piątek, 2 maja 2014

Zaskakująca adaptacja "Królewny Śnieżki"

Snow White: A Deadly Summer
(Śnieżka: Letni Koszmar)

Rok: 2012
Gatunek: horror
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Od jakiegoś czasu panuje moda na "przerabianie" znanych baśni i nadawanie im mrocznego klimatu. Akurat twórcy filmowi upodobali sobie baśnie braci Grimm. Nie jest to dla mnie żadne zaskoczenie, w końcu są one tak spisane, że mogą być historią z morałem skierowaną do najmłodszych, ale również mrożącym krew w żyłach horrorem dla dorosłych. Pozostaje mieć tylko odrobinę wyobraźni, żeby z grupki wesołych 7 krasnoludów zrobić zwyrodnialców pastwiących się nad niewinną Śnieżką. Ale "Snow White: A Deadly Summer" to nie jest tego typu produkcja. Ewidentnie David DeCoteau (reżyser) i Barbara Kymlicka (scenariusz) pozazdrościli Frankowi Sciurbie i jego zaskakującej adaptacji "Draculi" (zainteresowanych odsyłam do recenzji "Smaku Zła") i stworzyli równie zaskakującą ekranizację "Królewny Śnieżki".

Życie Śnieżki po śmierci matki bardzo się zmieniło. Jej ojciec Grant (Eric Roberts) związał się z Eve, macocha niestety nie potrafi się dogadać z nastolatką. Główna bohaterka zaczyna się buntować - jeździ kradzionymi samochodami, wraca późnymi nocami do domu. Eve niecierpiąca Śnieżki za wszelką cenę stara się udowodnić Grantowi, że jedynym ratunkiem dla jego córki jest wysłanie jej na specjalny obóz dla trudnej młodzieży. Ojciec jest z początku niezbyt chętny na takie rozwiązanie, jednak po namowach i kolejnych wybrykach Śnieżki zgadza się na jego realizację. Dziewczyna zostaje wysłana do obozu prowadzonego przez byłego Marines a wraz z nią przez trudy szkolenia przechodzić będzie siedmioro innych trudnych nastolatków. Całej grupie przyjdzie się zmierzyć z mroczną legendą dotyczącą miejsca, w którym prowadzony jest obóz. Podobno niegdyś był to zwykły, letni obóz wypoczynkowy, dopóki jeden z pensjonariuszy nie zabił pozostałych, po czym zniknął bez śladu.

Eve wspierała Granta po śmierci jego żony, teraz w osiągnięciu pełni szczęścia przeszkadza jej tylko Śnieżka.
"Snow White: A Deadly Summer" to szczyt słabego kina - i to nie "tak słabego, że aż dobrego". Eric Roberts zaczyna wyrastać na drugiego Michaela Madsena - coraz częściej pojawia się w produkcjach pokroju "Śnieżka: Letni Koszmar". Ale po kolei - co z tym filmem jest nie tak? Na pierwszy rzut oka dostrzegalny jest tutaj kompletny brak aktorstwa (to doskonale widać nawet na zwiastunie). Wszyscy poza Erikiem Robertsem ewidentnie byli brani z łapanki. Nikt, dosłownie nikt nie prezentuje nawet słabego poziomu. To jest po prostu żenujące aktorstwo na poziomie telezakupów. Ale podobnie jest ze scenariuszem, który nie trzyma się kupy. Oglądając ten film  miałem wrażenie, że postać Śnieżki została tutaj dodana na siłę i miała służyć tylko serii nieśmiesznych żartów (a tych oczywiście nie brakuje). No chyba, że miała to być naprawdę zaskakująca i niezwykle oryginalna filmowa adaptacja baśni braci Grimm. Macocha pojawiająca się w filmie co prawda jest zła, tak jak w pierwowzorze, nawet rozmawia z lusterkiem, jednak jej motywy działania są co najmniej śmieszne. Zresztą widzowi nie jest dane zbyt dobrze poznać Eve - ot pojawia się w kilku scenach, w których robi groźną minę, żeby za chwilę przymilać się do Granta.

Zła macocha radzi się "lustereczka" w sprawie pozbycia się niechcianej pasierbicy.
Akcja tego filmu skupia się bardziej na obozie dla trudnej młodzieży i postaciach tam przebywającym. Tutaj nie ma żadnego zaskoczenia, dosłownie żadnego. Nastolatki poznają się wzajemnie, dowiadują się dlaczego tu trafili, ale zaraz, jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Jak Śnieżka trafiła do obozu? Nie pojechała tam przecież z własnej woli, co to to nie. Scena, w której główna bohaterka zostaje zabrana z domu przypomina porwanie. Jakiś tajemniczy typ cały ubrany na czarno zakrada się do jej domu, porywa ją z łóżka i pod czujnym okiem rodziców wywleka ją na zewnątrz i pakuje do samochodu. Kiedy zobaczyłem tę scenę zacząłem sobie zadawać pytania: co tu się dzieje? Co ja oglądam? Dlaczego to oglądam? Do tej pory nie znalazłem odpowiedzi. W "Śnieżka: Letni Koszmar" jest zdecydowanie więcej równie kretyńskich wydarzeń (np. sceny śmierci bohaterów).

Były Marines stara się wyprowadzić nastolatków wpajając im dyscyplinę i zamęczając robieniem "brzuszków".
Cała ósemka nastolatków znajdujących się w obozie zaczyna się zaprzyjaźniać - oczywiście były żołnierz prowadzący ten przybytek robi wszystko, żeby złamać uczestników "szkolenia" i zniechęcić ich do siebie nawzajem. Są tu różne dzieciaki. Jedni trafili tu za narkotyki, inni za zabijanie zwierząt ze szczególnym okrucieństwem, jeszcze inni z nieznanych powodów. Postaci są bezbarwne i nie wzbudzają sympatii, każda z nich chce po prostu uciec z obozu. I tutaj tak naprawdę zaczyna się główny motyw filmu - jakiś tajemniczy morderca grasuje w lesie okalającym obóz. Na domiar złego były żołnierz prowadzący "szkolenie" zdaje się bagatelizować kolejne zabójstwa, jakby zupełnie nic się nie działo. A to przykryje ciało brezentem, a to zakopie zwłoki w lesie, itd. Czy już pisałem o tym, że ten film nie ma scenariusza? Z każdą kolejną minutą obcowania z nim coraz bardziej uzmysławiałem sobie ten defekt. Bohaterowie poza tym, że są papierowi to zachowują się idiotycznie, ale tu wszystko jest idiotyczne, głupie i pozbawione jakiegokolwiek sensu (nie wspominając już o logice). Ten film to po prostu zlepek przypadkowych zdarzeń, które do niczego konkretnego nie prowadzą. Horror zrobiony niczym komedia dla nastolatków mająca wypełnić antenowy czas na Disney XD, czy innym tego typu programie telewizyjnym. Kompletny defekt kreatywności twórców tego "dzieła" objawia się przy zakończeniu "Śnieżka: Letni Koszmar". Wyobraźcie sobie najgłupsze zakończenie, jakie może mieć film... to jest właśnie zakończenie "Snow White: A Deadly Summer".

Śnieżka ma wrodzony talent do wpadania w kłopoty.
Jeżeli lubicie produkcje ewidentnie głupie i pozbawione scenariusza, gry aktorskiej i pomysłu na fabułę, to "Śnieżka: Letni Koszmar" jest produkcją, o której marzycie. Ten film nie ma żadnych plusów. Chyba, że ktoś bardzo nie lubi Erica Robertsa - wówczas może się uśmiechnąć widząc, że ten niegdyś niezły aktor bierze udział w tak amatorskich produkcjach. "Snow White: A Deadly Summer" to dowód na to, że filmy potrafią być naprawdę głupie i myślę, że długo nie zobaczę niczego, co byłoby w stanie go przebić. Obrazy Asylum i Syfy przy nim to naprawdę niezłe produkcje.






8 komentarzy:

  1. To może lepiej obejrzeć "Królewnę Śnieżkę i łowcę", albo zbliżającą się "Czarownicę" z Angeliną Jolie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy film jest automatycznie skreślony przez udział w nim Kristen Stewart. A drugi to wariacja na temat "Śpiącej Królewny", zresztą film wchodzi do kin dopiero na koniec maja. Zresztą bardziej cenię te "zaskakujące" adaptacje, bo przynajmniej jest się z czego pośmiać.

      Usuń
    2. Myślę, że to i tak była jej najlepsza rola ze wszystkich;) Hemsworth mocno ratował ten film. Ale co do pośmiania się, to fakt. Niezła komedia z tandetnych adaptacji. Swoją drogą, już tak mniej śnieżkowo, ale z filmów totalnie głupich lecz śmiesznych, to mogę polecić "Teeth". Scenariusz totalnie denny, ale jest się z czego pośmiać;)

      Usuń
  2. ja się robertsowi nie dziwie jak to dawno już powiedział michel caine za coś trzeba opłacać rachunki ;)a chyba głupio by było mu do siostry po kasę chodzić :-) ps. no i może jej powiedzieć że też grał w śnieżce ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony tak, ale myślałem, że po tym jak pojawił się w "Niezniszczalnych" to jego kariera wróci na lepsze tory. Ewidentnie Roberts nie ma szczęścia.

      BTW szkoda, że nie zagrał w tej wersji, w której grała Julia, przynajmniej oszczędziłby sobie wstydu ;-)

      Usuń
    2. no właśnie :)to jest swoją drogą zagadka czemu w sumie znani aktorzy (madsena w to wliczam) z dobrymi filmami na koncie nie są w stanie się załapać do lepszych produkcji mają tak marnych agentów trudny charakter czy poglądy zbyt konserwatywne jak na hollywood ?

      Usuń
    3. Przypuszczam, że to może być coś w stylu Nicolasa Cage'a, który zaczął brać co mu podsunęli, bo ulokował do tej pory zarabiane pieniądze nie tam gdzie trzeba. Może Madsen, Liota i Roberts też źle zainwestowali i teraz muszą nabijać kasę od nowa. A, że biorą coraz gorsze fuchy to ich status w Hollywood spada.

      Usuń
    4. ja bym ich zatrudnił do jakiegoś polskiego filmu gdyby wymyślić jakąś w miarę sensowną fabułę to byliby doskonałą zanętą dla widzów po za polską też są w takiej sytuacji że podejrzewam gaż milionowych nie pobierają a więc mogłoby to wypalić oczywiście w teorii bo nikt u nas na to by nie wpadł ;D

      Usuń