sobota, 9 kwietnia 2016

Mistrzowie Horroru (cz.2)

Druga odsłona cyklu "Masters Of Horror" to kolejne epizody wyreżyserowane przez znanych filmowców związanych z tematyką horroru. Tym razem swoje szanse dostali Takashi Miike oraz Tobe Hooper. Ten pierwszy w swojej filmografii ma zarówno krwawe horrory, jak i dużo bardziej krwawe thrillery, ale również pokaźną ilość produkcji spoza nurtu grozy (filmy fantasy, komedie, kryminały, czy nawet western). Natomiast Tobe Hooper to reżyser bardzo nierówny, który obok klasycznych pozycji grozy takich jak "Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną" (1974), "Poltergeist" (1982), czy "Lifeforce" (1985) atakował widzów totalnymi koszmarkami, których nie da się oglądać. W drugim odcinku dotyczącym "Mistrzów Horroru" przyglądam się epizodom "Piętno" oraz "Taniec Umarłych".




Imprint
(Piętno)

Rok: 2006
Reżyseria: Takashi Miike
Scenariusz: Mick Garris, Daisuke Tengan, Shimako Iwai

Christopher (Billy Drago) wraca po latach do Japonii, żeby zabrać swoją ukochaną Komomo (Michié) do USA i tam zacząć z nią nowe życie. Swoje kroki kieruje na wyspę prostytutek, na której widziano jego wybrankę. Jednak na miejscu okazuje się, że nikt nie słyszał o kobiecie, której poszukuje Amerykanin. Jako, że wyspa prostytutek rządzi się własnymi prawami Christopher zostaje pouczony, że przed zachodem słońca powinien sobie wybrać jedną z kobiet, która dotrzyma mu towarzystwa w nocy. Mężczyzna wybiera tajemniczą prostytutkę chowającą się w cieniu. Okazuje się, że jego wybranka ma oszpeconą prawą stronę twarzy, to mu jednak nie przeszkadza, a kobieta zyskuje jego pełne zainteresowanie, kiedy wyjawia, że Komomo faktycznie znajdowała się na wyspie i zmarła kilka dni wcześniej. Christopher wpada w złość, a kiedy w końcu się uspakaja prosi kobietę, żeby ta opowiedziała mu historię swojego życia.

Polski wydawca "Masters Of Horror" najwyraźniej doskonale wiedział co robi zmieniając kolejność prezentowanych odcinków. Obok słabych epizodów publikował takie perełki jak "Piętno". Takashi Miike to bardzo doświadczony reżyser mający na swoim koncie około 100 produkcji i co ważne nie ograniczają się one wyłącznie do horrorów, czy thrillerów. Sama historia przedstawiona w "Imprint" mocno kojarzy mi się z takim starym i bardzo teatralnym filmem "Kwaidan" (1964). Przedstawiane były tam japońskie historie o duchach, to taki zestaw krótkich opowieści zakorzenionych w japońskim folklorze. Mam wrażenie, że "Piętno" idealnie by tam pasowało. Co prawda centralną postacią jest tutaj Amerykanin poszukujący swojej wybranki, ale szybko okazuje się, że jest on zepchnięty na drugi plan, a na przód wysuwa się tajemnicza oszpecona dziewczyna snująca swoją historię. Cała opowieść skupia się na retrospekcjach i to też jest spory plus "Imprint". Takashi Miike świetnie dozuje kolejne informacje i to co mogło się wydawać dość sensowne na pierwszy rzut oka za chwilę zamienia się w jakiś psychodeliczny koszmar. Nie brakuje tutaj mocnych scen, które wcale nie muszą być szczególnie krwawe. Dzięki powolnie dozowanym informacjom Miike utrzymuje uwagę widza, a przy odsłanianiu kolejnych kart tylko wzmaga jego czujność, bo "Piętno" to jedna z tych produkcji, która naprawdę potrafi zaskoczyć. Ciekawym pomysłem było zatrudnienie do roli Christophera znanego z ról złoczyńców Billy'ego Drago, który przed laty pojedynkował się z samym Chuckiem Norrisem w "Oddział Delta 2". Po "Imprint" zdecydowanie warto sięgnąć i to nie tylko, jeśli się jest fanatykiem azjatyckich horrorów i japońskiego folkloru.









Dance Of The Dead
(Tanieć Umarłych)

Rok: 2005
Reżyseria: Tobe Hooper
Scenariusz: Mick Garris, Richard Christian Matheson, Richard Matheson

Świat po III Wojnie Światowej to już nie to samo miejsce. Nie wiadomo, jakie kraje brały udział w konflikcie, nie wiadomo też, kto go wygrał. I nie jest to ważne, istotne jest to, że Ameryka zamieniła się nie do poznania. Młodzież zbiera się w dziwnych klubach, które przypominają przybytki znane z filmów sci-fi traktujących o zdegenerowanym post-nuklearnym świecie. Jednym z takich miejsc zarządza MC (Robert Englund), główną atrakcją lokalu jest taniec umarłych. Żywy trup wystawiany jest na scenę i tam poddawany jest rażeniu prądem, co sprawia, że jego ciało zaczyna wpadać w drganie przypominające taniec. Główną bohaterką historii jest zwyczajna dziewczyna o imieniu Peggy (Jessica Lowndes), która przypadkiem trafia na grupkę związaną z klubem prowadzonym przez MC. Kierowana ciekawością dziewczyna w końcu daje się namówić jednemu z chłopaków na wycieczkę do przybytku, w którym główną atrakcją jest taniec umarłych.

Wielka szkoda, że Tobe Hooper wyreżyserował jeden z najgorszych segmentów serii "Masters Of Horror". Nie jestem w stanie powiedzieć dobrego słowa o tym epizodzie. Po co tu jest Robert Englund? Chyba tylko po to, żeby było kogo wpakować na plakat i, żeby najwierniejsi fani tego aktora zobaczyli ten odcinek do samego końca. A i tak aktor wypada tutaj koszmarnie słabo. Całość przypomina jakiś losowy zlepek pomysłów. Niby jest po III Wojnie Światowej, ale tak naprawdę tego nie widać. Sam klub prowadzony przez MC przypomina jakąś punkową melinę, ale nie wygląda jakby był jakimś post-nuklearnym klubem dla wykolejeńców. Ciężko mi było chociażby udawać zainteresowanie fabułą, bo na ekranie widziałem półgłówków udających gości z "Lost Boys", którzy za wszelką cenę chcieli żyć pełnią życia (rozumiejąc przez to branie wszystkich narkotyków na raz, picie alkoholu i łącząc to z szybką jazdą samochodem). Ciężko znaleźć tutaj ciekawego bohatera i to nieprawda, że w godzinnej produkcji nie da się takiego wykreować, oczywiście, że się da. Tytułowy "Taniec Umarłych" to tylko jakiś głupi pretekst, który miał posłużyć do stworzenia tej historii...bez historii, bo ciężko tu w ogóle mówić o fabule. Tobe Hooper chyba nie bardzo starał się zaistnieć w ramach "Masters Of Horror" i jego epizod należy do grona tych najsłabszych, o ile nie jest tym najsłabszym. Oglądając "Dance Of The Dead" czułem się jakbym był podczas projekcji jakiegoś naprawdę kiepskiego horroru z końcówki lat 90-tych, oczywiście takiego wydanego od razu na dvd, który ułożony został na najniższej półce w wypożyczalni.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz