niedziela, 18 sierpnia 2013

Letni maraton kina słabego (10.08.2013)

Długo trzeba było czekać na kolejny „Maraton złego gustu”, kiedy jednak się rozpoczął, to na dobre. W jeden wieczór przebrnęliśmy przez 8 filmów. Kompilacja ta była esencją wszystkiego, co reprezentuje ciągnący się już jakiś czas cykl oglądania dzieł kinematografii gorszego gatunku.

Autorzy podsumowania: Bobson, Luskan13, Est


Piranhaconda (2012)

Bobson:
Na pierwszy ogień poszła „Piranhaconda”. Jest to niskobudżetowy wymiot bazujący na niegdysiejszej popularności filmów typu „Anakonda”. Jednym z atutów filmu miał być występujący w nim Michael Madsen. Ten aktor to obecnie jeszcze tańsza wersja Nicolasa Cage’a. Można go kojarzyć przede wszystkim z dawniejszymi produkcjami Quentina Tarantino („Wściekłe psy”, „Kill Bill”). Teraz zapomniany jednak przez wielkich Hollywoodu zmuszony jest grać w tego typu podobnych koszmarkach (jestem pewien, że na tym etapie jego kariery on już smutku grać nie musi). Fabularnie: Gdzieś w tropikalnej dżungli kryją się „mutanty ewolucji” (oryg. tłum. z filmu) – Piranhacondy, gigantyczne węże z pyskami krwiożerczych ryb. Jak już są potwory, to zaraz zapomniana przez człowieka puszcza wypełnia się chmarą ludzi. Tak więc jest ekipa filmowa, która kręci w tej lokalizacji zdjęcia, mamy tajemniczy oddział najemników oraz jest też profesor (Madsen). Tylko ten ostatni wie o stworach i mając tą przewagę pragnie zdobyć dowody istnienia nowego gatunku, by zbić na nim fortunę. Chociaż bohaterów jest tu sporo, każdy należy do tej samej grupy – (zaraz zjedzone) mięso. Film mogę zaliczyć do tak złych, że aż przyjemnie się przy nim cierpi. Ocena: 3/10

Luskan13:
Produkcja telewizji Syfy z serii animal attack, a raczej mutant animal attack. Tym razem hybryda piranii z anakondą grasuje na Hawajach. W filmie występuje znany choćby z "Kill Billa" Michael Madsen, co już świadczy o tym jakie ten aktor musi mieć problemy finansowe, że zdecydował się na taki film. W swojej kategorii film wypada całkiem nieźle. Praca kamery jest poprawna i ujęcia są solidne jak na produkcję telewizyjną za 1 mln $. Fabuła jest oczywiście prosta i naiwna, ale jest zabawnie. Reżyser jakby wiedząc, że robi durny film chciał zrekompensować to widzom pokazując sporą ilość dużych piersi i zgrabnych tyłków. A to się ceni w tego typu produkcjach. Ocena: 3,5/10

Est:
Michael Madsen upadł już chyba całkowicie - podobnie jak David Hassehoff, który zagrał w "Anaconda 3" (poziom filmu bardzo zbliżony). Schemat jest bardzo podobny do shark movies, w których Brooke Hogan wcielała się w postać pani profesor od rekinów. Tyle, że w całą sprawę zaangażowani są również terroryści, którzy porywają ekipę filmową kręcącą na Hawajach niskobudżetowy slasher. Mityczny stwór ma więc kogo zjadać, a jak szybko się przekonałem jest naprawdę nienażarty. Sam film wygląda jak fabularny pornos, z którego zostały powycinane sceny seksu. Wszystkie aktorki są dobrze wyposażone przez naturę (albo chirurga), a miejsce akcji zostało tak wybrane, żeby mogły swoje wdzięki pokazywać widzom w każdej możliwej chwili. Amatorszczyzna leje się tutaj strumieniami i piraniakonda to jeden z najdziwniejszych potworów jakie widziałem. Ocena: 2,5/10

Michael Madsen jako profesor od dziwnych stworów - czyżby rola życia?

Gallowwalkers (2012)

Luskan13:
Film był kręcony od 2006 do 2008 roku z przerwą na odsiadkę w więzieniu głównego aktora Wesleya Snipesa. To co się wyróżnia to klimat filmu, przerysowany, mocno komiksowy. To quasi-western o samotnym łowcy polującym na nieumarłych potępieńców w post-apokaliptycznym pustynnym świecie. Ludzie po śmierci wstają z martwych, ale nie jako typowe zombie, raczej jako jacyś potępieńcy z piekła rodem. Można ich zabić tylko strzałem w głowę. To nadal najlepszy sposób na tego typu zwyrodnialców. Wesley wciela się w łowcę, który jest bezwzględny, ale koniec końców, okazuje się całkiem przyjemnym typem. Mamy tutaj sporo retrospekcji i ukazania motywów bohatera. Rożne postaci przez cały film zmieniają często swój image. Mamy barwną zgraje łotrów i ich przywódcę. I to w sumie tyle. Fabuła jest tutaj prosta jak drut, ale nie razi. To film bardzo przeciętny, ale wyróżnia go klimat i fantastyczność tematu. Ogólnie można go zaliczyć do dosyć przyjemnych filmów akcji. Ocena: 5/10

Est:
Tak, Wesley Snipes wyszedł już z więzienia - przynajmniej na to wygląda, bo raczej "Gallowwalkers" nie jest produkcją zrealizowaną na zielonym tle zza kratek. Niby jest to dobry film, ale coś w nim jest ewidentnie nie tak. Twórcy chyba sami gubili się w fabule i nie za bardzo byli w stanie wyjaśnić widzom, o co tak naprawdę chodzi. Z jednej strony mamy Wesleya Snipesa, który wygląda niczym Django z najnowszego filmu Tarantino, a z drugiej jakąś dziwną sektę ludzi o białych włosach ubierających się jak hiszpańska inkwizycja. I o co chodzi? No własnie nie bardzo wiadomo. Ci sekciarze porywają ludzi, żeby ich zabijać...a Wesley chce zabić sekciarzy. No i w sumie tyle. Fajne wykonanie, niezłe pustynne plenery, klimat dzikiego zachodu i nie najgorsza gra aktorska, ale sama historia jest zbyt chaotyczna. Ocena: 5,5/10

Bobson:
Wielki powrót tego, który chodzi za dnia…i nie płaci podatków. Pierwsza rola Wesley'a Snipesa po wyjściu z więzienia za wyżej wymienione psoty wobec rządu USA. Jak widać aktor pozostał w formie i życie za kratami nie zmiękczyło jego mięśni. Co prawda w tym filmie więcej strzela z rewolwerów niż rozdaje kopniaki, ale i tak miło znów zobaczyć jego twarz na ekranie. Widać, że pan Snipes musi podreperować konto i dlatego uderza tematycznie w (jakby mogło się zdawać) pewniaka, bo po raz kolejny wciela się w łowcę demonów itp. Tyle, że tym razem ściga ich nieumarłe dupska po preriach dzikiego zachodu. „Blade” a la western ma potencjał, niestety nie w pełni wykorzystany. Film w zamierzeniu jest nierealny i pokazuje raczej własną wersję dzikiego zachodu (mi klimat miejscami kojarzył się np. z serią Mad Max, serio). Pomimo przyjętej umowności co do braku realizmu, wynikającego z nałożonej konwencji, twórcy zaserwowali tyle nielogicznych dziur w historii, jakby strzelali pierwszymi lepszymi pomysłami z Winchestera. Niestety, nie sposób się przed tymi pociskami uchylić i to boli. Ocena: 5/10

Wesley Snipes w więzieniu nauczył się kilku nowych sztuczek, które wykorzystał w filmie "Gallowwalkers".

Kingdom Of Gladiators (2011)

Est:
I wreszcie jest! Miała być totalna miazga i zniszczenie, film o skandalicznie niskiej ocenie na imdb (1,7/10)...a jednak nie jest tak tragicznie. No dobra, fabuła, praca kamery i gra aktorska trącą straszną amatorszczyzną, ale jednak sama produkcja nie wypada wcale tak tragicznie. Widziałem już zdecydowanie gorsze filmy i ten na ich tle wypada całkiem znośnie. Sama historia pokazana w "Kingdom Of Gladiators" nie jest w ogóle ciekawa, może pojedynki przeróżnych wojowników wyglądają jako tako, krew się leje i niby wszystko jest ok. Ale jednak cały film czekałem na to, żeby stało się coś, co sprawi, że będzie to najgorszy film jaki w życiu widziałem. Niestety mocno się zawiodłem - już gorzej wypadał np. "In The Name Of The King 2". Ocena: 2/10

Bobson:
Kiedy zobaczyłem pierwsze minuty tego filmu zdziwiłem się, że jego ocena na IMDB to niecałe 2/10. Oczywiście wiadomym dla mnie było, że mam do czynienia z kolejną niskobudżetową produkcją, jakich wiele, ale pomyślałem sobie - na pewno widziałem gorsze. Chciałbym napisać „fabuła w skrócie”, ale wszystko właściwie sprowadza się do grupki dzielnych gladiatorów, którzy muszą zmierzyć się z pradawnymi siłami zła, gotowymi do przejęcia władzy nad światem. Tyle. Muszę przyznać, że teraz rozumiem i szanuje tak niski wynik tej produkcji. Najlepszymi aktorami okazują się tu występujący w nim wrestlerzy, a to chyba wystarczająco mówi o tym, z czym przyjdzie walczyć widzowi. Z „Królestwa Gladiatorów” wróciłem na tarczy. Ciosem kończącym okazała się informacja, że ta „niskobudżetówka” za jaką brałem „Kingdom…” kosztowała 3 mln dolarów… no jakbym dostał obuchem. Ocena: 2/10

Luskan13:
Ten film miał szansę wpisać się na kartach historii jako jeden z najgorszych filmów na świecie. O dziwo, udało mu się tego uniknąć. To niskobudżetowa produkcja, z budżetem 3 mln $, z czego chyba większość poszła na scenografie i rekwizyty, bo jest to film fantasy. Ten film byłby najgorszy, ale sama produkcja  jest w miarę przyzwoita. Aktorstwo jest prawie na najniższym poziomie, głównymi bohaterami filmu są wrestlerzy grający wojowników. Przoduje wśród nich Annie Social, która swoim biustem zajmuje z pól ekranu. Jako ciekawostkę dla koneserów podam, że jest ona znana z nagich zapasów i radzi sobie w nich nieźle. Fabuła jest rwana i mało interesująca. Przerywana, od czasu do czasu, pojedynkami gladiatorów, które są równie mało interesujące i powolne. Co tu dużo gadać. To jest zły film, ale liczyłem na gorszy i się zawiodłem. Może kolejnym razem się uda. Ocena: 2/10

Annie Social i jej niesamowity...stanik z kolczugi.

Sharknado (2013)

Bobson:
Asylum nie zawiodło, ale po tak dużym szumie jaki wywołała produkcja miałem nadzieję na ciut więcej. Myślę jednak, że nawet sami twórcy nie spodziewali się tak dużego rozgłosu filmu, w którym 20 tys. rekinów zostaje porwane z oceanu przez szalejące tornado i rozrzucone po Los Angeles. No kto by się spodziewał, że pomysł na „Rekinado” wzbudzi zainteresowanie? Film ogląda się bardzo dobrze, jest humor, jest krew, jest czysty absurd w postaci deszczu rekinów nad miastem. W efekcie film trafił do kin (jako nieliczny z naszych maratonów), Asylum kręci już sequel, a my póki co możemy cieszyć się sceną piły mechanicznej vs. latający żarłacz biały. Jest dobrze, nie świetnie. Ocena: 6/10

Luskan13:
To prawdziwa rewelacja ostatnich miesięcy. Można nazwać go pierwszym prawdziwym sukcesem wytwórni Asylum. Film nawet był puszczany w kinach w USA. Pewnie tylko w kilku małych kinach, ale to zawsze coś. Czego my tutaj nie mamy. Jest wielka gwiazda Ian Ziering znany z Beverly Hills 90210. Jest Tara Reid znana z American Pie. Jest dobrze zapowiadający się reżyser. Jest zawrotna akcja, hektolitry krwi, dramat, walka z kataklizmem. Jest tornado, ale nie takie zwykłe, tylko wielkie tornado wypchane rekinami ludojadami! To dopiero pech. Ogólnie film wyróżnia się tym wśród produkcji tego typu, że jest filmem katastroficznym. Oczywiście katastrofa z rekinami w tle, ale to nie typowy animal attack. Mam wrażenie, że to najlepsza produkcja tej wytwórni. To jest właśnie kwintesencja filmu tak złego, że aż dobrego. Zresztą już wdarł się do mainstreamu i ma szanse stać się pozycja kultową, a wytwórnia zamówiła już sequel. Ocena: 5/10

Est:
To chyba najpopularniejszy film produkcji Asylum - i nic dziwnego, bo tak awangardowego podejścia do shark movie jeszcze chyba nie było. Owszem, rekiny pływające w piasku, czy rekin połączony z ośmiornicą to też ciekawe pomysły, ale 20 tysięcy rekinów niesione przez tornado? Z tym się nie da walczyć i do tego wygrać. Jednak bohaterowie "Sharknado", czyli lokowany z Beverly Hills 90210, ojciec Kevina i blondynka z American Pie starają się walczyć z tym kuriozum pogodowym. Sam film, gdyby wydano na niego grubą kasę wcale nie wydawałby się taki absurdalny. Ale jeśli jest to produkcja Asylum to wiadomo, czego mniej więcej należy się spodziewać. Według mnie w pełni zasłużenie jest to najpopularniejszy film Asylum, również dlatego, że jest jakoś lepiej zrobiony niż ich inne produkcje. Ocena: 4/10

Uważaj! Za tobą leci...eeee...rekin?!

Battle Of The Damned (2013)

Luskan13:
Tutaj z kolei mamy do czynienia z walką z zombie w klasycznym wydaniu. Jakiś tajemniczy wirus niszczy całą cywilizację zamieniając ludzi w zombie. Walczą z nimi już tylko niedobitki. Jednym z żołnierzy walczących z zombie jest Dolph Lundgren. Wypada tutaj o wiele gorzej niż Snipes kontra zombie. Film jest niejasny. Fabuła ma jakiś potencjał, ale realizacja sprawia, że wszystko kuleje. Bardzo słabe CGI dopina już tylko ogólne złe wrażenie. Niestety to produkcja wpisująca się w szereg innych słabych filmów z Dolphem, ale przecież za to go kochamy. Pozostaje czekać nam tylko na kolejną część Niezniszczalnych. Ocena: 4/10

Est:
Dolph walczył już z wieloma różnymi przeciwnikami, ale do tej pory nie starł się z armią żywych trupów. Dlatego ze sporą nadzieją czekałem na tę produkcję...i dość szybko się zawiodłem. Po pierwsze "efekt Dolpha" przestał działać! Przez to przez 88 minut nie ma ani jednej sceny łóżkowej, a przecież w większości filmów z Lundgrenem takich scen nie brakuje. Zdecydowanie jest to jeden z minusów tej produkcji. Sama akcja "Battle Of The Damned" też raczej nie jest porywająca, a raczej zaczyna nudzić już po paru minutach. Lekko poprawia się kiedy do akcji wkraczają roboty eksterminujące zombiaków, a później znowu wraca na tory nudy i znużenia. Ciężko znaleźć coś naprawdę dobrego w tej produkcji - no może sceny, w których Dolph biega. Robi to tak cudacznie, że warto to zobaczyć. Ocena: 3/10

Bobson:
Tego kurwa jeszcze nie było! Dolph Lungren vs. Zombie vs. Roboty. Film, w którym główny bohater walczy zajadle z zombiakaimi, strzela i kopie, ale już bieganie sprawia mu trudności…serio, robi to bardzo nieudolnie. Niestety pomimo ekstremalnego wysiłku Dolpha, któremu ewidentnie nie było łatwo przemieszczać się po planie filmowym, wieje nudą. Warto…sobie odpuścić. Ocena: 2/10

Czyżby Dolph stracił swój nieodparty urok? Jak widać przyciąga już tylko zombie.


Exit Humanity (2011)

Est:
Czasami na maraton zupełnie przypadkiem trafiają całkiem niezłe produkcje, taką właśnie jest "Exit Humanity". To film o zombie osadzony w czasach Wojny Secesyjnej. Już sam pomysł wydaje się bardzo interesujący...ale niestety czas trwania "Exit Humanity" jest zdecydowanie za długa. To jest największa wada tego filmu - pozostałe elementy są jak najbardziej na swoim miejscu. Aktorstwo jest znośne, zombie są dobrze ucharakteryzowane, sceneria też wypada nieźle. Historia też jest ciekawa, ale gdyby twórcy zdecydowali się całą akcję nieco bardziej ścisnąć w czasie to wyszłoby to tej produkcji zdecydowanie na dobre. Ocena: 5,5/10

Bobson:
Największym atutem tego filmu jest pomysł. Pokazanie walki ludzi z nieumarłymi w czasach Wojny Secesyjnej. Niby nic nadzwyczajnego, ale nikt wcześniej tego nie zrobił. Historia opowiadana jest retrospektywnie przez głównego bohatera, który czyta swój dziennik. Trwoga i smutek przepełniają jego głos, kiedy opisuje kolejne okropności, które go spotkały. Od strony produkcyjnej, widać, że twórcy zmagali się z niskim budżetem, mimo to starali się podejść do tematu ambitnie, może niestety nawet za bardzo. O ile czepiać się nie będę aktorstwa, charakteryzacji itp. to film dłuży się niemiłosiernie i zwyczajnie mało się w nim dzieje. Odniosłem wrażenie jakby reżyser próbował stworzyć swoja wersję „Jeremiah Johnson”, filmu z Robertem Redfordem z 1972 roku, tyle, że z zombiakami. Film, który z dobrym pomysłem zgubił się gdzieś w dzikich lasach dzikiego zachodu. Ocena: 4/10

Luskan13:
To niskobudżetowy, ale ambitny film. Historia dzieję się w czasie amerykańskiej Wojny Secesyjnej. Weteran Edward Young wraca do domu, tylko że cały kraj opanowany jest przez zombie. Tak znowu zombie. Dużo tego ostatnio, ale ten film jest wart uwagi. Nie ogląda go się łatwo. Nie ma tu za dużo dialogów, film oparty jest na opowiadaniu narratora. Atmosfera jest mroczna i ciężka, dołująca. Ta produkcja pokazuje, że najważniejszy jest pomysł a nie pieniądze. Pomimo budżetu filmu klasy b udało się nakręcić dobry film, który wybija się wśród produkcji o nieumarłych. Film może się dłużyć, ale warto dać mu szansę. Ocena: 6/10

Nawet w czasach Wojny Secesyjnej zwlekano do ostatniej chwili z wizytą u dentysty.

Anonymous Rex (2004)

Luskan13:
To perełka tego maratonu. Film oparty jest na powieści Erica Garcii, który ma na swoim koncie także "Repo Mana". Dinozaury nie wymarły, ale wyewoluowały. Posiadają technologię maskującą, która umożliwia im podszywanie się pod ludzi. Pomysł jest iście kuriozalny. Czy to duży czy mały gad i tak wygląda jak typowy człowiek. Dinozaury muszą się ukrywać, sterowane są przez ukrytą radę starszych. W tym wszystkim musi się odnaleźć Vincent Rubio – prywatny detektyw welociraptor! Oj nie jest łatwo być dinozaurem w dzisiejszych czasach. Trudne dzieciństwo, problemy sercowe, zagadki kryminalne. To wszystko można zobaczyć w tym niesamowitym filmie. W rolach głównych pojawia się Sam Trammell znany z True Blood oraz najgorszy z braci Baldwin, Daniel. Ocena: 3/10

Est:
Jak niskim kosztem zrobić film, w którym dinozaury nie wyginęły i żyją w czasach współczesnych pośród ludzi? Proste. Przekonujemy widzów, że dinozaury to zwierzęta tak samo inteligentne jak ludzie (albo nawet bardziej). Są też wzrostu zwykłych ludzi. Do tego, żeby dinozaury nie wyróżniały się z tłumu dajmy im...tajemnicze urządzenia sprawiające, że wyglądają dokładnie jak ludzie. W ten oto sposób nie trzeba wydawać grubej kasy na kostiumy, czy na efekty specjalne. Sprytne, prawda? "Anonymous Rex" to detektywistyczne kino z dodatkiem (niewielkim) dinozaurów. Nic nadzwyczajnego. Ale w samym filmie poruszony został bardzo ważny temat - trudności jakie występują podczas przenikania się społeczeństwa ludzi i dinozaurów. Niesamowite. Ocena: 3/10

I tak nie uwierzycie, że to tak naprawdę dinozaury.

The 7th Voyage Of Sinbad (1958)

Est:
Na maraton od czasu do czasu trafiają też pokryte już kurzem filmy fantasy, a raczej fantasy/przygodowe. Takim właśnie jest "7 Podróż Sindbada". Klasyczne podejście do historii, bajkowy klimat, mityczne potwory, zły czarownik, dalekie podróże, zapierające dech w piersiach pojedynki (no może z tym ostatnim trochę przesadziłem) - to wszystko znajduje się w tej produkcji z 1958 roku. Co ciekawe efekty specjalne (w tym przedstawienie potworów) może przypominać to z "Clash Of The Titans" z 1981 roku. Wygląda na to, że ponad 20 lat później niewiele się zmieniło w przypadku kręcenia tego typu filmów. Mimo tego "7th Voyage Of Sinbad" to dobre kino przygodowe z wieloma elementami fantasy i nawet biorąc pod uwagę leciwą produkcję obejrzałem ten film z przyjemnością - kiedyś tego typu kino miało duszę, teraz ma tylko CGI. Ocena: 6,5/10

Luskan13:
Klasyczna pozycja kina przygodowego. Sindbad wyrusza na wyspę pełną potworów aby zdjąć zaklęcie ze swojej ukochanej, która została nikczemnie pomniejszona przez złego, łysego czarownika.  Film jest uznany już za dziedzictwo kulturowe kinematografii amerykańskiej. Powstał w roku 1958, ale efekty stoją na wysokim poziomie jak na tamte lata. To rozrywkowa baśń o przygodach Sindbada. Pewne elementy mogą bawić. Gra aktorska czy naiwność postaci są śmieszne, ale nadal jest to miłe widowisko i przyjemny film. Ocena: 7/10

Bobson:
Świetna podróż w przeszłość, gdzie animacja poklatkowa królowała na srebrnych ekranach. Film opowiada historię najsłynniejszego obok Popey’a marynarza, dzielnego Sindbada. Bajkowy klimat produkcji pozwala przenieść się do krainy fantasy, w której nieustraszeni wojownicy walczyli z niegodziwymi magami. Uwaga spojler: W filmie spodziewać się można wielkich potworów strzegących więzionej księżniczki i Sindbada wymachującego z uśmiechem szabelką. Produkcja jest bardzo podobna do oryginalnego „Clash of the Titans” z 1981 roku, więc jeżeli komuś podobał się tamten klasyk, zapraszam w podróż. Ocena: 6/10

Czy można by wyobrazić sobie bardziej epickie starcie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz