niedziela, 21 czerwca 2015

Prawie jak w komiksie

Eliminators

Rok: 1986
Gatunek: przygodowy/sci-fi
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Kilka lat temu natknąłem się na ten plakat, zobaczyłem zwiastun i już wiedziałem, że kiedyś muszę zobaczyć "Eliminators" (a najlepiej jak najszybciej). Nad produkcją tego filmu czuwał sam Charles Band, znany przede wszystkim z serii "Puppet Master", ale również z innych "dzieł" ze stajni Full Moon. A jeżeli za czymś stoi wspomniany człowiek, to wiadomo, że może to być niesłusznie zapomniane arcydzieło złego kina.

What is this? Some kinda comic book? 
We got robots, we got cave men, we got kung fu! 

Ekipa głównych "dobrych" w komplecie.
W jakimś odludnym miejscu z dala od wszelkiej cywilizacji znajduje się forteca, w której szalony naukowiec Abbott Reeves wraz z profesorem Takadą przeprowadzają swoje eksperymenty. Używają stworzonej przez siebie machiny czasu, żeby zdobywać antyczną broń (!?). Pomaga im w tym były pilot, który po wypadku samolotowym odratowali i zamienili w Mandroida (takiego trochę Robocopa). Po tym jak Mandroid dostarcza tarczę rzymskiego legionisty Reeves wręcz rozkazuje, aby Takada wymazał pamięć ich podopiecznemu. Ten jednak się buntuje, za co zostaje uśmiercony, a tymczasem Mandroid ucieka z fortecy. Trafia do ekspertki od robotyki Nory Hunter, która postanawia mu pomóc w walce z Reevesem. Jak się okazuje ten już wcześniej był ekscentrycznym naukowcem, który dążył do objęcia władzy nad światem. Nora i Mandroid wyruszają na obrzeża cywilizacji, żeby odkryć kim naprawdę był pilot przed wypadkiem samolotowym i przeszkodzić Reevesowi w realizacji jego szatańskiego planu. Po drodze dołączają do nich podstępny i sypiący dowcipami na lewo i prawo Harry Fontana oraz ninja Kuji Takada (syn zabitego naukowca).

Perfekcyjne przebranie Mandroida, teraz już nikt nie wie, że jest w połowie robotem.
Po tym jak zobaczyłem zwiastun to wiedziałem, że szykuje się naprawdę niezła akcja w popieprzonym stylu. I oglądając "Eliminators" trochę się rozczarowałem, bo większość scen akcji z tej produkcji pokazanych zostało w zwiastunie. Nawet lepiej - niektórych scen ze zwiastuna nie było w filmie. Chociażby zabawnej kwestii głównego złola pokazanej w trailerze, z drugiej strony może jest to po prostu kwestia zmontowania dwóch kwestii. Za to nie brakuje nie do końca pasującej muzyki, słabego aktorstwa, sztucznych dialogów, tandetnych kostiumów i niezwykle chaotycznego scenariusza. Oczywiście wprawny widz złego kina bez dłuższego namysłu uzna te elementy za plusy i tak też czynię. Co prawda scenariusz był chyba pisany na kolanie w trakcie kręcenia filmu, ale nie zapomniano o umieszczeniu obowiązkowych żarcików, które aktorzy musieli kwitować głośnym rżeniem, ewentualnie musiała być puszczana charakterystyczna muzyczka. Taki dżingiel sugerujący widzowi, że przed chwilą na ekranie stało się coś zabawnego.

Mandroid w pełnej okazałości, co prawda bez mobilnego układu, ale za to z wymienialnymi rękami.
Mimo tego chaosu film przykuwa do ekranu, bo po jednej absurdalnej scenie czekałem, czym też jeszcze twórcy będą mnie w stanie zaskoczyć? I możecie mi wierzyć, że potrafią robić niespodzianki. To też dodaje uroku tej produkcji. Całkiem nieźle zmontowana została zbroja Mandroida i jego "mobilna" wersja, czyli dodatkowy moduł z gąsienicą. Widać, że jest to tylko kostium założony na aktora, ale i tak doceniam starania. Ogólnie efekty specjalnie stoją na przyzwoitym, albo nawet dobrym poziomie, zwłaszcza biorąc pod uwagę budżet filmu, który ewidentnie duży nie był. Za to rozczarowuje tempo akcji, niektóre przestoje są wręcz nie do zniesienia. Brakowało mi też jakichś ciekawych scen z Reveesem, przecież to jest główny złol, a w latach 80-tych przykładano sporą wagę do takich antybohaterów. Często lepiej pamiętało się głównego złola, niż tego nieskazitelnego bohatera. Tymczasem w "Eliminators" postać głównego antagonisty pojawia się na początku, na krótką chwilę w środku filmu i jeszcze na sam koniec. A i te nieliczne chwile nie są szczególnie godne zapamiętania. Ten niedostatek nadrabiają w jakimś stopniu drugoplanowi złole, ale to już nie jest to samo. W końcu rozczarowuje zakończenie, co zostało nadrobione sceną typową raczej dla seriali z okresu lat 80-tych, czy wczesnych lat 90-tych (świetnie było to parodiowane w odcinkach "Police Squad!").
Dobrze wykreowani drobni złole trochę nadrabiają niedostatki tego głównego złoczyńcy.
Zbierając to wszystko razem do kupy nie do końca mogę polecić "Eliminators". Zwiastun sugeruje zupełnie inną produkcję, nacechowany kiczowatymi elementami film akcji/sci-fi, tymczasem obraz okazuje się przygodówką z elementami sci-fi. Zwiastun obiecuje wyrazistego złola, a w filmie złola praktycznie nie ma. Więcej mówią o nim główni bohaterowie niż on sam pojawia się na ekranie. No i sami bohaterowie, główny nacisk położony jest na Mandroida i Norę, jeszcze jako tako zostaje wykorzystany potencjał Fontany, ale Kuji to taka zapchajdziura. Z drugiej jednak strony twórcy "Eliminators" napchali do tej produkcji tyle pozornie nie pasujących do siebie elementów, że warto to zobaczyć. Muszę przyznać, że mimo przestojów naprawdę dobrze się bawiłem podczas projekcji "Eliminators".






2 komentarze:

  1. tak patrze i po wersji mandroida mobilnej widzę że oglądałem to także wieki temu na niemieckim satelicie ;-)) nawiasem czy nasz ninja nie grał jeszcze w czymś bo mam wrażenie że widziałem go i pannę blondi w innych produkcjach ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich rzeczy jak Mandroid w mobilnej wersji się nie zapomina, więc pewnie faktycznie kiedyś to mogli puszczać na jakimś niemieckim programie.
      Co do aktorów - aktor grający Kujiego (Conan Lee) grał w wielu filmach, ale raczej małe role, nawet nie drugoplanowe. Natomiast Nora Hunt (Denise Crosby) znana jest głównie z serialu "Star Trek: The Next Generation" (to ta seria z Patrickiem Stewartem).

      Usuń