestety ten czar pryska w momencie, w którym filmowcy zdali sobie sprawę, że jak najszybciej powinni rozwiązać intrygę i zakończyć tę historię.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz