sobota, 23 kwietnia 2016

Dżungla prawie jak żywa

The Jungle Book
(Księga Dżungli)

Rok: 2016
Gatunek: przygodowy/familijny
Kraj: USA

"Księga Dżungli" z 1967 roku to była prawdziwa rewelacja (przynajmniej tak ją zapamiętałem). Ze swoich szczenięcych lat pamiętam, że praktycznie wszystko co wyglądało ciekawiej niż przygody naszego Reksia momentalnie przyciągało uwagę. Stąd też zawsze specjalne miejsce w życiu każdego dzieciaka dorastającego w latach 90-tych zajmowały animowane filmy Disney'a. I nieważne, że spora część tych postępowych wówczas produkcji powstała w latach 40-tych, 50-tych, czy 60-tych. Mimo tego wyglądały świeżo, a jako dzieciak byłem spragnionych kolejnych historii, które rozpoczynał widok niesamowitego zamku z wielkim napisem "Walt Disney Pictures". Prawdę mówiąc niespecjalnie interesowałem się "Księgą Dżungli" w reżyserii Jona Favreau (tak, tego odpowiedzialnego za dwie pierwsze filmowe części przygód Iron Mana). Dopiero po obejrzeniu zwiastuna wiedziałem, że po prostu muszę to zobaczyć na srebrnym ekranie.


Sama linia fabularna "Księgi Dżungli" pozostała niemal nienaruszona. Mowgli to chłopaczek, który wychowywał się wśród zwierząt. Jego pierwszą opiekunką była czarna pantera o imieniu Bagheera. Jednak ta szybko znalazła młodziakowi lepszą rodzinę w postaci wilczego stada. Od teraz to szare drapieżniki dbały o rozwój chłopca i uczyły go jak przetrwać w dziczy. Jednak obecność "ludzkiego szczenięcia" szybko przyciągnęła krwiożerczego Shere Khana. Tygrys nie tylko przestrzegał stado wilków przed niebezpieczeństwem, które niesie ze sobą człowiek (zwłaszcza przed "szkarłatnym kwiatem"), ale też groził, że nie cofnie się przed niczym, żeby zabić "ludzkie szczenię" panoszące się po dżungli. Chłopiec dla dobra swojej wilczej rodziny postanowił ruszyć dalej, w poszukiwaniu ludzkiej osady. W podróży towarzyszyć mu będzie Bagheera, a na jego drodze staną różne przeszkody, nowi wrogowie, ale też niespodziewani przyjaciele. Mowgliego czeka prawdziwy sprawdzian przetrwania w dziczy.


Zwiastun "Księgi Dżungli" był zrobiony świetnie i obiecywał naprawdę wiele. Miała to być "Księga Dżungli" na miarę naszych czasów (parafrazując słowa z "Misia"). I faktycznie wizualnie jest to prawdziwy majstersztyk. Wszystko zostało tu dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Podejrzewam, że 99% filmu było realizowane na tle zielonego tła. Oczywiście to żaden zarzut, bo gdyby nie gadające zwierzęta to faktycznie można by pomylić te wszystkie plenery z rzeczywistością. Cała scenografia (obojętnie czy wygenerowana komputerowo, czy też nie) jest świetna, dopieszczona do najmniejszego ziarenka piasku, czy źdźbła trawy, albo listka. Zwierzęta też wyglądają olśniewająco. Naprawdę ciężko się do czegoś przyczepić. No dobra, ale coś musi być nie tak, prawda? Niestety trafiła się łyżka dziegciu w tej beczce miodu (pewnie wyżartego przez Baloo). A jest nią samo prowadzenie akcji. Z początku zwracałem uwagę na wszystkie szczegóły, zachwycałem się wyglądem dżungli, wyglądem zwierząt, ich animacją, całym tym cyber-realizmem, który stworzyli filmowcy. Jednak gdzieś bokiem przechodziła warstwa fabularna, która pozbawiona pioseneczek znanych z produkcji z 1967 roku szybko zaczęła się rozmywać. Nagle okazało się, że historia sama w sobie nie ma za wiele do zaoferowania. 


Zresztą to też kwestia bardzo nierównego tempa akcji i co chyba ważniejsze małej ilości humoru. Filmy przeznaczone dla najmłodszych widzów przyzwyczaiły mnie do tego, że wręcz opływają w przyzwoity humor serwowany praktycznie co chwilę (oczywiście mam na myśli te lepsze produkcje). Tutaj żarciki są naprawdę dobre i bardzo trafione, ale pojawiają się zbyt rzadko. I teraz nie wiem, czy te wszystkie animowane filmy dla dzieciaków za bardzo mnie rozpieściły, czy faktycznie twórcy nowej "Księgi Dżungli" tak bardzo się skupili na dopieszczaniu wizualnej części filmu, że zapomnieli o humorze. W każdym razie w tym elemencie czułem spory niedosyt. Wracając do kwestii nierównomiernie rozłożonej akcji, początek historii jest wprowadzeniem, więc ciężko oczekiwać fajerwerków, jednak wraz z rozwojem historii akcji wcale nie ma więcej. Gdzieś po godzinie czasu zaczyna trochę wiać nudą. Zdecydowanie najlepsze momenty tej produkcji wiążą się z obecnością Baloo. Kiedy na ekranie pojawia się wielki niedźwiedź zaczyna się zabawa. Gdzieś znika poważny wydźwięk historii, na bok odchodzi poczucie zagrożenia, czy wszelkie niebezpieczeństwa dżungli. Niestety jest to dość krótki fragment całej "Księgi Dżungli". Co ciekawe w filmie dla dzieci pojawiają się "jump sceny", głównie z udziałem Shere Khana, który nie raz podejmuje walkę z innymi drapieżnikami. A same potyczki wyglądają bardzo realistycznie. 


Po tych wszystkich narzekaniach (i peanach również) muszę pochwalić jeszcze jeden element filmu, a jest nim jedyny żywy aktor, który pojawiał się na ekranie. Mający aktualnie niespełna 13 lat Neel Sethi wcielający się w Mowgliego odwalił kawał dobrej roboty. I uświadomiłem to sobie, kiedy pojawiła się scenka z małymi wilczkami (oczywiście wygenerowanymi w CGI). Chłopaczek naprawdę musiał się nieźle postarać, żeby jego ruchy wyglądały naturalnie mimo tego, że na ekranie widać jak odpycha wilczki nie chcąc się z nimi bawić, to na planie zapewne odpychał "namolne" powietrze. Rola Mowgliego na pewno nie była prosta, jak na debiut takiego młodego aktora, ale widać, że chłopaczek został świetnie pokierowany i w całym filmie zachowuje się bardzo naturalnie. "Księgę Dżungli" widziałem w wersji zdubbingowanej i nie wypada ona źle. Poszczególne zwierzaki mają dobrze dopasowane głosy i naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Jedynie mam wrażenie, że Piotr Fronczewski (z całym szacunkiem dla tego aktora, również dubbingowego) nie ma w swoim głosie takiego szaleństwa, jak Christopher Walken - obydwaj panowie podkładają głos Królowi Louie (gigantycznemu orangutanowi). I mimo tych narzekań, nierównego tempa akcji, trochę zbyt poważnego tonu historii, za małej ilości humoru to jednak muszę przyznać, że nowa "Księga Dżungli" jednak mi się podobała. Przede wszystkim cenię ją za kunszt z jakim filmowcy podeszli do strony wizualnej, ta jest dopracowana w najmniejszych szczegółach i powinna zadowolić nawet największych malkontentów.



Po niemalże pięćdziesięciu latach Disney postanowił na nowo opowiedzieć historię, która bawiła całe pokolenia dzieciaków. Nowa "Księga Dżungli" miała być dopieszczona w najmniejszych szczegółach i dostosowana do aktualnych standardów. I zwiastun tej produkcji obiecywał naprawdę wiele. I większość z tych obietnic została spełniona, film wygląda olśniewająco i niezwykle realistycznie, mimo tego, że mamy tu do czynienia z gadającymi zwierzętami. W całym tym pędzie do osiągnięcia niemalże wizualnej ekstazy zapomniano trochę o innych elementach, takich jak równe rozłożenie tempa akcji, scenki humorystyczne (trochę jest, ale za mało), atmosfera zabawy (zdecydowanie za mało Baloo) i ostatecznie nie ma doprecyzowania kto powinien być odbiorcą tego filmu. Oglądając "Księgę Dżungli" widziałem, że dzieciaki po jakimś czasie zaczęły się nerwowo kręcić, co przeważnie jest oznaką nudy. Czyżby wyreżyserowana przez Jona Favreau nowa wersja przygód Mowgliego była skierowana do dorosłych widzów? Biorąc pod uwagę dopieszczenie wizualne i obecność "jump scen", realistyczne pojedynki drapieżników, czy poważny ton całej historii można by tak przypuszczać.






7 komentarzy:

  1. Wielbiłam kiedyś Księgę Dżungli :)
    Chłopczyk zapewne odpychał zwyczajne maskotki, potem podstawia się w ich miejsce animację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś na takiej zasadzie. http://pudelekx.pl/tak-efekty-specjalne-zmieniaja-filmy-i-seriale-zdjecia-52833

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak nie do końca, bo jednak te wilczki nie leżały, a "atakowały" go z różnych stron.

      Usuń
    2. Nie twierdzę, że leżały, pewnie doszły jakieś linki, czy silniczki. W każdym razie sama animacja zapewne podstawiona w ten sposób, tak robi się w wielu filmach, aby ruch aktora był bardziej realistyczny. Taka makieta pomaga również animatorom w prawidłowym ustawieniu. Zabawnie to czasem wygląda: http://tiny.pl/g73qp http://tiny.pl/g73qj http://tiny.pl/g73q1

      Usuń
  3. w sumie była już aktorska wersja ksiegi chyba w l50 jak dobrze pamiętam użyli tam wtedy prawdziwych zwierząt i wypchanych ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konkretnie w 1942, ale to nie wyszło od Disney'a. Swoją drogą chyba używali tam nie tylko prawdziwych zwierząt i tych wypchanych, ewidentnie coś jest nie tak z tym krokodylem :P
      http://www.tvfoodanddrink.com/pics_sept11/jungle_book_two.jpg

      Usuń
    2. stare metody de best xDD

      Usuń