środa, 7 sierpnia 2013

Rosomak w Japonii

The Wolverine

Rok: 2013
Gatunek: akcja/sci-fi
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

W latach 90-tych w polskich kioskach królowały komiksy Marvela i DC wydawane przez TM-Semic. Wówczas w zeszytach "X-Men" na stronach klubowych pojawiła się plotka, jakoby były plany powstania filmu o mutantach Marvela, a w rolę Wolverine'a miałby się wcielić nie kto inny, jak sam Sylvester Stallone. Aktor wydawał się wręcz idealny do tej roli - niski, dobrze zbudowany, o surowym wyrazie twarzy. Jednak plotki okazały się plotkami, a idealna aktorska wersja Wolverine'a została zaprezentowana światu w 2000 roku, kiedy to premierę miał pierwszy film o X-Men. Rola Logana została powierzona mało znanemu Australijczykowi o nazwisku Hugh Jackman. Ponad dekadę później wspomniany aktor ma na swoim koncie nie tylko trzy filmy z serii X-Men, ale również dwa spin-offy o Wolverinie. Ten drugi premierę miał zaledwie kilka dni temu.



Wolverine po wydarzeniach, które miały miejsce w "X-Men: Ostatni Bastion" odchodzi ze Szkoły Dla Utalentowanej Młodzieży należącej do Charlesa Xaviera. Zaszywa się w śnieżnej Kanadzie i wiedzie żywot samotnika targanego bolesnymi wspomnieniami. Logan żyje zgodnie z prawami natury znajdując przyjaciół wśród leśnych zwierząt. Wszystko zmienia się, kiedy do pobliskiego miasteczka przybywa grupka myśliwych siejących spustoszenie wśród leśnej fauny. Podczas bijatyki w lokalnym obskórnym barze Wolverine zostaje zauważony przez filigranową Azjatkę o imieniu Yukio. Ta oznajmia Loganowi, że została przysłana przez jego dawnego znajomego, który leży na łożu śmierci i jeszcze przed wyzionięciem ducha chce pożegnać się ze swoim wybawcą sprzed lat. W ten sposób Wolverine podróżuje do Japonii, gdzie zostaje wciągnięty w intrygę z Yakuzą, wojownikami ninja i samurajami w rolach głównych.

Zwiastun "Wolverine" zapowiadał naprawdę dobry film w dużej mierze bazujący na komiksie autorstwa Chrisa Claremonta i Franka Millera. Na tej samej historii bazował serial anime z 2011 roku. Jednak szybko się okazuje, że twórcy filmowi nadal bawią się uniwersum Marvela modelując je według własnych potrzeb. Zresztą jest to ciągnięcie mody zapoczątkowanej już przy okazji pierwszej części "X-Men", kiedy to zapowiadziane zostało, że uniwersum filmowe jest odrębne od uniwersum komiksowego. W ten sposób można uciąć wszelkie utyskiwania fanów odnośnie niezgodności kinowych wersji z ich komiksowymi pierwowzorami. W każdym razie pozostawiając na boku wszelkie niezgodności fabularne komiksu z filmem czas przejść do samej treści tego co dzieje się na ekranie. Przede wszystkim widać, że "Wolverine" został tak skonstruowany, żeby jak najmłodsi widzowie mogli go zobaczyć w kinie. Stąd na ekranie rzadko pojawia się krew - brakuje jej zwłaszcza w momentach, kiedy w ruch idą pazury Rosomaka, czy katany. To spory minus, bo w samym filmie jest sporo przemocy, a krew została ograniczona do absolutnego minimum. Ponadto większość scen przemocy nie jest obejmowana kamerą - tzn. filmowy liczą na domyślność widza. W "Wolverine" można również natknąć się na sporo głupotek, które kompletnie nie mają sensu - ale żeby nie spojlerować nie napiszę o co dokładnie chodzi. W każdym razie nie wychodzą one na plus dla tej produkcji. Podobnie ma się sprawa z dłużyznami oraz jałowymi dialogami Logana z Mariko. W "Wolverinie" jest sporo scen, w których kompletnie nic się nie dzieje. Jest to tym bardziej dziwne, że jest to w końcu film akcji ze sporym udziałem sci-fi. I można by powiedzieć, że na tym większe minusy tej produkcji się kończą, a na mniejsze szkoda mi czasu. Natomiast film posiada również plusy. Jednym z najważniejszy jest oczywiście Hugh Jackman wcielający się w rolę głównego bohatera - on już nie gra, on po prostu jest Rosomakiem. Ciężko byłoby mi teraz wyobrazić sobie innego aktora wcielającego się w tę postać. Do tego samego koszyka można dorzucić wszelkie sceny walki, które wyglądają naprawdę dobrze. Jednak najważniejszym plusem tej produkcji są odniesienia do "X-Men: Ostatni Bastion". Jest jeszcze jeden spory minus tej produkcji - chociaż to można położyć na poczet chciwości producentów, czyli wersja 3D. Efektów 3D kompletnie w tym filmie nie zauważyłem, być może wzrok za szybko mi się przyzwyczaił, lub tych scen wykorzystaniem trzeciego wymiary w ogóle nie było. Jest to kolejny przykład na to, że jednak nie wszystkie filmy trzeba konwertować na 3D, bo poza droższymi biletami nic z tego nie ma.

Finalnie "Wolverine" uznałbym za dobry, ale ze sporym minusem. Całkiem dobrze wpisuje się w fabułę serii o X-Men i jest to bardzo dobry krok twórców, żeby wszystkie kolejne produkcje o mutantach Marvela miały spójną fabułę. Mimo tego, że jest to produkcja spod znaku akcja/sci-fi to w momentach nudnych dialogów Logana z Mariko niemalże przysnąłem, zabrakło krwi w scenach walki. Ale wszystko to wynagradza choreografia wspomnianych scen, postać Wolverine'a perfekcyjnie zagrana przez Hugh Jackmana, ciekawa postać Yukio, ogólne pomieszanie klimatów mafijnych z tradycyjnymi japońskimi oraz komiksowym superhero. Wreszcie całkiem niezły spin-off o Wolverinie, ale jednak po projekcji pozostaje spory niedosyt i zaczyna się wyliczanie wpadek twórców, których nie zabrakło.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz