wtorek, 23 lutego 2016

Koleżanka Chucky'ego

Dolly Dearest
(Ukochana laleczka)

Rok: 1991
Gatunek: horror
Kraj: USA

Horrory z lalkami, czy innymi zabawkami w roli głównej to świetna sprawa (no może nie zawsze). W tych klimatach najbardziej znana jest oczywiście seria o perypetiach laleczki Chucky (recenzję jak na razie ostatniej części znajdziecie pod tym linkiem). Ale zabójcze lalki pojawiały się też w innych produkcjach i tu warto wspomnieć o liczącej już DZIESIĘĆ pełnometrażowych produkcji serii "Puppet Master" (jedenasty ma się pojawić w tym roku). Ale jest też cała masa horrorów z lalkami w roli głównego zła, które zakończyły swój żywot na jednym filmie. Jedną z takich produkcji jest właśnie "Dolly Dearest" w reżyserii Marii Lease, dla której był to pierwszy i ostatni raz kiedy to miała sposobność zasiadać na stołku reżyserskim.

O spójrz! Tatuś kupił fabrykę, w której produkowane są lalki.
Po czym okazuje się, że słowo "fabryka" jest sporą przesadą.
Elliot Wade postanawia założyć swoją firmę, na której rozruch przeznacza wszystkie swoje oszczędności. Kupuje fabrykę w Meksyku i zamierza zbić fortunę na produkcji lalek. Niestety kiedy dociera na miejsce okazuje się, że zakupiona placówka bardziej przypomina zapuszczony warsztat niż nowoczesną manufakturę. Jednak mężczyzna nie rezygnuje ze swoich marzeń. Kiedy rodzina cieszy się nową rezydencją on zakasuje rękawy i bierze się ostro do pracy, żeby zapewnić swojej rodzinie godną przyszłość. Przy rozglądaniu się po nowym nabytku Jessica, córka Elliota, znajduje kilka gotowych lalek, które musiały zostać po poprzednich właścicielach przybytku. Oczywiście ojciec wspaniałomyślnie ofiarowuje jedną z nich swojej córeczce. Traf chce, że obok zakupionej "fabryki" znajduje się dziwne wykopalisko, które interesuje archeologa Karla Resnicka. Tajemnicze miejsce przyciąga też syna Elliota, który od tej pory staje się pomocnikiem naukowca. Tymczasem w nowym domu Wade'ów zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a mała Jessica nie daje się oderwać od nowej ukochanej lalki. Miejscowa gospodyni sugeruje Marylin Wade, że jej córka może być pod wpływem Sensia. Dawnego kultu, którego członkowie czcili szatana i sprowadzili na ziemię szatańskie dziecko, o głowie kozła i ciele człowieka. Niedługo wychodzi na jaw, że grobowiec badany przez Resnicka jest właśnie pozostałością po kulturze Sensia.

Niedaleko "fabryki" znajduje się grobowiec, w którym pochowane zostało "szatańskie dziecko".
Jednak z lalek trafia w dobre ręce, Jessica na pewno dobrze się nią zajmie.
"Dolly Dearest" może przypominać tanią podróbkę "Laleczki Chucky", ale tak naprawdę jest zupełnie innym filmem, w którym lalki posłużyły za wcielenie zła. Co ciekawe aktor podkładający głos lalkom pojawiającym się w produkcji Marii Lease grał postać Chucky'ego, mordercy, którego duch nawiedził lalkę w serii "Laleczka Chucky". Ale wracając do samego "Dolly Dearest". To produkcja, która łączy w sobie dwa typy horroru - horror satanistyczny, gdzie dość ważnym elementem jest przedstawienie w filmie obrzędów związanych z danym kultem. W tym przypadku dochodzi jedynie do prezentowania zdawkowych informacji odnośnie grupy Sensia (zdaje się, że zmyślonej na potrzebny tej produkcji). A z drugiej strony dostajemy horror o nawiedzeniu przez ducha przedmiotu, którym w tym przypadku jest lalka, a tak naprawdę kilka lalek. Połączenie tych dwóch elementów sprawia, że historia prezentuje się naprawdę ciekawie. Co prawda początek tej produkcji nie zwiastuje niczego dobrego, ale w miarę odkrywania kolejnych tajemnic atmosfera zaczyna się zagęszczać.

Jimmy nie może usiedzieć na miejscu i stara się jak tylko może pomagać archeologowi.
Marilyn Read zauważa, że wokół jej rodziny działają jakieś mroczne siły, szuka pomocy u archeologa.
O ile kiedy jako dzieciak oglądałem "Laleczkę Chucky" to bardziej mnie śmieszyła niż straszyła, tak podejrzewam, że gdybym za szczenięcych lat obejrzał "Dolly Dearest" to tytułowa lalka nie raz nawiedzała by mnie w nocnych koszmarach. Główne nemesis bohaterów tego filmu wygląda naprawdę demonicznie, a wypada jeszcze lepiej, kiedy obserwuje się pełną metamorfozę, jaką przechodzi nawiedzona zabawka. Oczywiście współcześnie nie można mówić o tym, żeby obraz w reżyserii Marii Lease przerażał, czy chociażby wywoływał niepokój. Takie produkcje szybko się starzeją i stają się jedną z atrakcji maratonów taniego kina. Z tym filmem nie jest inaczej. Jednak mam wrażenie, że "Dolly Dearest" jest niesłusznie zapomnianym horrorem, który ogląda się bardzo przyjemnie. Jego warstwa fabularna wypada naprawdę dobrze i chociaż widać, że na produkcję nie przeznaczono dużych środków finansowych, to jednak wzięli w nim udział rozpoznawalni aktorzy, chociażby Denise Crosby ("Smętarz dla zwierzaków", "Jackie Brown" czy serial "Star Trek: Next Generation") oraz Rip Torn ("Faceci w czerni"). Nie są to może wielkie gwiazdy Hollywood, ale jednak rozpoznawalne twarze. Tak ogólnie nie mogę się czepiać ani do gry aktorskiej, ani do kreacji postaci. Nawet dzieciaki wypadają w tej kwestii bardzo przyzwoicie. Poza tym po samej produkcji wcale nie widać tego niskiego budżetu. Co prawda prezentowanych zaledwie kilka lokacji, ale jest to robione w naprawdę przemyślany sposób. Jedyne do czego mogę się przyczepić to wolne tempo akcji, zwłaszcza w początkowej części historii. Ale biorąc pod uwagę fakt, że jest to w dużej mierze spowodowane dawkowaniem kolejnych informacji odnośnie fabuły, to można ten element wybaczyć. Jako ciekawostkę dodam, że za muzykę w tej produkcji odpowiada Mark Snow, ten sam Mark Snow, który skomponował ścieżkę dźwiękową do serialu "Z Archiwum X".

"Ukochana" laleczka zaczyna szaleć i już nie działa w ukryciu.
"Dolly Dearest" to z jednej strony tania podróbka "Laleczki Chucky", a z drugiej strony produkcja zupełnie inna i oferująca zupełnie inną formę grozy. Tutaj mamy zarówno nawiedzoną lalkę, jak i stojący za całą sytuacją pradawny kult wielbiący dziecko szatana. Mimo niskich nakładów finansowych ciężko się czepiać jakości tej produkcji, wygląda ona o wiele lepiej niż niejeden horror z początku lat 90-tych. Fabuła trzyma w napięciu, a nawiedzona laleczka zapada w pamięć. Jej plastyczne przedstawienie naprawdę robi wrażenie. "Dolly Dearest" to niesłusznie zapomniany horror o naprawdę interesującej warstwie fabularnej i dobrym wykonaniu. Czy warto sięgnąć po debiut reżyserski Marii Lease? Tak, ale nie nastawiajcie się na szczególnie krwawe kino, czy zawrotne tempo akcji.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz