czwartek, 16 października 2014

Korporacyjne gierki

Profit

Rok: 1996-1997
Gatunek: thriller
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

W latach 90-tych w polskiej telewizji jeszcze było co oglądać. Wieczorne pasma nie były okupowane przez ogłupiające telenowele rodzimej produkcji wzorowane na zachodnich tasiemcach (tak jak to ma miejsce aktualnie). Wielbiciele filmów oczywiście mogli sobie coś wziąć z wypożyczalni na VHS, ale ile można było takich produkcji brać w tygodniu? Wszystko miało swoje granice. W każdym razie nawet na TVP zdarzały się prawdziwe perły. Takim skarbem spośród zalewu różnych, różnistych produkcji ściąganych głównie z zachodu, które nawiedzały polskie telewizory wieczorową porą był właśnie serial zatytułowany "Profit". Nie było on puszczany w późnych godzinach, każdy mógł sobie zobaczyć jak wygląda ten prawdziwy zachód, do którego tak prężnie dążyliśmy, wystarczyło o 20 włączyć (chyba) TVP2.

Jim za sprawą swojego zaangażowania szybko wkrada się w łaski prezesa G&G, Charlesa Gracena.
Gracen & Gracen (dalej G&G) to ogromna amerykańska korporacja wykupująca co rusz mniejsze firmy, zwiększająca swoją wartość i radująca akcjonariuszy. Za każdym takim przejęciem kryje się historia, a to trzeba podreperować zaufanie do marki, a to trzeba poprawić sytuację G&G na giełdzie. Za każdym rogiem w działaniu firmy kryje się dobrze ukryty przekręt. Do takiego miejsca trafia Jim Profit. Elegancki, przystojny, o nienagannych manierach, młody i ambitny menadżer. Bardzo szybko zjednuje sobie wysoko postawionych sojuszników, ale po drodze zbiera też spore rzesze wrogów. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że Jim chce wspiąć się na sam szczyt. W tym celu z twarzą pokerzysty knuje kolejne intrygi, wykańcza niewygodnych współpracowników, dokonuje przekrętów, które (nie zawsze) mają działać na korzyść firmy. Wszystko to robi w białych rękawiczkach, niczym mistrz szachowy przewiduje posunięcia swoich przeciwników i atakuje w najmniej spodziewanej chwili. Poza pracą Jim Profit wiedzie tajemnicze życie, które podporządkowane jest w dużej mierze burzliwej przeszłości. W tym momencie powinienem skończyć, żeby uniknąć spojlerów.

Jedyny element serialu "Profit", który się zestarzał - firmowy intranet G&G.

W rolę Jima Profita wcielił się Adrian Pasdar. Długo się zastanawiałem, gdzie jeszcze można było zobaczyć tego aktora? I jedyne co mi przyszło  na myśl to film "Near Dark". Jeżeli ten aktor pojawiał się w innych produkcjach, to przydzielane mu były role drugo-, albo nawet trzecioplanowe. Wielka szkoda, bo w "Profit" pokazał nietuzinkowe umiejętności aktorskie. W końcu nie sztuką jest zagrać nieskazitelną dobrą postać. Jim Profit to największy skurwiel jakiego mogłem zobaczyć na ekranie telewizora. A jednak bardzo szybko go polubiłem. Jest w nim coś takiego, co przyciąga. Co powoduje, że mimo tego, że działa źle, niszczy kolejnych ludzi, to jednak się mu kibicuje. Może to kwestia jego niezwykle inteligentnego sposobu działania. To taki typ złola, który przyćmiłby nawet najdoskonalszego pozytywnego bohatera. W serialu "Profit" nie brakuje "dobrych" postaci, ale to właśnie Jim jest centralnym punktem, wokół którego wszystko się obraca. I prawdę mówiąc poza jego macochą Bobbi (Lisa Blount) nie ma tutaj specjalnie ciekawych bohaterów. A może po prostu wszyscy na ich tle wydają się szarzy i nijacy? To Jim i Bobbi swoimi kolejnymi gierkami ubarwiają nudny świat złożony z procedur, drogich garniturów i spotkań biznesowych na najwyższym szczeblu. Serial trzyma w napięciu od pierwszego do dziewiątego odcinka...później niestety nagle się urywa. Niezrozumiałe jest dla mnie dlaczego "Profit" dorobił się tylko 9 odcinków i został zawieszony. Być może Amerykanie nie chcieli oglądać smutnej prawdy o swoich koncernach. A może gierki Jima Profita były zbyt wyszukane, a jego kolejne działania zbyt wyrachowane? Być może "Profit" po prostu wyprzedził swoją epokę, wszak dopiero niedawno zaczęły masowo powstawać seriale o złych bohaterach w roli głównej. W każdym razie serial liczy tylko dziewięć odcinków i zapewne nigdy nie doczekam się przyzwoitego zakończenia serii. Mimo tego, że historia urywa się nagle i pozostawia wiele niedopowiedzeń to jednak została wydana na dvd. Nie kojarzę innego zawieszonego serialu, który doczekałby się wydania na dvd. Dopiero po czasie serial został doceniony i nawet trafił na listę programów, które "zostały anulowane zbyt wcześnie". W "Profit" można zobaczyć prawdziwy korporacyjny wyścig szczurów w najgorszym wydaniu. Formuła serialu kompletnie się nie zestarzała, a jedne co mu można zarzucić to słabe efekty komputerowe pojawiające się co jakiś czas, kiedy Jim Profit wchodzi do intranetu G&G. Poza tym serial ma wyłącznie zalety, zresztą ile jest seriali, w których głównym bohaterem jest ten zły? No dobra, teraz jest tego całkiem sporo, ale w latach 90-tych "Profit" był prawdziwym rodzynkiem. Przed nim był chyba tylko "The Crimson Ghost" z lat 40-tych.

Bobbi (macocha Jima) prowadzi własne gierki, w które również dotyczą G&G.
Jeżeli szukacie inteligentnego i wciągającego serialu, który na długo zapada w pamięć to "Profit" wydaje się być wręcz idealny. Historia młodego menadżera, który robi wszystko, żeby pozbyć się niewygodnych dla siebie osób jest idealną metaforą wyścigu szczurów. Jim Profit jest tak zły, że nie da się go nie lubić. To bohater przywołujący z początku negatywne uczucia, ale z czasem budzący wręcz podziw. Ten serial to prawdziwy popis umiejętności Adriana Pasdara, który już nigdy później nie wzbił się na takie wyżyny. Historia kariery Jima Profita wciąga od pierwszej do ostatniej minuty serialu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz