piątek, 26 września 2014

Filmy growe - klaps #1


Zgodnie z zapowiedziami wreszcie pojawia się pierwsza z siedmiu części odsłona serii poświęconej pełnometrażowym filmom poświęconym grom wideo (czy inaczej komputerowym). Lista została ograniczona do 35 pozycji i w każdym kolejnym "odcinku" będzie opisywana piątka produkcji zajmująca dane miejsce na liście. Nie chodzi tutaj o samo wymienienie tych filmów, bo to żadna sztuka, każdy z listy potrafiłbym sobie wrzucić zestawienie wyglądające jak lista zakupów. Każdy z filmów umieszczonych na liście zostanie krótko opisany, oczywiście nie zabraknie narzekania, ale i pochwał. Przy każdej pozycji powinien pojawić się również jej zwiastun i plakat. Oczywiście całe to zestawienie jest robione z punktu widzenia autora i niejednokrotnie okraszone sporą dawką sentymentu.

Autor: Est


Jako, że najwyżej cenione są na RO produkcje najgorsze to zestawienie zacznę od filmów najlepiej zrobionych, a później przedzierając się przez kolejne adaptacje gier dojdę to tych najsłabszych.

01. Silent Hill
(2006; horror; USA/Francja/Kanada/Japonia)

Każdy kto choć raz w swoim życiu zetknął się z serią "Silent Hill" ten na pewno czekał na premierę tego filmu. Ciężko znaleźć równie dobrą serię gier survival horror, która przez kilka części trzymałaby tak wysoki poziom. Po prostu takiego potencjału nie można było pogrzebać. Z drugiej strony za "Silent Hill" przemawiały nie tylko gry, ale też komiksy z bardzo klimatycznymi rysunkami Bena Templesmitha ("30 Dni Nocy", "Detektyw Fell"), seria była wydawana w Polsce pod szyldem Dobry Komiks. Do tego doszło u mnie ogromne zajaranie się tematem za sprawą kilkukrotnego ukończenia pierwszej odsłony gry z serii "Silent Hill". Na szczęście moje oczekiwania nie poszły na marne, w 2006 roku okazało się, że reżyser Christophe Gans (znany mi do tej pory wyłącznie za sprawą "Braterstwa Wilków") nie tylko dał radę przenieść na srebrny ekran ciężki klimat serii "Silent Hill", ale również (co już zauważyli wyłącznie fani) umieścił w filmie sceny żywcem wyjęte z pierwszej odsłony gry. Ten obraz to prawdziwy majstersztyk (w swojej lidze) i powinien posłużyć za wzór dla innych filmowców, którzy podejmują się próby przeniesienia przygód wirtualnych bohaterów na ekrany kinowe, bądź na telewizory. Oczywiście jak to zwykle bywa reżyser i scenarzysta nie zaadoptowali w tym przypadku gotowego skryptu, który został stworzony na potrzeby serii gier. Ten film to przede wszystkim rewelacyjne oddanie klimatu oryginału i pokazanie dwoistości przedziwnego miasteczka jakim jest tytułowe Silent Hill.



02. Mortal Kombat
(1995; akcja/fantasy; USA)

Dla mnie film "Mortal Kombat" to już legendarne dzieło. Pierwszy tak krwawy film, na jakim byłem w kinie - nawet nie wiem, czy miał jakąś kategorię wiekową, w każdym razie jako 11-latek poszedłem z bratem na ten film do osiedlowego kina. Oczywiście z projekcji wyszedłem niesamowicie zajarany i przez kilka kolejnych dni nuciłem muzyczny motyw przewodni z "Mortal Kombat". Ten film ma wszystko - ciekawe postaci, efektowne walki, rewelacyjną i mroczną scenografię, świetną ścieżkę dźwiękową (która ani trochę się nie zestarzała przez to 20 lat) i prostą jak drut fabułę. Niedawno wróciłem do tego filmu, żeby się przekonać, czy moje zdanie o tym obrazie to tylko kwestia dawnego sentymentu, czy jednak faktycznie coś jest w tej produkcji. "Mortal Kombat" nadal się broni, może efekty specjalne już nie wyglądają tak dobrze, a stroje bohaterów zalatują taniością, ale to nadal ten sam świetnie wyprodukowany obraz. I jest to chyba jedyny tak dobry film będący ekranizacją bijatyki. Nadal z rozrzewnieniem wspominam jak świetnie w tym filmie dobrani byli aktorzy. Robin Shou wyglądał dokładnie jak Liu Kang, Bridgett Wilson była świetną Sonyą, Trevor Goddard w rewelacyjny sposób zagrał Kano. Jedynie Christopher Lambert nie do końca mi pasował do roli Raydena, ale to było do przeżycia. Prawie 20 lat po premierze sięgając po "Mortal Kombat" nadal mam ogromną frajdę oglądając starcie Goro z Johnnym Cagem.



03. Doom
(2005; sci-fi/horror; USA/Czechy/Niemcy/UK)

Po tym jak w 2004 roku do żywych powróciła marka "Doom", za sprawą trzeciej części gry komputerowej, chyba każdy fan tego legendarnego fps-a czekał na film z The Rockiem w roli głównej. Przyznam od razu, że nie wspominam zbyt pozytywnie pierwszego kontaktu z tą produkcją. Może dlatego, że fabuła wiązała się ściśle z trzecią częścią gry, która nie wypadła zbyt dobrze (głównie z uwagi na gigantyczne wówczas wymagania sprzętowe). Sam The Rock może i pasował do roli niezwyciężonego kosmicznego marines walczącego z niezliczonymi siłami demonów, ale jednak czegoś w tej produkcji brakowało. I na pewno nie było to pokazanie akcji z widoku pierwszej osoby, bo twórcy zafundowali fanom grania również taką atrakcję. To był bardzo fajny zabieg, który tylko mnie upewnił w tym, że ten konkretny film jest oczywiście dla wszystkich, ale to gracze są główną grupą docelową. "Doom" dotarł do mnie dopiero po drugim obejrzeniu, kiedy już wiedziałem czego oczekiwać i nie miałem jakichś wygórowanych oczekiwań (przecież nikt nie pokaże latającej wielkiej kulki z jednym okiem, bo kogo to przestraszy?). Może film Bartkowiaka to nie jest majstersztyk w kategorii kino sci-fi, ani tym bardziej w kategorii kina grozy. Jednak jako ekranizacja gry broni się bardzo dobrze. Jest profesjonalnie wyprodukowany, może poszczycić się dobrymi efektami specjalnymi i niezłą grą aktorską. To po prostu porządny film, który jest bardzo dobrą ekranizacją gry.



04. Double Dragon
(1995; akcja/fantasy/komedia; USA)

Pewnie spora część osób pomyśli, że zwariowałem dając ten film tak wysoko. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że ta lista jest złożona w dużej mierze z sentymentów i wspomnień. To się tyczy głównie produkcji, które jeszcze jako dzieciak oglądałem na VHS-ach. "Double Dragon" to nie tylko chodzona bijatyka, w której kładzie się na deski setki przeciwników. To również bijatyka w stylu "Street Fighter". I chociaż lubiłem rozwalać tabuny wrogów w pierwotnej wersji "Double Dragon" to przetraciłem mnóstwo monet zagrywając się w nowszą odsłonę serii. Dopiero później dowiedziałem się, że tradycyjna bijatyka z automatów była grą stworzoną na potrzeby filmu (w intro widać nawet kilka kadrów z filmu). W każdym razie, kiedy sięgnąłem po film "Double Dragon" to już doskonale znałem postaci, które miały się w nim pojawić. Byłem oczarowany tą produkcją i wspominałem ją lepiej niż "Street Fightera" z JCVD w roli Guile'a. Zupełnie niepotrzebnie wróciłem do "Znaku Smoka" po latach, bo teraz ten obraz jawi mi się jako parodia kina kopanego osadzona w trochę post-apokaliptycznym świecie, w którym miastami rządzą gangi. Całemu złu mogą sprzeciwić się tylko braci Lee, Billy i Jimmy (Mark Dacascos). A pomaga im niesamowita Alyssa Milano w roli Marian Dolario. Na czele nikczemnych łotrów stanął sam Robert Patrick wcielający się w Koga Shuko. Film jest pełny barwnych postaci, efektownych ciosów, ale i słabych efektów specjalnych i równie słabego humoru. Mimo tego jest to jedna fajniejszych ekranizacji gier, bo widać, że twórcy podeszli do tematu z wyraźnym przymrużeniem oka.



05. Postal
(2007; komedia/akcja; USA/Niemcy/Kanada)

"Postal" to film jedyny w swoim rodzaju. Od razu zaznaczę, że to produkcja wyreżyserowana przez "mistrza" ekranizacji gier Uwe Bolla. Jak to się stało, że ten film jest aż tak wysoko? Jest kilka powodów. Po pierwsze podjęcie się ekranizacji tak głupiej gry, jaką jest "Postal" jest już samo w sobie ogromnym wyzwaniem. Ta seria jest znana chyba tylko i wyłącznie z tego powodu, że jest kontrowersyjna. Sama rozgrywka nie niesie ze sobą niczego, dosłownie. No chyba, że ktoś lubi strzelać w kota, albo sikać na przechodniów. Po drugie to film w reżyserii Uwe Bolla - on pewnie podjąłbym się ekranizacji każdej gry, w tym przypadku skupił się na nowszych odsłonach serii "Postal" (tych z widokiem fps). Po trzecie to chyba jedyny tak luzacki film Uwe Bolla jaki widziałem. Nawet sam reżyser w jednej ze scen pokazuje, że ma do siebie ogromny dystans -> click. Sama produkcja jest tak porąbana jak gra i mimo tego, że nadal mamy tu drewniane aktorstwo (w końcu Uwe zatrudnił swoich starych znajomych) to w zadziwiający sposób wpasowuje się w klimat tego filmu. Czy "Postal" to dobry film? W żadnym wypadku. Czy jest to dobra ekranizacja gry? Jak najbardziej. Jest tu niemalże wszystko to, z czym gracz może się zetknąć w nowych odsłonach serii "Postal". Produkcja jest obrazoburcza, szowinistyczna, pełna nietolerancji i stereotypów. Do tego po brzegi jest wypakowana chorym humorem. Tak, to jest właśnie "Postal" Uwe Bolla, jego jedyna udana ekranizacja gry.

8 komentarzy:

  1. z wyjątkiem jedynki widziałem wszystkie najwięcej razy DD był to żelazny repertuar na satelicie ;) film do dziś mnie bawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Double Dragon" to taki film, który świetnie by się sprawdził na takim legendarnym kanale "Top Canal", gdzie w kółko puszczali te same pozycje. Ta produkcja jest strasznie głupkowata, ale jednak ma w sobie ten czar kina lat 90-tych.

      Usuń
  2. Z wszystkich, które opisałeś, jako przyzwoity oceniam "Silent Hill". "Mortal Kombat" to tak jak napisałeś, legenda. Czekałem na ten film (byłem na turnieju jako gracz w mortala, ale odpadłem z typem, który grał sub-zero.... 10 lat młodszy koleżka rozłożył mnie na łopatki :). Film spełnił wszystkie moje oczekiwania. Soundtrack to osobny, doskonały produkt, petarda. No i tak samo jak Tobie najmniej odpowiada mi Lambert :) Chociaż naprawdę lubię Chrisa, bo na zawsze pozostanie dla mnie nieśmiertelnym :), to MK zdecydowanie nie był jego bajką...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii gier zawsze wolałem "Street Fightera" od "Mortal Kombat", ale jeśli chodzi o ekranizacje, o Mortal jest bezkonkurencyjny. Szkoda tylko, że sukces filmu przyczynił się do powstania serialu i kinowej kontynuacji.

      Usuń
    2. street fighter miał swoją wersje animowaną osobiście uznałbym ją za najlepszą nawiasem to tak licząc ekranizcji bijatyk w takiej czy innej formie to było sporo bo i SF MK ale i Tekken jak również fatal fury i fist of the north star (tu specjalna nagroda odemnie za najbardziej niedorzeczną technikę walki ;D ) king of fighters też chyba ekranizacje mieli jak się nie mylę ;-))

      Usuń
    3. Wersje animowane to zupełnie osobna kwestia, ale faktycznie animowane wersje Street Fightera czy Tekkena to super sprawa. A o "King Of Fighters" jeszcze będę pisał w kolejnych częściach cyklu dotyczącego growych filmów.

      Usuń
  3. Z wyżej wymienionych widziałam tylko "Mortal Kombat" i "Silent Hill". "Doom" wciąż oczekuje w kolejce do obejrzenia. "Silent Hill" w pełni zasłużyło na pierwsze miejsce z filmów w tym zbiorze, bo to zupełnie inna klasa, ale ogólnie z filmów "growych", są takie które cenię o wiele bardziej, domyślam się, że mogą pojawć się później, więc nie będę do nich teraz nawiązywać. Mogę jedynie powiedzieć, że nie podzielam fascynacji " Mortal Kombat". Dla mnie ten film zachował się w pamięci jako niesamowicie kiczowaty, właśnie głównie przez te amatorskie efekty, które sprawiają wrażenie, jak by oglądało się tanią bajeczkę. Wiele pojawiło się takich filmów. Myślę zatem, że to kwestia sentymentu, bo brat lubiący tę grę, również się nim zachwycał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że efekty w "Mortal Kombat" były słabe, ale w drugiej części było jeszcze gorzej.

      Usuń