środa, 3 stycznia 2018

Fourteen Shades Of Blanks (część 1)

Billy Blanks to jedna z najbardziej charakterystycznych postaci kina kopanego lat 90-tych. To właściciel niezwykle rozpoznawalnej fryzury, którą do tej pory próbuje mu nieudolnie podkraść detektyw Rutkowski. Jednak każdy, kto widział chociaż raz Blanksa w akcji ten wie, że w jego przypadku na pierwszy plan wysuwają się jego niesamowite umiejętności sztuk walki. Śmiem twierdzić, że jego kopnięcia z półobrotu wypadają zdecydowanie lepiej od tych, które rozsławiły Chucka Norrisa. I sama postać Billy'ego Blanksa to też trochę moje dzieciństwo. Wszak dzięki lokalnym dystrybutorom (pewnie niezbyt legalnym) nie raz odwiedzając wypożyczalnię kaset VHS natykałem się na kolejne produkcje z Billym w roli głównej. Do dziś pamiętam jak będąc w początkowej fazie fascynacji komiksami Marvela (dzięki ci TM-Semic) w oczy rzuciła mi się okładka "TC 2000" i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Superbohaterowie istnieją naprawdę! Ponadto mam wrażenie, że Billy Blanks jest jednym z najbardziej niedocenianych i często pomijanych aktorów kina akcji. Z tych też powodów zdecydowałem się zrobić przegląd 14 pozycji z filmografii Billy'ego Blanksa. Z uwagi na dość obszerny materiał (chciałem krótko, ale nie wyszło) musiałem podzielić tekst na dwie części, a po nich pojawi się jeszcze krótkie (tym razem bardzo się postaram) podsumowanie, czyli właściwe top 14, w których wezmę pod uwagę zarówno jakość danej produkcji (oczywiście pod kątem rozrywkowym), oraz stopień udziału Billy'ego w głównym wątku (tzn. jaką pełni rolę). Pierwsza część tekstu "Fourteen Shades Of Blanks" zamyka się na roku 1992.



Driving Force
Rok: 1989
Gatunek: akcja/sci-fi
Kraj: USA/Filipiny

W "Driving Force" Billy Blanks zagrał swoją pierwszą poważną rolę, chociaż już miał okazję pojawić się w innej produkcji z 1986 roku. Wyskoczył na ekran na niespełna minutę w filmie akcji zatytułowanym "Low Blow". W "Driving Force" Billy wciela się w jednego z dwóch cyngli głównego złola, którego gra Don Swayze. Post-apokaliptyczna wizja świata, w której najlepiej płatnym i jednocześnie najbardziej niebezpiecznym zawodem jest kierowca lawety. Głównym bohaterem jest Steve (Sam J. Jones - tak, ten sam, którego możecie kojarzyć z kinowego "Flasha Gordona"), ojciec swojej córki, który w zniszczonym do cna świecie próbuje znaleźć pracę i zapewnić swojemu dziecku godną przyszłość. W końcu udaje mu się złapać pracę przy zgarnianiu powypadkowych samochodów. Jednak okazuje się, że jest to ciężkie zajęcie pełne niebezpieczeństw, a przede wszystkim zajadłej konkurencji, która nie cofnie się przed niczym, żeby podebrać swoim przeciwnikom zlecenie. Billy Blanks nie odgrywa tutaj zbyt wielkiej roli, ale jest jednym z najważniejszych pomagierów głównego złola. Chociaż muszę przyznać, że wypada dość dziwnie utrzymując bardzo niski tembr głosu (nawet sprawia wrażenie dubbingowanego). Sam film jest jak najbardziej godny polecenia. Jego prawdziwą ozdobą jest plakat, który nijak się ma do samej treści tej produkcji.




Bloodfist
Rok: 1989
Gatunek: akcja/turniejowy
Kraj: USA/Filipiny

To pierwszy film, w którym główna rola została powierzona Donowi Wilsonowi, znanemu również jako Don "The Dragon" Wilson. Sama historia jest bardzo typowym przedstawicielem kina kopanego z późnych lat 80-tych. "Bloodfist" to film turniejowy, gdzie widz towarzyszy głównemu bohaterowi, który rozwija swoje zdolności i pnie się coraz wyżej w drabince turniejowej. Oczywiście wszystko to tylko po to, żeby na samym końcu stoczyć bój ze swoim największym nemesis. Don "The Dragon" Wilson gra amerykańskiego kickboksera, którzy przybywa do Manilli, żeby rozwiązać zagadkę śmierci swojego brata. Jego prywatne śledztwo zaprowadza go na lokalny turniej sztuk walki, gdzie jednym z trudniejszych przeciwników naszego głównego bohatera zostaje Billy Blanks. Niestety tutaj również Billy nie otrzymał zbyt dużej roli (chociaż plakat zdaje się sugerować coś innego). Mimo tego wypada zdecydowanie lepiej niż sztywny niczym kij od szczotki Don Wilson. Sam film odznacza się niebywałym twistem, który można porównać z tymi serwowanymi przez M. Night Shyamalana.




Lionheart
Rok: 1990
Gatunek: akcja/turniejowy
Kraj: USA

O ile w poprzednich produkcjach Billy Blanks próbował się przebić za sprawą swoich małych, ale jednak wyraźnych ról, to w przypadku "Lionheart" jego udział jest czysto symboliczny. Już na początku jako jeden z legionistów zostaje dotkliwie pobity przez JCVD - na koniec zaliczając efektowny przewrót będący następstwem otrzymania kopniaka. Co ciekawe Blanks nie prezentuje tutaj w ogóle swoich umiejętności, po prostu jest jednym z gości, których bez większych problemów ma wbić w ziemię główny bohater. "Lionheart" to kolejny film turniejowy, ale tym razem dotyczący nielegalnych walk, w których bogaci ludzie wystawiają swoich faworytów i stają się jeszcze bogatsi. Lyon Gaultier (JCVD) ucieka z Legii Cudzoziemskiej do USA, żeby zbadać sprawę śmierci swojego brata i zatroszczyć się o byt jego rodziny. Jednak jako uciekinier jest pozbawiony wszelkich środków do życia. Żeby wyjść z dołka decyduje się wziąć udział w ulicznym turnieju sztuk walki. Przechodząc kolejne szczeble w karierze podziemnego wojownika musi pokonywać coraz bardziej wymagających rywali oraz umykać depczącym mu po piętach oficerom Legii Cudzoziemskiej. "Lionheart" to prawdziwy klasyk epoki VHS, którego po prostu trzeba zobaczyć. Niestety jak wspomniałem rola Billy'ego Blanksa była tutaj tylko symboliczna, a szkoda, że nie zaoferowano mu roli głównego złego, bo na pewno byłby lepszy niż nijaki Attila.




China O'Brien II
Rok: 1990
Gatunek: akcja/komedia/kryminalny
Kraj: USA

Pamiętacie szczątkową rolę Billy'ego Blanksa w "Lionheart"? W drugiej odsłonie serii przygód Chiny O'Brien (Cynthia Rothrock) jego udział jest niemal podobnych rozmiarów. Oglądając ten film wpatrywałem się w każdą pojawiającą się na ekranie postać i już byłem pewien, że ktoś się pomylił umieszczając nazwisko tego mistrza karate na liście płac. Ale dzięki wytrwałości i jednak całkiem dobrej zabawie jaką zaoferował mi "China O'Brien II" dotrwałem do momentu, w którym bohater tego zestawienia pojawia się na ekranie. Billy ponownie gra oprycha, a raczej jednego z wielu, którzy po krótkim starciu, z którymś z bohaterów musi się położyć nieprzytomny na ziemi. Postać grana przez Blanksa pojawia się dopiero pod koniec produkcji i po krótkiej, ale dość efektownej walce wypada z rozgrywki. Mimo tego warto zobaczyć "China O'Brien II" z uwagi na ciekawe połączenie kina kopanego i komedii, a przede wszystkim z powodu ubrania tego wszystkiego w lekkie familijne szaty. Główną bohaterką całej afery jest China O'Brien, która strzeże prawa w małym amerykańskim miasteczku. Ta filigranowa blondyneczka staje w obliczu prawdziwego zagrożenia, kiedy z konwoju policyjnego ucieka groźny wąsacz o nazwisku Charles Baskin. Ten szybko zaczyna terroryzować okolicę i w mgnieniu oka reaktywuje swój gang. Tylko China O'Brien potrafiąca skopać dupsko nawet najbardziej rosłemu dryblasowi może stanąć mu na przeszkodzie. Trochę też pomaga jej grupka przyjaciół, ale tylko trochę. Film idealny do obejrzenia przy niedzielnym obiedzie w rodzinnym gronie.




The King Of Kickboxers
Rok: 1990
Gatunek: akcja/kryminalny
Kraj: Hong Kong/USA

Po symbolicznych i małych rolach w końcu przyszła pora na coś większego. Tym razem Billy Blanks wciela się w rolę nemesis głównego bohatera. Na 20 lat przed głównym wątkiem fabularnym młody Jake Donahue przebywa w Tajlandii wraz z bratem. Tutaj starszy z rodzeństwa wygrywa w turnieju sztuk walki, co nie podoba się lokalnym gangsterom, którzy za sprawą morderczego Khana (Billy Blanks) próbują naprostować wypaczoną sytuację. Ten zabija zwycięzcę turnieju i maltretuje młodego Jake'a. Dwadzieścia lat później nasz bohater (Loren Avedon) jest jednym z najlepszych policjantów na zachodnim wybrzeżu USA. Zostaje mu przydzielone zadanie zbadania sprawy tajemniczych taśm, na których zarejestrowane są prawdziwe morderstwa. Okazuje się, że zabójcą na tych filmach jest nie kto inny, ale właśnie Khan. Jake wyrusza do Tajlandii, żeby zbadać sprawę i jednocześnie pomścić śmierć swojego brata sprzed 20 lat. Aż dziwne, że twórcy filmu nie zdecydowali się ozdobić plakatu wyświechtanym hasełkiem "This time it's personal". Billy Blanks wreszcie odgrywa większą rolę w fabule i dzięki temu może zaprezentować spory wachlarz umiejętności, które bez problemu przyćmiewają niejedną gwiazdę kina kopanego epoki VHS. A już na pewno uwypuklają braki Avedon wcielającego się w głównego bohatera. Billy świetnie sprawdza się jako psychopatyczny złol, a przecież charakterystyczni przestępcy w kinie akcji niejednokrotnie pełnią dużo ważniejszą rolę niż pozytywni bohaterowie, a już na pewno są lepiej zapamiętywani. Sam "The King Of Kickboxers" prezentuje się naprawdę ciekawie, a to głównie za sprawą dość niekonwencjonalnego podejścia do kina kopanego, bo wreszcie dostajemy coś bardziej oryginalniejszego niż po prostu kolejny film turniejowy.




Timebomb
Rok: 1991
Gatunek: akcja/dramat/sci-fi
Kraj: USA

Jeżeli widzieliście wcześniejsze filmy, w których pojawił się Billy Blanks to w przypadku "Timebomb" nie będziecie zaskoczeni. Nasz mistrz karate i pomysłodawca tae bo wciela się w jednego z cyngli głównego złego. Jednak jest to rola dużo większa niż w dotychczasowych produkcjach (oczywiście poza "The King Of Kickboxers"). Co prawda Billy gra jednego z wielu morderców, ale przewija się przez ekran dość często. Chociaż przeważnie zamiast sprzedawać efektowne kopniaki to operuje pistoletem. Tym razem produkcja z Blanksem okazała się wyjść poza standardową formułę filmu turniejowego, czy zwykłego akcyjniaka. Główną gwiazdą "Timebomb" jest znany z pierwszej części "Terminatora" Michael Biehn (pamiętacie Kyle'a Reese'a?). Eddy Kay jest zegarmistrzem, ułożonym człowiekiem żyjącym z dnia na dzień, ale nie narzekającym na szarość swojej egzystencji. Jednak naszego bohatera w sytuacjach stresowych nawiedzają dziwne wizje, w których to z zimną krwią morduje ludzi. Eddy dalej prowadziłby swoje szare życie, gdyby nie wybuch budynku, w którym znajdował się jego zakład. Kay w bohaterski sposób ratuje kobietę i dziecko z płonącego budynku i staje się głównym punktem telewizyjnych wiadomości. Przez tę sytuację jego byli zwierzchnicy zaczynają nasyłać na niego bandziorów, a Eddy umykając im próbuje rozwikłać zagadki swojej tajemniczej przeszłości. "Timebomb" to film bardzo nierówny. Początek jest naprawdę obiecujący, ale im dalej w las tym robi się coraz bardziej nudno. Po godzinie już zacząłem gorączkowo sprawdzać, ile jeszcze zostało do końca. Mimo ciekawego zamysłu realizacja mocno kuleje, a scenariusza nie wystarczyło na pełne 90 minut. Przez to sporo scen jest niepotrzebnie rozwleczonych, masa scen jest niepotrzebnych, a głównego bohatera ciężko polubić. I oczywiście wielka szkoda, że reżyser nie zdecydował się wykorzystać umiejętności sztuk walki Billy'ego.




Pomiędzy "Timebomb" i "Talons Of Eagle" Billy Blanks wystąpił w jeszcze w "The Last Boy Scout", gdzie zagrał obok Bruce'a Willisa i Damona Wayansa. Co ciekawe sporo osób nie siedzących w kinie akcji z czasów VHS zna tego aktora głównie z tego filmu. Dlaczego jednak nie zdecydowałem się szerzej wspomnieć o tej produkcji? Głównie dlatego, że Billy Blanks pojawia się na samym początku na jakie 15 sekund, po czym strzela sobie w głowę. I na tym kończy się jego udział.


Talons Of The Eagle
Rok: 1992
Gatunek: akcja/przygodowy
Kraj: Kanada

Film "Talons Of The Eagle" był wielkim przełomem w karierze Billy'ego Blanksa. Nie dość, że w końcu zagrał postać pozytywną, to jeszcze był jednym z głównych bohaterów historii, która tylko w minimalnym stopniu ocierała się o schemat kina turniejowego. Blanksowi partnerował jeden z producentów "Szponów Orła", czyli Jalal Merhi (drogi tych aktorów jeszcze zejdą się w przyszłości na dwóch planach zdjęciowych). Billy Blanks wciela się w rolę nowojorskiego policjanta Tylera Wilsona, który zostaje wysłany do Toronto, żeby wesprzeć kanadyjskich tajniaków w walce ze zorganizowaną przestępczością. Wilson razem z Michaelem Reedem (Jalal Merhi) mają za sprawą turnieju sztuk walki wejść w struktury mafii kierowanej przez pana Li (James Hong). Ich głównym celem jest dotarcie do tajnego kontaktu wewnątrz organizacji przestępczej i doprowadzenie do aresztowania głównodowodzącego mafią. "Talons Of The Eagle" to ciekawa zbitka wszystkiego, co najlepsze w kinie kopanym z lat 90-tych. Mamy tutaj sporo suchego humoru, wykorzystanie "efektu Dolpha" (w przypadku obydwu bohaterów), mordercze przygotowania do turnieju, malutki turniej, charakterystycznych złoczyńców (Mathias Hues i James Hong) i w końcu efektowne bitki. Billy Blanks całkiem nieźle dał sobie radę z udźwignięciem jednej z głównych ról. A już na pewno wypadł lepiej niż Jalal Merhi, którego gra aktorska i umiejętności sztuk walki pozostawiają wiele do życzenia. Sam film to typowa niezobowiązująca rozrywka w pełni reprezentatywna dla kina klasy B z czasów świetności VHS.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz