poniedziałek, 1 lipca 2013

Nowa Chińska Odyseja

Journey To The West: Conquering The Demons
(Wyprawa na Zachód - Łowcy Demonów)

Rok: 2013
Gatunek: fantasy/komedia
Kraj: Chiny/Hong Kong

Autor recenzji: Est

Zacznę od tego, że reżyserem, scenarzystą oraz producentem tego filmu jest jeden człowiek (w każdym wymienionym aspekcie miał pomocników) - Stephen Chow. Polskim widzom znany głównie za sprawą dwóch obrazów - "Shaolin Soccer" oraz "Kung-Fu Hustle". W obydwu wspomnianych tytułach grał główną rolę - natomiast w "Journey To The West" zobaczymy tylko jego imię i nazwisko w początkowych napisach. Niestety nie zobaczymy go w żadnej roli w tej produkcji. Naprawdę szkoda, bo talent komediowy ma spory i na pewno podniósłby swoją osobą poziom humoru w całym tym przedsięwzięciu. Jako wielbiciel tego aktora sięgnąłem po "Journey To The West" z ogromną nadzieją na zabawne i efektowne widowisko - wszak jest to historia mocno powiązana z dwoma wcześniejszymi filmami, w których Stephen Chow wcielał się w postać Małpiego Króla, który tutaj stanowi bardzo ważną postać. Wspomniane produkcje to "A Chinese Odyssey Part One: Pandora's Box" oraz "A Chinese Odyssey Part Two: Cinderella" - obydwa z 1994 roku. "Journey To The West" jest wstępem do eposu o tym samym tytule autorstwa Wu Cheng'ena.


Akcja filmu toczy się w dawnych Chinach, kiedy to obok ludzkich osad kręciły się przeróżne demony - te w przeszłości miały być ludźmi, które ze względu na wyrządzone innym, bądź im samym krzywdy powracają po śmierci w postaci różnych monstrów. Xuan Zang jest młodym łowcą demonów, który przy poskramianiu potworów używa przedziwnej sztuki zwanej "Księgą 300 Rymów". Ta niespotykana metoda zakłada, że w każdym drzemie dobro - w związku z tym nawet u demonów można obudzić lepszą stronę ich natury. Niestety w porównaniu ze zwykłymi łowcami młody adept sztuki "Księgi 300 Rymów" wypada niezwykle słabo - zdecydowanie lepiej w walce z demonami spisują się wykwalifikowani wojownicy stosujący tradycyjne metody, które w ostatnim stadium przewidują zabicie potwora. Już podczas próby pozbycia się rzecznego demona Xuan Zang trafia na atrakcyjną łowczynię o imieniu Duan. Ta upatruje w nim swoją wielką miłość oraz przyszłego męża. Młody łowca jednak niewzruszony okazywanymi mu uczuciami postanawia udowodnić swoją przydatność jako łowcy i wyrusza w góry, żeby tam rozprawić się ze świńskim demonem. Na miejsce dociera za nim również Duan i pomaga mu w walce - a raczej to Xuan Zang pomaga jej w potyczce. Niestety świński demon jest zbyt silny dla pary łowców - zgodnie z legendą jedną postacią mogącą pokonać tego potwora jest Małpi Król, władca wszystkich demonów. W związku z tym młody łowca udaje się w podróż, żeby odnaleźć jaskinię, w której karę za obrazę Buddy odbywa jedyna postać zdolna poskromić czyhającego w górach potwora.

"Journey To The West" to naprawdę dobry film fantasy ze sporą dawką humoru - od razu widać, że w produkcji maczał swoje palce Stephen Chow. Ten filmowiec w każdym swoim filmie raczy widzów specyficznym humorem, który bardzo mi pasuje. Mimo tego, że "Podróż na Zachód" jest zdecydowanie lepiej wyprodukowany niż wspomniane przeze mnie na samym początku dwa filmy "A Chinese Odyssey" to jednak w kwestii humoru mocno im ustępuje. Jest to jeden z poważniejszych zarzutów jakie mogę mieć względem tej produkcji. Do tego mógłbym dorzucić kilka dłużyzn, które spowalniają akcję, ale również powodują niepotrzebne wydłużanie historii i rzutują na jej intensywność. Sama fabuła jest jednak naprawdę dobra i pełnymi garściami czerpie z mitologii chińskiej oraz stanowi wstęp do eposu Wu Cheng'ena. Walki z demonami (jak i same monstra) wyglądają bardzo efektownie, podczas potyczek twórcy nie stronili o dużej ilości efektów specjalnych - zwłaszcza tyczy się to finałowej batalii. Tak, jak wspomniałem jedynie sceny humorystyczne mogłyby być lepsze i częstsze. Gdyby jeszcze dorzucić Stephena Chow chociażby w jakiejś epizodycznej roli to na pewno mógłbym stawiać "Journey To The West" na równi z filmami z 1994 roku. Na pewno nowa produkcja jest bardziej efekciarska, ale brakuje jej tego "czegoś". Z początku byłem wręcz zachwycony nowym filmem Stephena Chow, jednak wraz z mijającymi minutami pojawiły się dłużyzny i kilka niepotrzebnych scen. Problemem jest również sam główny bohater, któremu sporo brakuje do sympatycznego Jokera z "A Chinese Odyssey". Z jednej strony bardzo się cieszę, że nadal takie filmy powstają, a z drugiej uważam, że można go było zrobić lepiej - brakuje tej lekkości z chińskich komedii z lat 90-tych. Przed projekcją "Journey To The West" polecam zapoznać się z obydwoma częściami historii Małpiego Króla z 1994 roku.

Stephen Chow zamiast nagrywać od dawna zapowiadaną kontynuację "Kung-Fu Hustle" zdecydował się wyprodukować "Journey To The West" - film będący wstępem do eposu Wu Cheng'ena. Fabuła jest dobra, ale sprawia wrażenie niedokończonej - oczywiście to niedociągnięcie zostanie wybaczone, gdy Stephen Chow zrobi kolejną część, która będzie dokończeniem rozpoczętej historii. "Podróż na Zachód - Łowcy Demonów" przypomina trochę dwuczęściową produkcję z 1994 roku zatytułowaną "A Chinese Odyssey". O ile produkcja jest bardziej profesjonalna, to nowa wersja jest zdecydowanie bardziej sztywna i humor nie stanowi już o jej wielkości. W obsadzie zabrakło przede wszystkim Stephena Chow, który wcześniej z dużym sukcesem wcielał się w postać Małpiego Króla. Mimo tego "Journey To The West" jest naprawdę dobrym wstępem do głównej historii, w której to Xuan Zang wraz z trzema towarzyszącymi mu demonami odbywa podróż na Zachód. Jest dobrze, ale mogłoby być zdecydowanie lepiej. Polecam zwłaszcza wielbicielom chińskiej mitologii oraz specyficznego humoru znanego z filmów ze Stephenem Chow.

Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz