poniedziałek, 29 lutego 2016

Zły do szpiku kości

Dilemma

Rok: 1997
Gatunek: akcja
Kraj: USA

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było internetu, a przynajmniej takiego, jaki znamy dzisiaj, istniały wypożyczalnie kaset wideo. W tych przybytkach niekończącej się rozrywki zawsze za ladą stał pan (rzadziej pani), którego ulubionym zajęciem było wlepianie klientom kary za nieprzewiniętą kasetę. No może trochę przesadzam, ale na pewno sprawiało im to satysfakcję, zawsze to jakaś namiastka władzy. Często ten sam osobnik odpowiedzialny był za "kategoryzację" filmów znajdujących się na półkach. Podejrzewam jedynie, że jakaś część takich etykietek była sugerowana przez dystrybutora, ale nie oszukujmy się, duża część ówczesnych wypożyczalni miała kasety z "różnych źródeł", niekoniecznie z oficjalnego obiegu. Stąd w tamtych czasach praktycznie każdy film, w którym na okładce pojawiała się postać z pistoletem zyskiwała kategorię "sensacyjny". Nie pamiętam, żeby wówczas gdziekolwiek pojawiało się określenie "kino akcji", były filmy sensacyjne, filmy karate i już, nie ma żadnej dyskusji. Jednym z takich akcyjniaków, a kiedyś zapewne sensacyjnych, jest "Dilemma" w reżyserii...no właśnie, w tej produkcji na stołku reżyserskim zasiadały aż trzy osoby - Eric Larsen, Eric Louzil oraz Alan Smithee (bardzo ciężko mi to sobie wyobrazić). I chociaż to obraz z 1997 roku to idealnie wpisujący się w schematy znane z kina akcji z epoki VHS.

Mała Delfina jest chora na białaczkę. Jej jedynym ratunkiem jest szybki przeszczep szpiku kostnego.
Tak się składa, że najpoważniejszym kandydatem na dawcę jest meksykański zbrodniarz.
Dawno temu Rudy Salazar został wsadzony do więzienia za zamordowanie policjanta, teraz jest jedyną nadzieją małej Delfiny na dalsze życie. Dziewczynka cierpi na białaczkę, a jedynym dawcą może być właśnie wspomniany wcześniej zbrodniarz. Lydia Cantrell robi wszystko, żeby uratować życie Delfiny. W tym celu uzgadnia z policją czasowe przeniesienie Salazara do szpitala, żeby tam można było pobrać szpik kostny, który pomoże dziewczynce. Jednak więzień ma inny plan, w którym pomaga mu jego dziewczyna. Mężczyzna bez większych problemów ucieka ze szpitala, ścigający go policjanci otrzymują zakaz strzelania, w końcu zbieg ma uratować życie dziewczynki. Śladem Rudy'ego Salazara podąża detektyw Thomas Quinlan, który już w przeszłości miał sposobność przyskrzynić tego mordercę. Zbieg pozostawia za sobą krwawy szlak, nie przejmując się niczym wraz ze swoim gangiem morduje przypadkowych ludzi, a w obliczu policyjnej zasadzki nie ma żadnych oporów przed zabijaniem stróżów prawa. Przed detektywem Quinlanem stoi trudne zadanie, musi dorwać Salazara i odstawić go do szpitala, nie powodując przy tym uszczerbku na zdrowiu zbrodniarza.

Od razu widać, że dobrze mu z oczu patrzy i na pewno nie będzie chciał nawiać.
Detektyw Quinlan był odpowiedzialny za wsadzenie za kratki Salazara.
Oglądając ten film zadawałem sobie pytanie - jak to jest możliwe, że "Dilemma" miał aż trzech reżyserów? I po jego obejrzeniu nadal nie umiem na to odpowiedzieć. Niby "od nadmiaru głowa nie boli", ale w tym przypadku jest zgoła inaczej. Mam wrażenie, każdy z filmowców chciał dorzucić swoje trzy grosze i dlatego ta produkcja jest takim koszmarkiem. Niektóre elementy się nawet zapętliły i pojawiają się dwa razy. "Dilemma" ma skandalicznie prostą fabułę, ale mimo to kompletnie pozbawioną sensu. Ot jakaś działaczka społeczna postanawia uratować małą dziewczynkę chorującą na białaczkę. Jej działania są niezwykle dziwne, bo przekonuje szefa policji, że jedynym ratunkiem dla Delfiny jest szpik kostny Rudy'ego Salazara, który jest "wrogiem publicznym numer jeden". Przy skandalicznie małej obstawie zbrodniarz jest transportowany do szpitala, gdzie mają zostać wykonane testy zgodności szpiku. Oczywiście Salazar ma swój plan...zaraz, zaraz. Jak to testy? To szef policji zgadza się na przeniesienie najgroźniejszego mordercy w USA do szpitala tylko po to, żeby sprawdzić, czy ów kryminalista ma szpik zgodny ze szpikiem małej Delfiny? Wygląda na to, że w policji absolutnie nikt nie myślał przy wydawaniu zgody na transport, ale również później. Bo w dalszej części policjanci mają surowy zakaz strzelania do Salazara, nawet kiedy ten wbija stróżów prawa, czy morduje przypadkowych przychodniów.  A może ta cała Lydia jest w zmowie z Salazarem? Oczywiście pomijam dość istotny fakt, że w celu uratowania jednej małej dziewczynki swoje życie traci całkiem sporo osób - zarówno po stronie policji, jak i zwykłych cywili. Jak widać o tym też nikt nie pomyślał.

Nie ma to jak dobry lincz, nawet kiedy Salazar chce pomóc dziecku spotyka się z wrogością.
Po ucieczce ze szpitala meksykański gangster zbiera paczkę swoich drabów i ot taki zabijają ludzi na ulicy.
Cała fabuła tej produkcji opiera się na bardzo prostym schemacie. Jest sobie zbrodniarz, który ucieka z więzienia, jego śladem wyrusza detektyw mający z mordercą osobiste porachunki. Co jakiś czas kryminalista zostaje przyparty do muru przez policję, wywiązuje się strzelanina, zbrodniarz ucieka, ale jeszcze przed czmychnięciem rani jednego z gliniarzy. Później chowa się przez jakiś czas i znowu zostaje zdybany przez policję. Tak właśnie wygląda "Dilemma". Nie ma w tym żadnej finezji, wszystko jest pokazane łopatologicznie. Danny Trejo wcielający się w postać Rudy'ego Salazara ciągle strzela groźne miny, za to C. Thomas Howell grający detektywa Quinlana ciągle się uśmiecha, jest sztucznie luzacki i łazi w za dużym prochowcu. Ten film sypie takimi kliszami, że ciężko sobie wyobrazić, że ktoś zdecydował się na zebranie tak typowych dla kina akcji elementów i upchnął je w jednej produkcji. Przy czym są to te najgorsze klisze, do tego kiepsko wplecione w historię. Nie chcę tu pisać wyłącznie o drewnianej grze aktorskiej, bo to chyba nie jest żadna niespodzianka i nikt nie mógł czuć się tym zaskoczony sięgając po "Dilemma". Ale aktorzy mogli się chociaż odrobinę starać, przynajmniej udawać, że faktycznie chcą być na tym planie zdjęciowym i wziąć pieniądze (pewnie skromne) za dobrze wykonaną robotę. Tymczasem oglądając ten film miałem wrażenie, że absolutnie nikt nie chciał brać udziału w tej produkcji. Nawet osoby odpowiedzialne za obsługę kamery, czasami robią wszystko, żeby tylko nie było wiadomo co się dzieje na ekranie.

Policja wielokrotnie wpada na trop Salazara, ale nie wolno im zastrzelić zbrodniarza, gdyż na jego szpik czeka mała Delfina.
Tropem zbiega ponownie wyrusza jego największe nemesis, czyli detektyw Quinlan.
Jak na rasowego akcyjniaka przystało tak i tutaj pojawiają się żarciki, które mają rozluźnić niezwykle napiętą sytuację. Te są tak czerstwe jak gra aktorska. Naprawdę nie ma nawet szansy na to, żeby taki dowcipas wywołał u kogoś chociażby mimowolny skurcz mięśni twarzy tylko przypominający uśmiech. To oczywiście w niczym nie przeszkadza głównemu bohaterowi, czyli detektywowi Qunleinowi do sypania żarcikami na lewo i prawo. I prawdę mówiąc to jeden z powodów, dla których nie powinniście się czuć nieswojo, jeżeli większą sympatię wzbudzi w was główny zakapior tej produkcji. Danny Trejo gra typowego zbira, nie ma w nim nic ciekawego, ot ucieka, zabija, ucieka, zabija, kradnie, ucieka i znowu zabija. Jednak jego postać jest o wiele ciekawsza niż stereotypowy do bólu dowcipny gliniarz poświęcający się dla sprawy, w którą nawet nie udaje, że wierzy. Ale w całym tym zalewie szamba, sztampy, kiepskich klisz i drewnianej gry znalazłem jeden plus. Film nie jest nudny. Mimo tego, że fabuła jest prosta, historia głupia, a dialogi sztuczne, to z zapartym tchem wyczekiwałem kolejnych scen. Czym tym razem zaskoczy mnie grupka reżyserów? Może jakiś twist zmieniający tę schematyczną fabułę? A może jakaś wpadka, której nie wycięto w post-produkcji? Dlatego w przypadku "Dilemma" na nudę nie można narzekać i to jeden z nielicznych plusów tej produkcji. A o co chodzi z tytułem? No cóż, sprawa dotyczy dylematu detektywa Quinlana, który nie wie, czy ma zabić Salazara w akcie zemsty, czy go aresztować i dostarczyć do szpitala, żeby uratować dziewczynkę. Ten niezwykle złożony dylemat moralny w pełni obrazuje skomplikowanie fabuły "Dilemma".

Salazar nie bacząc na ścigającą go policję jeździ sobie po USA, czasami gdzieś poleci sobie samolotem.
Detektyw Quilain przy pomocy Lydii próbuje dorwać gangstera i odstawić go do szpitala na pobranie szpiku.
"Dilemma" to jeden z najgorszych filmów akcji, jakie widziałem w swoim życiu. I wbrew temu nie miałem wielkich problemów z tym, żeby przez niego przebrnąć. Mimo siermięgi wylewającej się z każdej sceny zawartej w tym filmidle nie uświadczyłem tu nudy, której jest masa w produkcjach z Garym Danielsem w roli głównej (dla niedowiarków polecam "Misfire"). Czy komuś mogę polecić ten film? Pewnie, że tak. Jeżeli lubicie gówniane produkcje, w których nic się nie trzyma kupy, a linia fabularna sprawia wrażenie zapętlonej to "Dilemma" powinna Was rozbawić do łez. Może nie jest to film tak zły, że aż dobry, ale kretyńskie dialogi, brak trzeźwego rozumowania bohaterów , dziury w scenariuszu i drętwe żarty na pewno utrzymają Wasze zainteresowanie. No i jest też Danny Trejo, który teraz działa niczym magnes, a tutaj gra meksykańskiego mordercę, czy może być coś lepszego?




(niestety udało mi się znaleźć tylko francuski zwiastun filmu)

2 komentarze:

  1. czy mi się zdaje czy mieliśmy podobny schemat w innym filmie tylko że tam zbrodniarz ukrył się na terenie szpitala i kombinował jak nawiać ale za chiny tytułu nie pomnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie wiem, ogólnie temat szpitala to popularny temat, chociaż bardziej w horrorach niż w akcyjniakach.

      Usuń