sobota, 24 listopada 2012

Hercules (1983)

Hercules
(Przygody Herkulesa)

Rok: 1983
Gatunek: fantasy/przygodowy
Kraj: Włochy/USA

Autor recenzji: Est

Wiele już powstało filmów i animacji, których głównym tematem jest mitologia grecka. Niektóre z tych produkcji mocno trzymają się słowa pisanego, natomiast inne tylko luźno nawiązują do znanych wszystkim historii. W ostatnich latach powróciła moda na "inspirowanie się" mitologią grecką - chociażby w nowym "Starciu Tytnów", następującym po nim "Gniewie Tytanów", czy w "Immortals. Bogowie i Herosi". Zresztą już jak spojrzy się na te trzy filmy to widać, że podejścia są różne. Nie należy zapominać, że w latach 80-tych równie chętnie czerpano tematy na filmy z mitologii greckiej - efektem takiego działania było powstanie filmu "Hercules" w 1983 roku. Jego reżyserem i scenarzystą był Luigi Cozzi, a główną gwiazdą amerykański kulturysta włoskiego pochodzenia Lou Ferrigno - "Przygody Herkulesa" to jego pełnometrażowy debiut.

Dawno, dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było niczego poza chaosem. Nagle pojawił się wielki wybuch, za sprawą którego z chaosu zrodziły się żywioły. Później pojawia się dzban Pandory, który wybucha - z jego cząstek powstają planety. Na jednej z nich (zwanej Ziemią) z dziwnych oparów powstają bogowie, którzy przenoszą się na Księżyc i tam się osiedlają. Wybuch dzbana sprawił, że uwolniły się siły zła, które zagrażają wszystkim. W związku z tym Zeus (jeden z bogów) postanawia, że ułatwi ludziom zamieszkującym Terrę życie i daje im herosa zrodzonego z czystej energii, o stalowym ciele, które zniesie każde cierpienie, niezwykle inteligentnego i silnego - a imię jego brzmi Hercules. Dar bogów przychodzi na świat w Tebach, jako syn ówczesnego króla, ale szybko dochodzi do zdrady. Valcheus dopuszcza się ataku na pałac królewski, jego wojska zabijają lojalistów, a on sam pragnie zabić królewskiego syna - ten na szczęście zostaje uratowany przez służącą i puszczony w łódce z prądem rzeki. Młody heros trafia pod czułą opiekę do wiejskiej rodziny, która na próżno starała się o dzieci. Hercules wyrasta na niezwykle silnego, inteligentnego i sprytnego młodzieńca. Jednakże Hera nie może wybaczyć Zeusowi, że ten wspiera Terran poprzez wysłanie do nich herosa - od tej pory zaczyna się gra, w której głównymi graczami są bogowie, pionkami ludzie i bestie.

Tak naprawdę cała akcja filmu skupia się na dwóch postaciach - Herculesie i królu Minosie. Ten drugi działa na usługach Hery (mimo tego, że nie wierzy w bogów, a jego głównym orężem jest nauka), a jego pomocnikiem jest Dedal (w żeńskiej postaci?). Oglądając ten film co chwilę łapałem się za głowę zastanawiając się co też reżyser/scenarzysta miał na myśli. Mam wrażenie, że głównym celem Cozziego było wrzucenie do filmy jak największej ilości bohaterów mitologii greckiej i już niekoniecznie utrzymanie ich oryginalnych charakterów. Dla przykładu Ariadna jest tutaj zła do szpiku kości i ściśle współpracuje z królem Minosem, który jest władcą...Atlantydy. Sam wygląd tej wyspy jest tak fantastyczny, że przechodzi to ludzkie wyobrażenie - znajdują się na niej budynki utrzymane chyba w każdym architektonicznym stylu starożytności (nie brakuje nawet piramid i posągu przypominającego Kolosa z Rodos). Dedal z kolei jest kobietą, która skonstruowała mechaniczną hydrę, jakiegoś mechanicznego robaka i mechanicznego centaura. Ale od początku - sam motyw powstania świata jest wręcz idiotyczny i straszliwie nieskładny. Głupot w tym filmie nie brakuje, a gra aktorska woła o pomstę. Oczywiście nie oczekiwałem od Lou Ferrigno wielkiego kunsztu aktorskiego, wszak jest on głównie kulturystą, który dziwnym trafem (za sprawą roli w serialu "The Incredible Hulk") został aktorem filmowym. Natomiast warto nadmienić, że sam Ferrigno prezentuje się świetnie - głównie za sprawą świetnie wyrzeźbionej sylwetki. W "Przygodach Herkulesa" kuleje przede wszystkim scenariusz - tak naprawdę nie wiadomo, czy głównie chodzi tutaj o motyw 12 prac Herkulesa, czy też jakichś innych przygód tego herosa. Wszystko jest tak wymieszane, że ciężko jest zrozumieć jakie są główne założenia filmu. Owszem głównie chodzi o grę pomiędzy Zeusem, a Herą - ale wszystko co dzieje się na ekranie sprawia wrażenie, że ta gra to tylko nic nieznaczące tło. Efekty specjalne to prawdziwa huśtawka - jedne (jak na tamte czasy) robią całkiem pozytywne wrażenie, natomiast inne są tak żenujące, że należy jest przemilczeć. Po obejrzeniu dzieła Cozziego miałem wrażenie, że przed chwilą widziałem wieloodcinkowy serial z Herkulesem w roli głównej - przy czym poszczególne odcinki wcale nie musiały się ze sobą łączyć. Prawdę mówiąc, gdyby nie fakt, że film wręcz ocieka od czaru produkcji z lat 80-tych to pewnie szybko bym się z nim pożegnał. Warto też wspomnieć, że część aktorek występujących w tym filmie bardziej przypomina jakieś gwiazdy pornobiznesu niż aktorki filmowe - stroje, w których występują tylko to podkreślają.

Luigi Cozzi to raczej niespecjalnie dobry reżyser - zresztą myślę, że film "Hercules" w pełni ukazuje jego kunszt. Scenariusz jest chaotyczny i dziurawy niczym ser szwajcarski, dobór postaci występujących w tym filmie jest wręcz idiotyczny (nie mam na myśli aktorów). Lou Ferrigno gra na miarę swoich możliwości (warto zaznaczyć, że za ten film otrzymał Złotą Malinę), pozostali aktorzy raczej podobnie - nie ma tutaj chyba ani jednego dobrego aktora. Aktorki głównie bazują na swoich wdziękach. Muzyka jeśli jest to kompletnie jej nie zapamiętałem. Efekty specjalne raczej kuleją, chociaż trafiają się też całkiem udane efekty. Na pewno "Przygody Herkulesa" to świetny przedstawiciel filmów fantasy początku lat 80-tych. "Hercules" z 1983 roku to świetny dowód na to, że można wrzucić dużą część mitologii greckiej do jednego worka i wszystko tak wymieszać, żeby finalnie kompletnie nie trzymało się kupy.

Ocena: 3/10

BTW myślę, że warto zainteresować się również filmem "Sinbad Of The Seven Seas" z 1989 roku - reżyseria Luigi Cozzi, a w roli Sinbada sam Lou Ferrigno.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz