niedziela, 14 sierpnia 2011

Film za "Dychę": Smak Zła (2004)

Vulture's Eye
(Smak zła)

Rok: 2004
Gatunek: horror?
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Czasami bywa tak, że sięgamy po jakiś film, ale zupełnie nie wiemy dlaczego. Zupełnie nieznany obraz, który nawet na międzynarodowych portalach jest przemilczany, w Polsce praktycznie nieznany, chociaż wydany na dvd, a nawet opatrzony lektorem. Na okładce widnieje napis "Zaskakująca adaptacja "Draculi" Brama Stokera". Skoro tak, to chyba właśnie ta krótka informacja przyciąga nas do sięgnięcia po ten właśnie film.

Tytuł "Vulture's Eye" został przetłumaczony przez naszego rodzimego dystrybutora jako "Smak zła", więc będę się posługiwał właśnie polską wersją tytułu. Można by od razu powiedzieć, że fabuła filmu to nic innego jak po prostu zgrabne przedstawienie tego, co Bram Stoker zawarł w swojej opowieści o chłepczącym krew hrabim, którego mroczny zamek znajduje się w dzikiej Wołoszczyźnie. No, ale skoro na okładce pojawiło się słowo "zaskakująca", to przecież niemalże od razu wiadomo, że nie należy się spodziewać powtórki z filmu Coppoli. I faktycznie, obraz Franka Sciurby mocno różni się od oryginalnej historii o najbardziej znanym wampirze. Cała historia dzieje się w jakimś wiejskim ośrodku, przy którym znajduje się niewielka stadnina koni. I tutaj spotykamy starych znajomych - jest Lucy, Mina, Quincey, Jack, Arthur i Renfield z żoną. Co ciekawe brakuje centralnej postaci, którą w książce Stokera był Jonathan Harker. Ale w momencie, w którym zdałem sobie sprawę z tego, że nie ma tutaj Jonathana przypomniałem sobie napis na okładce - "zaskakująca adaptacja". Ha! Czyli dystrybutor nie minął się z prawdą. Okazuje się, że to nie wszystkie zmiany jakie Frank Sciurba przygotował dla widzów. Główny wampir nazywa się Vogul (czyżby chciał być na siłę oryginalny? Bo nazwa "Dracula" chyba od dawna nie jest niczyją własnością), a pochodzi nie z okolic dzisiejszej Rumunii, ale gdzieś z Afryki. A żeby było ciekawiej ów Vogul ma na imię Klaus i jest Niemcem. Do - no właśnie, dokąd? - a może inaczej. W okolice stadniny sprowadził go nie kto inny jak Quincey P. Morris, który wcześniej był przez Vogula torturowany i karmiony ludzkim mięsem! Lucy, która jest centralną postacią w filmie "Smak zła" ma wypadek podczas jazdy konnej i z pomocą jest śpieszy właśnie Klaus Vogul - to krótkie spotkanie przeradza się w romans. Kiedy Arthur i Quincey zauważają, że z Lucy zaczyna się dziać coś dziwnego wzywają "VH" (czyt. wi-ejdż), czyli Van Helsinga, który ma uratować dziewczynę przed krwiożerczym potworem.

Jeżeli ktoś zastanawia się po powyższym opisie, co "Smak zła" ma wspólnego z "Draculą" Stokera, to od razu mogę odpowiedzieć, że niewiele. Praktycznie to jedynym wspólnym punktem są imiona i nazwiska głównych bohaterów. Sam film to szczyt amatorskiego kina podziemnego. Do tego Sciurba wypakował ten obraz zupełnie niepotrzebnymi scenami, jakimiś wstawkami, które nie wiadomo co mają na celu - w większości z nich pojawia się cycek Lucy lub jej goły tyłek, a aktorka wcielająca się w jej rolę nie jest szczególnie urodziwa, chociaż reżyser chyba ją sobie upodobał. Ponadto początek filmu przypomina coś na wzór "making of", gdzie Vogul przy drewnianym płocie robi sobie zdjęcia z jakimiś dziewczynami poubieranymi na biało. Amatorszczyzna pełną gębą, a brak profesjonalizmu leje się tutaj strumieniami. Oglądając ten film miałem wrażenie, że Sciurba nakręcił ten film tylko dla grupy swoich przyjaciół (z których większość pewnie w nim grała) i zupełny przypadek sprawił, że "Smak zła" doczekał się w ogóle jakiejkolwiek dystrybucji. Gry aktorska jest na poziomie filmów porno - chociaż i to chyba zbyt wysokie progi. Praca kamery to kompletna pomyłka - jakieś zupełnie niezrozumiałe zbliżenia, pokazywanie w nieudolny sposób dzikiej przyrody. To kolejny element, który dowodzi, że ten film to straszna amatorszczyzna. Sama postać głównego wampira jest po prostu śmieszna - starszy facet z przyklejonymi do skroni czyrakami. Do tego straszny zbok, który nie cofnie się przed niczym, żeby wciągnąć do łóżka kolejną ofiarę. Ale nic tak w tym filmie nie przytłacza jak "gra aktorska" Brooke Paller, która wcieliła się w rolę Lucy. Ta kobieta w ogóle nie potrafi grać, a jednak powierzono jej główną rolę (ale jak już wspomniałem, chyba reżyser ją sobie upodobał). W każdym razie film jest tragiczny pod każdym względem, jest po prostu tak zły, że aż śmieszny. Nawet okładka tego filmu nie ma z nim nic wspólnego, bo na ekranie nie pojawiają się postaci z okładki.

"Smak zła" to naprawdę "zaskakująca adaptacja" książki Stokera. Prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że kiedykolwiek obejrzę tak słaby film, który będzie reklamowany jako adaptacja "Draculi". Ale skoro wykupiło się prawa do dystrybucji to jakoś trzeba film zareklamować - z drugiej strony polski dystrybutor nie oszukuje widzów - film Sciurby to naprawdę zaskakująca adaptacja "Draculi". "Smak zła" otrzymuje ode mnie miano "najgorszego filmu jaki w życiu widziałem" - w pełni na to zasłużył. I tylko dzięki temu, że oglądałem go w dobrym towarzystwie dotrwałem do samego końca. A zakończę następującymi słowami - chcesz obejrzeć najgorszą adaptację filmową historii o Draculi? Śmiało sięgaj po "Smak zła" (ale wyłącznie na własną odpowiedzialność).

Ocena: 0/10

2 komentarze:

  1. ten film to czysty smak zła, tytuł polski jest trafny w 100% :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ten oryginalny też ma swoje wytłumaczenie, wszak reżyser i scenarzysta w jednym, czyli znakomity Frank Sciurba w niezwykle finezyjny sposób wcisnął wytłumaczenie co oznacza "Vulture's Eye" - zdaje się, że tłumaczył to popularny "VH" podczas luźnej rozmowy podczas kolacji ;-)

    OdpowiedzUsuń