Red
Rok: 2008
Gatunek: dramat/thriller
Kraj: USA
Przyzwyczaiłem się do tego, że w momencie, w którym sięgam po jakiś tytuł kosztujący nawet nie 10, ale 5 zł to mogę oczekiwać wszystkiego najgorszego. Oczywiście wyłączam z tego wszystkie produkcje, które trafiły na wyprzedaż z wydań gazetowych. "Red" leżało pomiędzy takimi "hitami" jak "Spirala Zła" i "Męka". Mimo znanego aktora na froncie (Brian Cox) pomyślałem, że to nie może być dobry film, skoro znalazł się w takim towarzystwie. A jak ma znanych aktorów, ale mimo to jest gniotem to tym lepiej, prawda? "Red" ma dwóch reżyserów: Trygve Allister Diesen i Lucky McKee. Ten pierwszy specjalizuje się głównie w norweskich serialach, o których nigdy nie słyszałem. Natomiast z produkcjami tego drugiego już miałem okazję się zetknąć. To on odpowiada za "All Cheerleaders Must Die", intrygującą "May" oraz "Sick Girl" z cyklu "Masters Of Horror". Czyli mamy gościa od seriali i drugiego specjalizującego się w średniej klasy horrorach. Ciekawie wypada również osoba scenarzysty, którym jest Stephen Susco. Gość odpowiedzialny za amerykańskie wersje "The Grudge" i "The Grudge 2", ale też za strasznie słabą "Texas Chainsaw 3D". Na szczęście "Red" jest ekranizacją powieści Jacka Ketchuma (na pewno kojarzycie świetne "The Girl Next Door"). Czyli produkcja z 2008 roku mogła się poszczycić wybuchową mieszanką twórców i już chociażby z tego powodu nie do końca pasowała mi do cyklu "Filmy za Dychę".