niedziela, 8 czerwca 2014

Kolumbijskie ghost story

Al Final Del Espectro
(Espectro)

Rok: 2006
Gatunek: horror
Kraj: Kolumbia

Autor recenzji: Est

Od 2005 wydawnictwo Carisma wypuszczało na rynek miesięcznik "Kino Grozy". Nie był to magazyn o filmach, a po prostu wydawnictwo, którego zawartość w 99% stanowił film na dvd (dołączana była również "płachta" z informacjami o filmie i jego twórcach oraz obszerna reklama serii "Kino Grozy" wraz zapowiedziami na kolejne miesiące). Raczej słaba selekcja tytułów sprawiła (przynajmniej w moim przypadku), że ciężko mi było wierzyć w to, że serwowany przez Carismę kolejny film będzie wart wydania tych 20 zł. Ale w całej ofercie, na którą złożyło się 36 filmów trafiło się kilka prawdziwych pereł. Jedną z nich jest właśnie "Al Final Del Espectro" w reżyserii Juana Felipe Orozco.

Sam budynek, w którym mieszka Vega może spowodować ciężką depresję.

Po traumatycznych przeżyciach Vega, po namowach ojca, postanawia przez miesiąc odpocząć od całego świata i zamyka się w mieszkaniu swojego krewnego Javiera. Zasnute mrokiem mieszkanie ma pomóc dziewczynie uporać się z agorafobią i niechęcią do ludzi. Niestety sąsiedzi nie dają jej żyć w spokoju. Natrętna sąsiadka nie daje Vedze chwili wytchnienia zamęczając ją ciągłymi rozmowami. Jej chorobliwa potrzeba przyjaźni zaczyna źle działać na cierpiącą na agorafobię dziewczynę. Szybko okazuje się, że mieszkanie Javiera nie jest dobrym miejscem na odzyskanie spokoju. Vega zaczyna mieć zwidy i dziwne sny, które prowadzą ją do przypuszczeń, że mieszkanie jest nawiedzone. Od tej pory dziewczyna zdrowie psychiczne kobiety zostaje wystawione na prawdziwą próbę.

Kobieta zaczyna tracić zmysły i w całym mieszkaniu instaluje kamery.

"Espectro" to jeden z tych horrorów, podczas oglądania których można powiedzieć, że wszystko to już było. Jednak na koniec zbiera się szczękę z podłogi. Nie jest to produkcja, w której akcja jest wartka, a zwroty akcji powalają swoją mnogością. Orozco, którego "Espectro" jest debiutem reżyserskim, aplikuje widzowi obraz bazujący w głównej mierze na klimacie. Wszystko jest tu utrzymane w zimnych barwach, od razu przywodzi to na myśl amerykański remake "Ringu", w którym szare barwy były tak przytłaczające, że przerażająca była nawet podróż promem. Widać, że w kwestii scenografii kolumbijski reżyser mocno inspirował się również "Dark Water" Hideo Nakaty. Budynek, w którym mieszka Vega jest tak samo obskurny, jak miejsce zamieszkania Yoshimi Matsubary ze wspomnianego azjatyckiego filmu. Już samo spojrzenie przez wizjerek na okryty w mroku korytarz może spowodować stany depresyjne. Sam film swoją konstrukcją dość mocno przypomina "ghost story" (a nawet "kaidan"), czyli tradycyjne filmy o duchach. Jednak praktycznie brakuje tu bardzo popularnych w ostatnich czasach "jump scen", a nawet jeśli się pojawiają to nie w takiej ilości, jak w innych współczesnych horrorach. Przez dość ślamazarną akcję można odnieść wrażenie, że "Espectro" jest niezwykle nudną produkcją, ale tak naprawdę całość ogląda się wręcz błyskawicznie. Jedyne co trzeba zrobić to wejść w mroczny klimat tego filmu. Reżyser w mistrzowski sposób dawkuje kolejne informacje i pokazuje otoczenie, jakby oczami głównej bohaterki. Stąd sąsiedzi wydają się wynaturzonymi bytami próbującymi zakłócić spokój Vegi. W "Espectro" nie ma łatwych odpowiedzi, a nawet jeśli już wydawało mi się, że rozgryzłem zamysł reżysera to później okazywało się, że bardzo się myliłem. Tu też należy uznać kunszt Orozco, który jakby bawi się z widzem, którego naprowadza na konkretne rozwiązania, a później pokazuje, że były one złudne. Gra aktorska jest dobra, nie ma sztuczności, czy przesadnego dramatyzowania - każdy spełnia powierzoną mu rolę. Z całej (dość niewielkiej) obsady najbardziej na plus wybijają się Noëlle Schonwald (Vega) oraz Julieth Restrepo (sąsiadka).

Sąsiadka Vegi podkręca atmosferę strachu opowiadając historie o duchach.
"Al Final Del Espectro" to nie jest film lekki, łatwy i przyjemny. Mimo tego, że jest to horror to skłania do refleksji. Scenografia, barwy i atmosfera zaszczucia mocno oddziałują na widza. Ten wciąga niczym najlepsze azjatyckie horrory ostatnich lat. Widać, że Orozco reżyserując ten obraz mocno inspirował się filmami Hideo Nakaty, ale nie można mu odmówić oryginalności. "Espectro" to nie jest film dla wszystkich. Jeśli oczekujesz od horroru ciągłych "jump scen", krwi lejącej się strumieniami i wartkiej akcji to spokojnie możesz sobie odpuścić produkcję Orozco. Ten kolumbijski obraz w głównej mierze bazuje na straszeniu klimatem, scenografią i wywoływaniem niepewności u widza. Jedna z największych pereł z serii wydawniczej "Kino Grozy".






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz