sobota, 10 września 2016

Filmy za "Dychę": Diabelski wynalazek Edisona

The Brink
(Spirala zła)

Rok: 2006
Gatunek: horror
Kraj: USA

Są takie filmy, których lepiej nie oglądać. I nie jest to kwestia tego, że są stratą czasu. One po prostu sprawiają wrażenie totalnie amatorskich. Jakby pierwsza z brzegu osoba zebrała znajomych, chwyciła za kamerę i z jakimś szczątkowym pomysłem na scenariusz zaczęła kręcić. Do takich produkcji zaliczyłbym "Spiralę zła", która jednak ma reżysera, który nadal robi filmy. A nawet obsadę złożoną z aktorów, którzy gdzieś tam jeszcze grali. Trochę mnie to dziwi, ale jeszcze bardziej dziwi mnie, że taka produkcja jak "Spirala zła" doczekała się oficjalnej dystrybucji w Polsce. Podziękowania za to należą się firmie Carisma, która dbała o to, żeby tego typu łakome kąski trafiały na półki sklepowe w naszym kraju.



Thomas Edison ma na swoim koncie sporo bardziej i mniej przydatnych wynalazków, jednym z tych drugich jest przedziwne urządzenie, które pozwalało na kontaktowanie się ze zmarłymi. Megan w jakimś starym domu na strychu znajduje plany konstrukcyjne tego dziwacznego sprzętu. Postanawia wraz z dwójką znajomych wybrać się do opuszczonego domu, w którym mają zbudować tajemniczą maszynę i spróbować skontaktować się ze zmarłymi. Do ekipy dołącza jeszcze były chłopak Megan, który będzie pełnił rolę sceptyka.



No i tyle, już fabuła "Spirali zła" jest nieinteresująca. Wyobraźcie sobie jak w takim razie wypada sam film. Jego największym plusem jest czas trwania, niecałe 70 minut można jeszcze wytrzymać. Poza tym jednym elementem nie jestem w stanie przywołać innych plusów. Wątpię, żeby tutaj był jakiś scenariusz, pomysł na film był na pewno, ale scenariusza chyba zabrakło. Przez pierwsze pół godziny "Spirali zła" kompletnie nic się nie dzieje, grupka jedzie gdzieś na całkowite odludzie, żeby dotrzeć do zabitego dechami domu. I tyle. Później siedzą i czekają. Ciekawie wypada tutaj praca kamery. Wygląda to tak, jakby operator cały czas korzystał z opcji przybliżenia. Nie ma żadnych zdjęć z oddalenia, czy prób pokazania całych sylwetek bohaterów. Może to był zamysł reżysera, żeby widz odczuwał swojego rodzaju immersję, żeby się czuł jakby brał udział w tych nudnych wydarzeniach. Sama jakość obrazu bardziej przypomina jakieś produkcje klasy B z lat 90-tych. A przecież "Spirala zła" to film z 2006 roku, czyli jakby nie patrzeć ma dopiero 10 lat. Powstał w tym samym roku, w którym swoje premiery miały takie hity jak "Casino Royale", "300", "Children Of Men", czy "The Prestige". I już nie będę się czepiał, że obraz jest w formacie 4:3, a nie panoramicznym, bo to i tak by nie sprawiło, że "Spirala zła" stałaby się nagle lepszym filmem. 



Oczywiście, żeby osiągnąć lepszy efekt straszenia (w końcu to horror) większość scen jest skąpana w ciemności. Nawet jedna z postaci w pewnym momencie pyta, dlaczego zawsze próbują przywołać ducha w nocy. Nie pada na to żadna sensowna odpowiedź. Widocznie twórcy też nie bardzo wiedzieli dlaczego, więc po prostu strzelają kolejne sceny bez żadnego normalnego oświetlenia. Akurat w przypadku niskobudżetowych produkcji ma to pewien sens, bo w mroku da się ukryć taniość. Dzięki temu "przerażające" duchy pojawiające się w filmie to ludzie z minimalną charakteryzacją, bo nie trzeba było robić z tym nic więcej. To, że w tego typu produkcjach aktorstwo jest słabe już się przyzwyczaiłem, ale tutaj jest ono na poziomie jasełek w szkole podstawowej, albo nawet na niższym. Aktorka wcielająca się w postać głównej bohaterki gra ciągle jedną miną (możecie ją zobaczyć na zdjęciu poniżej, a tę minę prezentuje przez całe 70 minut filmu). Ale ją przynajmniej kojarzę z innej produkcji - grała jakąś małą rólkę w "Jurassic Attack" (taka niskobudżetówka o dinozaurach). Natomiast pozostali chyba byli brani z ulicy, albo to jacyś znajomi reżysera. Po co powstał ten film? Nie wiem. Jak to się stało, że Carisma zdecydowała się dystrybuować go na terenie Polski? Nie wiem.



Za każdym razem, kiedy oglądam produkcję pokroju "Spirali zła" staram się wyciągnąć z niej jakieś plusy. Może pojawi się jakiś znanych aktor (jak w "Buncie zmarłych"), a może pomysł na film jest groteskowy (jak w "Gównianym potworze"), albo jest to kretyńska wariacja na temat znanej historii (np. "Inwazja zabójczych klonów", czy "Smak zła"). Jednak tutaj takich smaczków nie znalazłem. Ten film nawet nie jest śmieszny. W takich produkcjach widać nieporadność twórców, którzy ewidentnie przeliczyli się odnośnie swoich umiejętności i możliwości. Ale nie tutaj. W "Spirali zła" nawet ta nieporadność denerwuje. Sceny gore przypominają te z "Fabryki śmierci" (z obydwu części). Chyba sam reżyser też był znudzony podczas kręcenia "Spirali zła". Niestety poza tym, że film jest krótki (już przeboleję to 70 minut) nie ma tutaj żadnych plusów. Dosłownie żadnych.





2 komentarze:

  1. dodam plus numer 2 był tani ;-p a inne filmy tego pana też prezentują ten sam poziom ?? czy ten był wypadkiem przy pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był nawet tańszy niż 10 zł, ale to i tak za duże pieniądze na taką szmirę. Co do samej postaci reżysera - ten gość odpowiadał tutaj dosłownie za wszystko, więc pewnie się spinał jak tylko mógł, żeby coś z tego filmu wyszło. Innych jego produkcji nie widziałem i prawdę mówiąc boję się po nie sięgać. Chociaż jak znajdę "Primitive" to pewnie rzucę okiem, bo ma ciekawą okładkę...

      Usuń