poniedziałek, 22 lipca 2013

Gubernator Terminator znowu w akcji

The Last Stand
(Likwiadator)

Rok: 2013
Gatunek: akcja
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Arnold Schwarzenegger grywał w lepszych i gorszych produkcjach, a ostatnia, w której wystąpił przed przerwą w karierze aktorskiej zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii. Co potwierdza nominacja do nagrody Złotej Maliny dla Arnolda za rolę księcia Hapi w filmie "Around the World in 80 Days". Od tamtego czasu całą swoją uwagę poświęcił karierze politycznej, co zaowocowało wygraną w wyborach w 2003 roku na gubernatora stanu Kalifornia. Już jednak pod koniec drugiej kadencji, kiedy przeczuwał, że jego kariera polityczna nie ma szans na sequel zagrał epizodyczną rolę w hicie "The Expendables", a w 2012 roku powrócił w części drugiej już w większej roli. Chociaż już tam mówił do nas z ekranu, że wrócił, pełnoprawnym powrotem miał być "Likwidator" w reżyserii Kim Jee-Woona, znanego szerszej publiczności głównie za sprawą "Tale Of Two Sisters", "I Saw The Devil" i oczywiście południowokoreańskiego westernu "The Good, The Bad, The Weird". Przeczuwałem, że ze współpracy tych dwoch panów musi wyjść coś niesamowitego.



Gabriel Cortez, brutalny boss narkotykowy, pod czujnym okiem agentów FBI ma zostać przetransportowany do więzienia o zaostrzonym rygorze. Misternie uknuty plan ucieczki sprawia jednak, że niebezpiecznemu więźniowi udaje się zbiec podczas transportu. Zbawienie wiecznej wolności czeka na niego w Meksyku. Dostanie się tam ma mu umożliwić niezwykle szybki sportowy samochód. Nie wie jednak, ze będzie musiał przejechać przez senne miasteczko Sommerton znajdujące się niemalże na granicy z Meksykiem, gdzie obowiązki szeryfa pełni nie kto inny, a podstarzały były agent specjalny Ray Owens (Arnold Schwarzenegger). Pomimo praktycznie już emerytalnego wieku, szeryfuje z oddaniem i zaangażowaniem godnym podziwu. Nawet podczas wolnego dnia przechadza się po ulicach, kiedy prawie cała miejscowa ludność wyjeżdża na mecz futbolu amerykańskiego lokalnej drużyny. W tak zamkniętej społeczności niedługo zajmuję naszemu stróżowi prawa zauważenie, że po jego miasteczku kręcą się nowe twarze, podejrzane typy spod ciemnej gwiazdy. Ich obecność w Sommerton zbiega się z zabójstwem okolicznego farmera i ze specjalnym telefonem od FBI, który informuje, że do jego miejscowości zmierza bardzo groźny przestępca. Szeryf przy pomocy swoich wiernych (choć niedoświadczonych) kompanów oraz zwariowanego kolekcjonera broni musi stawić czoła groźnym gangsterom.

Czy powrót Arnolda Schwarzeneggera do filmu można uznać za udany? Jak najbardziej! Zapewne jest to również spora zasługa reżysera, który w "The Last Stand" pokazał wiele elementów, które pojawiły się również w "The Good, The Bad, The Weird". Zresztą "Likwidator" to taki bardzo współczesny western, w którym szeryf wraz ze swoją świtą musi rozprawić się z grupą nękających miasto bandziorów. W tym wypadku Arnold Schwarzenegger jest stróżem prawa, który pod żadnym pozorem nie chce pozwolić na ucieczkę groźnego przestępcy. "The Last Stand" to film akcji, ale ze sporą ilością niewymuszonego humoru. Postacią, która w dużej mierze miała sprawiać, że widzowie się uśmiechną jest Lewis Dinkum grany przez Johnny'ego Knoxville'a (znanego z telewizyjnego programu ”Jackass"). Finalnie okazuje się jednak, że niemalże każda z postaci pojawiających się na ekranie potrafi wywołać uśmiech na twarzy widza, a swój spory udział w tym ma sam Arnold. Tak naprawdę, jeśli ktoś widział "The Good, The Bad, The Weird" powinien wiedzieć, czego może się spodziewać po "Likwidatorze". Są tutaj widowiskowe pościgi, westernowe strzelaniny, klimat dzikiego zachodu oraz całkiem niezła walka wręcz - oczywiście nie należy zapomnieć o akcentach humorystycznych. To, co sprawia dodatkową frajdę to gra Schwarzeneggera, który nic się nie zmienił (no może trochę się postarzał). Nadal jest to ten sam Arnold, którego ludzie pokochali m.in. za rolę Conana, Terminator, Harry'ego Taskera, czy Douglasa Hausera. Co z tego, że starszy i już nie tak mocarnie zbudowany jak kiedyś? Nadal przebija charyzmą współczesne gwiazdki kina akcji. Współpraca Kim Jae-Woona z Arnoldem Schwarzeneggerem wypadła świetnie i życzę im kolejnych owocnych produkcji w podobnym klimacie.

Arnold wrócił i oby pozostał na długo. Za sprawą "The Last Stand" pokazał, że jest w świetnej formie i jest gotowy na nowe wyzwania aktorskie. Przed nim przede wszystkim "Escape Plan", w którym zobaczymy go u boku Sylvestra Stallone'a. A później długo oczekiwany "The Legend Of Conan" (mocno trzymam kciuki, żeby ten film wypalił). Swoje umiejętności potwierdził również Kim Jae-Woon, który do tej pory czarował widzów wyłącznie filmami produkcji południowokoreańskiej. "Likwidator" był zagranicznym debiutem Koreańczyka i jeśli miałbym mu wystawić ocenę to dostałby ode mnie 5 (w skali szkolnej). Wielbiciele kina akcji z lat 80-tych i wczesnych lat 90-tych powinni sięgnąć po "The Last Stand" bez chwili zastanowienia.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz