sobota, 26 kwietnia 2014

Super Siódemka

Justice League: War
(Liga Sprawiedliwości: Wojna)

Rok: 2014
Gatunek: animowany/akcja/przygodowy
Kraj: USA

Autor recenzji: Luskan13

"Justice League War" to pierwszy film animowany ze studia DC opierający się na historii z New 52. New 52 to nazwa głośnego reboota wszystkich serii o bohaterach ze świata Detective Comics. Tak jak kiedyś Marvel zrestartował swoich herosów tworząc Ultimates, tak teraz DC wzięło się za opowiadanie od nowa historii swoich postaci. Pewne cechy zostały zachowane, inne odrzucone lub zamienione innymi atrybutami. Raz wypada to lepiej, a raz gorzej. Seria New 52 jest prowadzona od 2011 roku i wzbudziła spore kontrowersje wśród fanów. No cóż, dla czytelników komiksów liczą się dobre historie, a o te coraz trudniej w DC Comics. Niektóre serie okazały się bardzo dobre i lepsze od starszych, niektóre, niestety to niewypały. Nie będę skupiać się tutaj na innych seriach, skupię się wyłącznie na Justice League, czyli super grupie największych superbohaterów w dziejach świata.

Pierwsze wprowadzenie do nowego świata miało miejsce w poprzednim filmie animowanym o tytule „Justice League: The Flashpoint Paradox” z 2013 roku. Była to, swoją drogą, bardzo dobra produkcja, w której główne skrzypce odegrał Flash. Historia oparta była na crossoverze komiksów o nazwie „Flashpoint” będącego początkiem zmian w świecie DC i początkiem powstania uniwersum New 52. Za historię odpowiadał Geoff Johns, naczelny scenarzysta serii Justice League ostatnich lat.

"The Flashpoint Pardox" był bardziej mroczną historią z o wiele ciekawszymi postaciami. 
Geoff Johns był odpowiedzialny także za scenariusz do pierwszej historii o nowej Lidze Sprawiedliwości. Historia składa się z 6 zeszytów, które tworzą wstęp do nowej serii przygód Justice League noszącej tytuł „Justice League: Origin”. Na niej została oparta fabuła „Justice League: War”. Rozbudowano ją na potrzeby filmu, zostały dodane nowe wątki poboczne. Główną zmianą, co do oryginału jest brak postaci Aquamana, który w komiksie stał się jednym z założycieli Ligi. W filmie zastępuje go Shazam, czyli mały chłopiec Billy Batson, który za pomocą zaklęcia zamienia się w Kapitana Marvela. Jego pojawienie się wpłynęło też na rozwój sytuacji i działanie grupy.

I całe szczęście, że fabuła została rozbudowana i lekko zmieniona, bo komiks wypada bardzo słabo. Za rysunki odpowiada sam Jim Lee i tylko one bronią te wydanie, bo pod względem scenariusza to totalna wpadka. Komiks, owszem, jest naszpikowany akcją i drobnymi żartami, ale fabuła jest prostacka, a postacie są tragicznie napisane. Green Lantern zamiast być zawadiacki jest, po prostu, dupkiem. Superman lubuje się w sile fizycznej i za bardzo się nie zastanawia nad tym, co rozwala, problem polega na tym, że ikoniczne postacie zostały tutaj obdarte z cech, z których słynęły i to wypada na ich niekorzyść. Owszem Batman czy Flash zachowują swój charakter, ale to za mało.

Nie samymi rysunkami komiks żyje.
Fabuła filmu opiera się na prostym schemacie. Cały świat zostaje nagle zaatakowany przez siły złego Darkseida, władcę okrutnego świata Apokalips. Wysyła on swoje parademony, aby na całym świecie uruchomiły portale potrzebne do dokonania inwazji. A jego głównym celem jest porwanie „żywej materii” i zamiana jej w swoich żołnierzy. Oczywiście, przeszkodzić mogą mu tylko herosi z naszego świata. Ci jednak muszą najpierw pokonać własne problemy, zjednoczyć się i działać wspólnie by odeprzeć wrogi atak. A przeciwnik jest piekielnie groźny.

Pod względem reżyserskim i aktorskim film wypada przyzwoicie. Za reżyserie odpowiada Jay Olivia, który robił już kilka poprzednich produkcji animowanych dla DC, choćby znakomity "Batman: The Dark Knight Returns”, czy wspomniany wcześniej „Justice League: The Flashpoint Paradox”. Podkładane głosy wypadają dobrze, chociaż szkoda, że zmieniono aktora odpowiedzialnego za głos Zielonej Latarni. Zawsze się tym zajmował Nathan Fillon, teraz jego rolę przejął Justin Kirk. Z kolei inny aktor znany z serialu „Firefly”, Alan Tudyk, podłożył głos Supermanowi, a znany z roli hobbita Sean Astin Shazamowi. Nie mam też zastrzeżeń do samej animacji i kreski. Jest bardziej nowoczesna i zbliżona do tej zaprezentowanej w komiksie.

Jednak, chyba lepiej, żeby nazwali się Super Siódemką niż Ligą Sprawiedliwości.
Pewne elementy lepiej zagrały ze sobą w filmie animowanym niż w komiksie, nie zmienia to jednak faktu, że odświeżenie kultowych postaci i jednej z najpotężniejszych grup superbohaterskich nie udało się tak, jakby tego życzyła sobie większość fanów. Film przejął wszystkie wady po swoim oryginale, aż trudno uwierzyć, że tak płytki scenariusz został przepuszczony przez ekipę z DC. Najbardziej tracą na tym postacie, których charaktery zostały zubożone, nie wydają się już tak charyzmatyczne. Miejmy nadzieję, że w kolejnych filmach będzie tendencja zwyżkowa i nie zabraknie tego, czego zabrakło w tej historii, czyli dobrego scenariusza. 







3 komentarze:

  1. Nie wiem jak "Liga Sprawiedliwości" średnio mnie bowiem interesuje, ale animowane pełnometrażówki z Batmanem z ostatnich lat, nie dość, że w duchu klasycznego i kultowego TAS to jeszcze naprawdę dobrze napisane i zrealizowane. Świetny jest najnowszy "Son of a Batman". Nawet lepszy od "Year One" i "The Dark Knight Returns", które wszak były również bardzo udane.

    OdpowiedzUsuń
  2. dla mnie ulubiona pozostaje seria JL i jej drugi sezon czyli JLU miały klimat klasyczne ujęcie a nie to czego najbardziej nie cierpię u marvela i DC czyli wywracanie wszystkiego na drugą stronę i robienie wszystkiego na opak czyli nasi dobrzy stają się źli i vice versa

    OdpowiedzUsuń
  3. Biorąc pod uwagę, że to jest film animowany bazujący na komiksie, który jest po prostu słaby to raczej nie zachęta to do zapoznania się z filmem. Chociaż pewnie zobaczę tylko dlatego, żeby zobaczyć te dodatkowe wątki. Taką fajną produkcją bazującą bezpośrednio na historii komiksowej było "Superman/Batman - Public Enemies".

    OdpowiedzUsuń