wtorek, 26 września 2017

Piękna i bestia (ze snów)

The Ogre
(Potwór ludożerca)

Rok: 1989
Gatunek: horror
Kraj: Włochy

Stare włoskie horrory mają w sobie to "coś". Przy nich amerykańska konkurencja z podobnego okresu bardziej przypomina filmy familijne, które nadają idealnie na projekcję do niedzielnego rosołu. Włosi nigdy się nie szczypali i w momencie, w którym mieli pokazać przemoc, to ukazywali ją w pełnym wymiarze. Jednym z klasyków włoskich filmów grozy jest Mario Bava, absolutny mistrz gatunku giallo. I nie przypadkowo wspominam właśnie o nim, gdyż omawiana tutaj produkcja wyszła spod ręki jego syna, czyli Lamberto Bavy. Na pewno nie było mu łatwo mając takie nazwisko, ale to właśnie ten reżyser odpowiada za takie filmy jak "A Blade In The Darkness", "Demons", "Demons 2" oraz właśnie "The Ogre", które również można znaleźć pod tytułem "Demons 3". "The Ogre" był jednym z epizodów liczącego cztery odcinki cyklu "Brivido Giallo", na który składały się same produkcje wyreżyserowane przez Lamberto Bavę.


Cheryl jest popularną autorką powieści grozy. Jej książki to po prostu zapisy jej koszmarnych snów. Kobieta, żeby trochę odpocząć od miejskiego zgiełku decyduje się wyjechać wraz z mężem i synem na długie wakacje do małej włoskiej mieściny. Małżeństwo w ciemno wynajmuje willę, która okazuje się być sporym i dość zaniedbanym, ale również ponurym zamczyskiem. Okoliczni mieszkańcy dziwnie się zachowują, kiedy para pyta o drogę do wynajętej posesji. Tak, jakby nad domostwem ciążyła jakaś klątwa. Kiedy wreszcie docierają na miejsce Cheryl przeżywa deja-vu. Jakby odwiedziła ten zamek w jednym ze swoich koszmarnych snów, w których na jej życie dybał koszmarny potwór ukrywający się w obleczonych pajęczyną piwnicach. Kobieta musi uporać się z nawracającą traumą oraz mężem, który brutalnie próbuje ściągnąć ją na ziemię.




"The Ogre" to bardzo przyjemny, aczkolwiek obfitujący w schematy, włoski horror z lekkimi odnośnikami erotycznymi. Oczywiście film Bavy to nie "Bestia" z 1975 roku. Tutaj mamy tylko pewną delikatną symbolikę, niedopowiedzenia, ale ewidentnie czuć pewien aspekt erotyczny tej produkcji. Jednak wracając do głównego wątku - mamy tutaj nie tylko horror związany z czającym się gdzieś w okolicy ogrem, ale też wątek szaleństwa i braku zrozumienia. I to tutaj Cheryl przeżywa prawdziwy dramat. Im bardziej odchodzi od zmysłów zatracając się w swojej wyobraźni coraz bardziej oddala się od swojego męża, który zdaje się kompletnie nie rozumieć narastających problemów swojej żony. I jako widz również do końca nie byłem pewien, czy tytułowy żądny krwi ogr to jedynie wymysł głównej bohaterki, czy może faktycznie czające się w piwnicy monstrum wabione do swych ofiar za sprawą woni orchidei.




Dzięki tej ciągle podsycanej niepewności "The Ogre" bardzo zyskuje. Innym ważnym elementem tej produkcji jest scenografia. Głównym miejscem akcji jest dziwaczne zamczysko, którego wnętrze momentami do złudzenia przypomina willę znaną z filmu "House On Haunted Hill" z 1959 roku. Ta plątanina korytarzy, masa przedziwnych zakamarków i w końcu przerażające piwnice, które miejscami zaczynają upodabniać się do średniowiecznych lochów. To tworzy niesamowity klimat i dodatkowo podsyca narastającą paranoję głównej bohaterki. Oczywiście w całej tej już dość skomplikowanej sytuacji nie pomaga miejscowa ludność, która ewidentnie jest niechętna wobec nowo przybyłych. Sama akcja "The Ogre" jest utrzymana w dobrym tempie. Bava nie pędzi na złamanie karku, żeby błyskawicznie odkryć przed widzem wszystkie karty. Wręcz przeciwnie, umiejętnie dawkuje kolejne smaczki, które mają doprowadzić do szczęśliwego/nieszczęśliwego końca (niepotrzebne skreślić). I chociaż sama postać potwora wygląda dość pokracznie, to świetnie wpisuje w się lekko baśniowy klimat. Tytułowy ogr wygląda jakby był zdziczałym kuzynem monstrum z "Pięknej i Bestii". Mimo tego, że "The Ogre" poza osobą reżysera nie ma nic wspólnego z serią "Demons", to jest to naprawdę dobrze zrobiony horror starający się być lekkim mariażem z mroczną baśnią o podtekście erotycznym.




Lamberto Bava to mniej znany syn bardziej znanego i zasłużonego ojca, czyli Mario Bavy. Jednak produkcjami takimi, jak chociażby "The Ogre" spadkobierca nazwiska Bava w udany sposób kontynuował ścieżkę przetartą przez ojca. Mamy tutaj praktycznie wszystko to, co powinno znaleźć się we włoskim horrorze z lat 80-tych. Mamy świetne scenerie, mroczny, aczkolwiek lekko baśniowy klimat, ciekawych bohaterów, którzy przeżywają swoje dramaty nie tylko związane z głównym zagrożeniem, i dobrą muzykę. A na dodatek dość kuriozalnie prezentujące się monstrum. Brakuje tylko gore, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Ta wybuchowa mieszanka dziwaczności z włoskim klimatem daje w efekcie naprawdę dobry horror w wydaniu Lamberto Bavy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz