poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Mistrzowie Horroru (cz.3)

Zabierając się za trzecią płytę dvd z serii "Mistrzowie Horroru" z jednej strony doskonale wiedziałem na co się porywam, bo jednak w mojej pamięci żył całkiem niezły "Koszmar w domu wiedźmy". A z drugiej brnąłem w nieznane, bo kompletnie nie pamiętałem, o czym traktuje "Czekolada" w reżyserii głównego pomysłodawcy serii, czyli Micka Garrisa. Nic dziwnego, w końcu z serią po raz pierwszy zetknąłem się kilka dobrych lat temu, a konkretnie 8 lat, a do słabszych już raz obejrzanych później nie wracałem. I to był zły znak...


Dreams In The Witch-House
(Koszmar w domu wiedźmy)

Rok: 2005
Reżyseria: Stuart Gordon
Scenariusz: Mick Garris, Dennis Paoli, Stuart Gordon, H.P. Lovecraft (na podstawie opowiadania)

Walter Gilman (Ezra Godden) poszukuje małego i spokojnego mieszkania na wynajem. Jest akurat w trakcie pisania swojej pracy magisterskiej, więc zależy mu na jak najtańszym lokum, ale też spełniającym wyżej wymienione cechy. Chłopak trafia do niezbyt zadbanego domostwa, którego zarządcą jest wąsaty grubas o nazwisku Dombrowski. Pokój zaoferowany Walterowi może nie wygląda zbyt okazale, ale student zdaje sobie sprawę, że za tak niską cenę nie znajdzie niczego lepszego. Od samego początku, kiedy chłopak wprowadza się do mieszkania zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Przede wszystkim Waltera nawiedzają nocne koszmary, które sprawiają, że chłopak przestaje nad sobą panować. Okazuje się, że powodem tego może być dziwnie wyglądająca ściana, która może negatywnie oddziaływać na osobę zamieszkującą pokój na poddaszu. Chłopakowi nie pomagają bajania starszego i zdziwaczałego lokatora z parteru, który sugeruje, że po domu krząta się wielki szczur z ludzką twarzą. Walter ukojenia szuka w ramionach sąsiadki Frances, która zajmuje się swoim mały synkiem. Mimo tego student z każdym kolejnym koszmarem zaczyna zachowywać się coraz dziwniej i zaczyna wierzyć, że nawiedza go wiedźma ukrywająca się w innym wymiarze.

Stuart Gordon ma na swoim koncie cztery filmy pełnometrażowe bazujące na prozie H.P. Lovecrafta. Swoją przygodę rozpoczął wraz z "Re-Animatorem" w 1985, rok później wyreżyserował "From Beyond", następnie w 1995 roku zajął się "Castle Freak" i w 2001 zasiadł na stołku reżyserskim produkcji "Dagon". Czyli jakby nie patrzeć ten konkretny filmowiec doskonale wiedział czego się podejmuje i jaki klimat powinien mieć obraz na podstawie prozy Lovecrafta. Jednak według mnie w przypadku "Dreams In The Witch-House" nie do końca się to udało. Owszem sama scenografia wypada dobrze, gra aktorska nie jest zła, ale brakuje klimatu. Pojawiają się nawet smaczki dla fanów Lovecrafta. Jednak sama akcja rozwija się bardzo ślamazarnie i kiedy już zaczyna się coś dziać, to za chwilę pojawiają się napisy końcowe. Mimo tego odcinek wyreżyserowany przez Stuarta Gordona zaliczam do tych udanych, głównie z uwagi na to, że przedstawiona tu fabuła jednak trzyma w napięciu. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że "Dreams In The Witch-House" mógł być lepszy, bo pierwotnie w postać zdziwaczałego lokatora z parteru miał się wcieli Jeffrey Combs (tak, ten z "Re-Animatora"). Poza tym sam Gordon jeszcze w latach 80-tych planował pełnometrażowy film na postawie opowiadania "Koszmar w domu wiedźmy", jednak ustąpił on miejsca "From Beyond". Wracając do samego odcinka "Masters Of Horror", wypada on dobrze, chociaż ewidentnie wygląda jak film telewizyjny, niestety jest to przypadłość sporej części odcinków tej serii. Z drugiej strony ten epizod przypomina rozwleczonego shorta z jakiejś kompilacji dotyczącej krótkometrażówek bazujących na prozie Lovecrafta.








Chocolate
(Czekolada)

Rok: 2005
Reżyseria: Mick Garris
Scenariusz: Mick Garris

Głównym bohaterem "Czekolady" jest Jamie (Henry Thomas), mężczyzna po przejściach wiodący nudne życie, w którym jest miejsce tylko na pracę i na dietę (bo przecież pod żadnym pozorem nie może utyć). Pewnego dnia Jamie budzi się ze smakiem czekolady w ustach. Sytuacja jest o tyle dziwna, że w związku z dietą mężczyzna nie je słodyczy od bardzo dawna. Jego dziwaczny kumpel z pracy zaprasza go na swój rockowy koncert, gdzie Jamie dostaje dziwnego ataku. Nagle traci słuch, a raczej jego słuch jest w zupełnie innym miejscu. Bo zamiast słyszeć ostre gitary naszego bohatera dobiegają dźwięki muzyki klasycznej. To jednak jeszcze nic w porównaniu z omamami wzrokowymi, których Jamie doznaje podczas odwożenia przyjaciela do domu. Jego oczom ukazują się dziwne rzeczy, jakaś rzeka, namioty, itp. Poprzez majaki niemalże doprowadza do wypadku samochodowego. Te dziwne ataki zaczynają się nasilać, ale przyjmować inną formę. Mężczyzna już zamiast mieć majaki doskonale widzi zupełnie inną rzeczywistość, aż w końcu osoba, której oczami patrzy spogląda w lustro. Okazuje się nią być urodziwa blondynka, która romansuje z artystą plastykiem. I Jamie tak dalej by egzystował obserwując życie z oczu pięknej kobiety, gdyby nie fakt, że pewnego razu podczas wizji staje się świadkiem morderstwa. Nasz bohater postanawia za wszelką cenę odszukać kobietę, której oczami patrzył podczas ataków i pomóc jej w nieszczęściu.

Mick Garris jest głównym pomysłodawcą serii "Masters Of Horror" i człowiekiem, który trzyma pieczę nad wszystkimi epizodami. Natomiast nie ma na swoim koncie szczególnie wielkich osiągnięć w temacie reżyserii. Jego najbardziej znanym dokonaniem jest mini-serial "The Stand" (1994) na podstawie prozy Stephena Kinga. I biorąc pod uwagę te dwa elementy z jednej strony miałem spore oczekiwania co do "Czekolady", a z drugiej nie mogłem wymagać niczego nadzwyczajnego. I w sumie epizodowi reżyserowanemu przez Garrisa bliżej do tej drugiej opcji. "Czekolada" to epizod bardzo dziwny, bo kompletnie pozbawiony pierwiastka grozy. I o ile początkowo można jeszcze poczuć jakiś dreszczyk niepewności co do ataków trapiących Jamiego, to z każdą kolejną minutą robi się coraz mniej ekscytująco. Najciekawszą postacią w tym epizodzie jest przyjaciel głównego bohatera, w którego wciela się Matt Frewer ("Watchmen", "Dawn Of The Dead", "The Stand"). Gość idealnie nadaje się do roli jakiegoś psychola i szkoda, że jego naturalny talent nie został wykorzystany. Kreowany przez niego bohater jest jedynie postacią poboczną, która pojawia się zaledwie w kilku scenach. Szkoda, że to nie on był głównym bohaterem "Czekolady". Sama fabuła epizodu Garrisa wypada naprawdę mało ciekawie, przypomina to bardziej jakiś odcinek serialu grozy dla nastolatków. Naprawdę nie ma się tutaj czego bać. Po jakichś 20 minutach zaczyna wiać nudą i tak już pozostaje do samego końca. Postać głównego bohatera też nie jest szczególnie interesująca, pewnie miał to być taki typowy szarak, któremu przydarza się niecodzienna przygoda. Niestety całość wypada nędznie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz