piątek, 9 marca 2012

Warlock (1989)

Warlock
(Czarnoksiężnik)

Rok: 1989
Gatunek: fantasy/horror
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Kiedy Steve Miner został reżyserem filmu "Warlock" miał już na swoim koncie takie filmy jak drugą i trzecią część serii "Friday The 13th" oraz pierwszą część horroru "House". Obydwie serie były od siebie bardzo różne, ale łączył je gatunek, jakim jest horror. W 1989 roku swoją premierę miał nowy horror Minera, tym razem osadzony w klimatach fantasy, a główną gwiazdą filmu miał zostać niespecjalnie znany Julian Sands.



Boston, 1961 rok. Po świecie panoszą się wiedźmy, czarownice i czarnoksiężnicy, którzy zagrażają bezpieczeństwu biednego pospólstwa. Na szczęście ludzkość ma obrońców w postaci łowców wiedźm. Są to nieustraszeni wojownicy, tropiciele czarnej magii, którzy poszukując objawów herezji posługują się przedziwnymi urządzeniami. W Bostonie udało się pochwycić jednego z najgroźniejszych czarnoksiężników (Julian Sands), którego celem było zniszczenie Świata. Wszystko to udało się dzięki Redferne'owi (Richard E. Grant), który jest wykwalifikowanym łowcą czarownic. Niestety czarnoksiężnik uwalnia się i dzięki swoim czarom przenosi się w czasie, trafia do XX wieku. W ślad za nim wyrusza Redfern, który z pomocą Kassandry (dziewczyny z XX wieku) musi powstrzymać czarnoksiężnika.

Przyznam, że od pierwszych minut filmu widać, że nie jest to typowy horror. Przez całe 100 minut projekcji nie uświadczyłem żadnej strasznej sceny, ale to żaden zarzut względem tego filmu. Jak już wspomniałem już od początku widać, że obraz wyreżyserowany przez Steve'a Minera należy traktować jako film fantasy pełen różnych ciekawostek i strzępków wierzeń z dawnych czasów. Sama historia jest bardzo interesująca, chociaż mam wrażenie, że dużo lepiej oglądałoby się "Warlocka", gdyby akcja osadzona by była w XVII-wiecznych realiach. No, ale trudno - scenariusz zakładał przeniesienie akcji do czasów współczesnych, więc trudno. O grze aktorskiej można powiedzieć tylko tyle, że nie zachwyca, ale też nie kole w oko. Na pewno należy wyróżnić Juliana Sandsa, który jest wręcz rewelacyjny w roli czarnoksiężnika. Świetną grą nadrabia niedoróbki, które przytrafiły się twórcom - zarówno w kwestii scenariusza, jak i efektów specjalnych. Te drugie może nie stoją w większości przypadków na przyzwoitym poziomie i nie ma tutaj mowy o amartoszczyźnie. Drażnić trochę może postać Kassandry, ale nie zawadza ona aż tak bardzo, żeby zniesmaczyć ogólny obraz filmu.

Jeśli lubisz filmy fantasy, których akcja jest osadzona w czasach współczesnych to śmiało możesz sięgać po "Warlocka". Nie jest to kino zachwycające, ale stojące na bardzo dobrym poziomie jak na końcówkę lat 80-tych i niewielki budżet jakim dysponowali twórcy. Warto obejrzeć ten film dla samego czarnoksiężnika granego przez Juliana Sandsa, oraz licznych ciekawostek dotyczących dawnych przesądów. Razić może jedynie fakt, że "Warlock" jest nazywany horrorem, a tak naprawdę jest po prostu filmem fantasy.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz