poniedziałek, 2 maja 2011

U Turn (1997)

U Turn
(Droga przez piekło)

Rok: 1997
Gatunek: dramat/kryminalny/thriller
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Oliver Stone to znana marka, człowiek odpowiedzialny za takie filmy jak "Pluton", "Urodzony 4 lipca", "Wall Street", "Urodzeni Mordercy" czy seria o amerykańskich prezydentach ("W.", "Nixon" i "JFK"). Jego filmy poruszają różne problemy i ich akcja osadzona jest w różnych realiach - jednak zawsze mają świetnie skompletowaną obsadę i pozostają w głowie na długo po projekcji, a niektóre z nich to prawdziwe perełki sztuki filmowej. Jedną z takich perełek jest film "U Turn" z 1997 roku.

Arizona, Bobby Cooper (Sean Penn) jedzie swoim Fordem Mustangiem do Las Vegas, gdzie ma oddać sporą sumę pieniędzy jakimś mafiozom. Żar lejący się z nieba i pustynno-górzysty teren tworzą specyficzny klimat, do tego muzyka country. Krótki rzut na obandażowaną lewą dłoń Bobby'ego i retrospekcja, w której traci dwa palce. Główny bohater odbywa chyba najważniejszą podróż w swoim życiu, a raczej podróż, która ma mu to życie uratować. Niestety w wyniku awarii chłodnicy musi zrobić sobie krótki przystanek w niewielkim miasteczku o nazwie Superior. Szybko trafia do ekscentrycznego mechanika (Billy Bob Thornton), który obiecuje zająć się naprawą samochodu. Tymczasem Bobby wyrusza do miasteczka. Przypadkiem poznaje niewidomego Indianina, który chyba z zamiłowania jest filozofem i mimo swojej ślepoty widzi więcej niż zwykły człowiek. Wzrok Bobby'ego przyciąga miejscowa piękność (Jennifer Lopez), która oferuje głównemu bohaterowi prysznic i zimnego drinka u siebie. Od tej pory rozpoczyna się dramat przyjezdnego. Na swojej drodze spotyka nie tylko ludzi fałszywych, okrutnych i do cna zepsutych, ale też wplątuje się w prawdziwe kłopoty, które z każdą minutą narastają, aż przyjmują wręcz groteskowy wymiar. W końcu głównym zadaniem Bobby'ego jest po prostu wydostanie się z Superior.

Film Stone'a należy do grupy filmu "denerwujących", w których widz bez problemu identyfikuje się z głównym bohaterem i z całego serca mu kibicuje, ale jednocześnie przeżywa piętrzące się problemy, które przed głównym bohaterem się pojawiają. Kiedy już widz myśli, że gorzej być nie może sprawy obierają taki tor, że wszystko zmienia się o 180 stopni i niedawne problemy rodzą nowe, dużo cięższe do przejścia. Tajemnice nie mają tutaj końca, każdy coś ukrywa, każdy kogoś nienawidzi, czegoś się boi - chociaż miasteczko Superior sprawia wrażenie nudnego, wypranego z życia, pogrążonego w stagnacji. Z drugiej strony ciężko jest mi sobie wyobrazić małe miasteczko położone gdzieś po środku pustynnej Arizony, które by tętniło życiem. Charakterystyczna praca kamery i świetne aktorstwo, wijąca się niczym wąż fabuła i niesamowita muzyka tworząca dodatkowo duszny klimat sprawiają, że do tego filmu chce się wracać mimo tego, że jest to niezwykle denerwujące kino (obrazem w podobnym klimacie jest "Clay Pigeons", w którym ponownie można zobaczyć Joaquina Phoenixa). "U Turn" polecam wyłącznie widzom o mocnych nerwach :-)

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz