niedziela, 19 czerwca 2011

Lincz (2010)

Lincz

Rok: 2010
Gatunek: dramat/thriller
Kraj: Polska

Autor recenzji: Est

Polska kinematografia w ostatnim czasie pozostawia wiele do życzenia - jeśli nawet pojawiają się jakieś dobre filmy (jak np. "Chrzest") to ich reklama jest tak znikoma, że ciężko na nie trafić w kinie, a już na dvd wychodzą z kosmiczną ceną - dla przykładu "Dom Zły" długo po swojej premierze kosztował ponad 50 zł - według mnie to cena wręcz skandaliczna. Natomiast pojawiające się regularnie komedie romantyczne reklamowane są na każdym rogu za pomocą plakatów, bilboardów, zwiastunów puszczanych w telewizji, czy niekończących się reklam w prasie. Wiadomo, że reklamuje się głównie filmy, na które wybierze się do kina więcej ludzi. Co jakiś czas na ekranach polskich kin pojawiają się historie, które swój scenariusz opierają o prawdziwe wydarzenia. W przypadku filmu "Lincz" mamy do czynienia z historią, która w 2005 roku wstrząsnęła całą Polską.



"Lincz" nie jest pierwszą próbą przedstawienia wydarzeń, które w 2005 roku miały miejsce we Włodowie. Samosąd nad Józefem Ciechanowiczem został pokazany również w jednym odcinków serialu "Pitbull". Głównie za sprawą tego serialu postanowiłem zapoznać się z filmem "Lincz" i przekonać się na własnej skórze, czy twórcy wykorzystali potencjał tej historii. W "Linczu" nazwisko głównego antagonisty zostało zmienione na Jarosław Zaranek, a w jego rolę wcielił się Wiesław Komasa.

Włodowo to niewielka wieś znajdująca się na terenie województwa warmińsko-mazurskiego. W miejscu tym przez lata rozgrywał się dramat, którego świadkami i jednocześnie ofiarami byli wszyscy mieszkańcy tej mieściny. 61-letni mężczyzna od kilku lat terroryzuje całą wieś grożąc mieszkańcom i dopuszczając się łamania prawa. Mimo wielu zgłoszeń policja bagatelizuje sprawę i wręcz sama podsyła mieszkańcom rozwiązanie - "to co wy tam z dziadkiem nie możecie sobie poradzić?" - mówi wręcz z ironicznym uśmiechem na ustach policjant przyjmujący zgłoszenie o napaści. Gdy groźby kierowane w stronę mieszkańców Włodowa przestają być tylko słowami, trzech braci postanawia wziąć sprawiedliwość w swoje ręce, czego następstwem będzie burza medialna, głośne sprawy w sądzie i zjednoczenie się wsi, która za wszelką cenę chce wybronić swoich obrońców.

Tak pokrótce przedstawia fabuła filmu - czyli nie odbiega od wydarzeń, które faktycznie miały miejsce. We Włodowie faktycznie grasował ponad 60-letni recydywista, który zastraszał mieszkańców. Policja faktycznie nie przystąpiła do interwencji mimo tego, że zgłoszeń na "Zaranka" nie brakowało, więc zgodność z faktami jest niemalże pełna. Problem pojawia się dopiero w przypadku postaci recydywisty, który w "Linczu" został pokazany jako stateczny starszy pan, który w garniturze chodzi po wsi i sieje popłoch. Komasa gra bardzo dobrze, ale reżyser popełnił błąd - postać "Zaranka" jest wygładzona do granic możliwości. W serialu "Pitbull" w rolę "Zawiszy" wcielił się Jan Jurewicz, który wręcz idealnie pasował do tej roli. Sama postać recydywisty została zdecydowanie ciekawiej pokazana w serialu Vegi - wiecznie zapijaczony, brudny, obleśnie wyglądający i wychodzący wiecznie z jakichś krzaków menel, który chodził o zagrody do zagrody i groził mieszkańcom wsi. Jestem przekonany, że Komasa również mógłby tak zagrać - problem polega tylko na tym, że zdaje się inną wizję "Zaranka" miał reżyser "Linczu". Po prostu postać zwyrodnialca w filmie Łukaszewicza jest mało przekonująca. Sama struktura filmu też jest dziwna - z początku akcja jest prowadzona bardzo chaotycznie i widz, który nie wie jak wyglądały wydarzenia we Włodowie może czuć się zagubiony, albo wręcz znudzony. Reżyser wpadł na pomysł, żeby akcję filmu pokazać w dwóch płaszczyznach - jedna to przeszłość (czyli chwile, w których "Zaranek" terroryzował mieszkańców), a druga to jakby przyszłość (czyli wszystkie wydarzenia, które mają miejsce po samosądzie). Według mnie był to błąd, bo wydarzenia mogły zostać pokazane chronologicznie i wówczas nikt by się nie przyczepiał do struktury "Linczu". I jeszcze jedna sprawa - oglądając ten film miałem wrażenie, że twórcy za wszelką cenę chcieli wybielić policję z Dobrego Miasta zwalając całą winę za samosąd na wyższe instancje. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że film Łukaszewicza trwa zaledwie lekko ponad 70-minut. W takim czasie nie da rady w pełni przedstawić historii, która miała miejsce w 2005 roku we Włodowie (tym bardziej, że akcja filmu dzieje się na dwóch płaszczyznach), dlatego cały film ogląda się jak jeden wielki skrót. W każdym razie odcinek "Pokonać Strach" w serialu Patryka Vegi wypada zdecydowanie lepiej niż cały film Łukaszewicza. Na plus na pewno należy zaliczyć dobrą grę aktorów, którzy wcielili się w postaci mieszkańców Włodowa - na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się Iza Kuna, która zagrała sąsiadkę braci Gradów.

Z jednej strony "Lincz" to jest zły film, z drugiej strony po jego seansie czułem się nieusatysfakcjonowany. Głównym powodem rozczarowania było pobieżne przedstawienie historii, zbyt wyidealizowany wizerunek głównego antagonisty i niepotrzebny chaos, który wyniknął z przedstawienia wydarzeń w dwóch płaszczyznach. Nie wiem, czy inaczej bym myślał o tym filmie, gdybym wcześniej nie obejrzał odcinka "Pokonać Strach" - zapewne tak, bo nie zdawałbym sobie sprawy z tego, jak można było zagrać rolę 60-letniego recydywisty (Jan Jurewicz jest bezkonkurencyjny). Łukaszewicz mógł się lepiej przyłożyć i nie skracać i nie spłycać tej historii, ale być może na dvd pojawi się wersja rozszerzona tego filmu (i oby tak się stało). Ogólnie - potencjał był ogromny, ale został wykorzystany w niewielkim stopniu.

Ocena: 6,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz