czwartek, 9 października 2014

Kung-fu Wampiry

The Legend of the 7 Golden Vampires
(Legenda siedmiu złotych wampirów)

Rok: 1974
Gatunek: akcja/horror/kung-fu
Kraj: Hong Kong/Wielka Brytania

Autor recenzji: Luskan13

Sięgnięcie, od czasu do czasu, i odświeżenie jakiejś produkcji z wytwórni Hammer Film jest obowiązkowe dla każdego fana horrorów klasy b. Ostatnio włączyłem sobie "Legendę siedmiu złotych wampirów" i nie zawiodłem się. Film z 1974 jest kontynuacją "Szatańskiego planu Draculi", gdzie zagrał duet Lee - Cushing. Tym razem zabrakło ikony Hammera Christophera Lee, Cushing za to wcielił się ponownie w doktora Van Helsinga. Film jest ciekawy pod jednym względem. Jest to połączenie horroru z filmem kung-fu. Hybryda ta wypadła Hammerowi zaskakująco dobrze i zabawnie.

Drużyna w całej swojej okazałości.
Akcja dzieje się w Azji, a dokładnie w Hong Kongu. Dracula przybywa do Chin, gdzie spotyka tamtejsze wampiry i przejmuje nad nimi przywództwo. W tym samym czasie do Hong Kongu przybywa jego odwieczny wróg profesor Laurence Van Helsing (Peter Cushing). Legendarny łowca wampirów wykłada na tamtejszym uniwersytecie swoje teorie o Draculi i istocie nadprzyrodzonych zjawisk. Jednak nikt na uczelni nie traktuje go poważnie. Na jednym z wykładów wzbudza ciekawość młodego autochtona, który wie co nieco o wampirach. Owym młodzieńcem jest Hsi Kwei, który potrzebuje pomocy profesora w wyzwoleniu swojej rodzinnej wioski spod jarzma wampirów. Legenda o siedmiu złotych wampirach okazuje się prawdziwa. Van Helsing spieszy z pomocą po drodze kompletując nie lichą drużynę. Hsi Kwei, jak na każdego Azjatę przystało, to mistrz kung-fu. Do tego ma sporą rodzinę, każdy z jej członków jest mistrzem w jakiejś sztuce walki i doskonale włada inną bronią. Hsi ma siedmiu braci i piękną siostrę, która w bitce nie odstaje od krewniaków. Do drużyny przyłącza się syn Van Helsinga, Leyland oraz poznana przez niego szwedzka arystokratka Vanessa Buren. Szybko muszą stawić czoła niebezpieczeństwu czyhającemu na szlaku. Van Helsing z pomocą odważnych braci Hsi wie jednak jak zwalczyć ciążącą nad wioską klątwę i po raz kolejny pokonać Draculę.

Braci Hsi nie pokona byle banda rzezimieszków.
Film powstał w latach, kiedy w kinach panował Bruce Lee. To, co wyróżnia ten obraz wśród innych produkcji brytyjskiej wytwórni to połączenie gatunkowe, jakiego wcześniej nie było. Film to udane combo horroru i filmu kung-fu. Ku mojemu zaskoczeniu takie połączenie wyszło bardzo dobrze. Reżyserią "Legendy siedmiu złotych wampirów" zajęli się dwaj panowie. Roy Ward Baker, który miał na swoim koncie już kilka podobnych gotyckich horrorów i spore w tym doświadczenie oraz chiński reżyser filmów kung-fu Cheh Chang. Walki są zabawne, ale nie można odmówić im efektowności. Potyczki zostały dopracowane, a aktorzy dawali z siebie wszystko. Co tam, że w jednej ze scen można zobaczyć miecz opuszczony w innej scenie. Liczy się przecież dobra zabawa.

Złoty kung-fu wampir, przy każdym ruchu sypało się z niego talkiem. 
W „Legendzie siedmiu złotych wampirów” nie zobaczymy gwiazdy Hammera, Christophera Lee. Ten miał zagrać w filmie, jednak po przeczytaniu scenariusza zrezygnował. Zapewne później żałował, bo film wcale nie okazał się klapą i odniósł nawet pewien sukces w Singapurze i Wielkiej Brytanii. Zastąpił go jego sobowtór John Forbes-Robertson. Pojawił się na ekranie dosłownie na pół minuty. Jest to jedyny film Hammera, gdzie w rolę Draculi wcielił się inny aktor niż Lee. Na bardzo wysokim poziomie stoi muzyka skomponowana przez Jamesa Bernarda. Soundtracki z filmów Hammera polecam zresztą każdemu. Mają niesamowity klimat i nadają się na niejedna okazję, od grania w planszówki do czyszczenia okapu i lodówki.

Jak na Hammera przystało jest sporo rozmaitych cycków.
Odświeżenie klasycznej pozycji kultowej wytwórni Hammer Film Productions okazało się bardzo przyjemnym doświadczeniem. Dużym plusem filmu są tekturowe scenografie i pompowane nietoperze. Azjatyckie wampiry wyglądają jak zombie pokryte talkiem, trup ściele się gęsto, cycki niewiast w opałach są wystawiane na widok publiczny z należną pieczołowitością. Najważniejszą jednak rzeczą, dla której trzeba obejrzeć ten horror to pojedynki mistrzów wschodnich sztuk walki z wampirami kung-fu. Tego nie było wcześniej i pod tym względem film jest rodzynkiem i perełką.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz