poniedziałek, 14 lutego 2011

The Messengers 2 (2009)

The Messengers 2: The Scarecrow
(Posłańcy 2: Na przeklętej ziemi)

Rok: 2009
Gatunek: horror
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

W 2007 roku kina nawiedził raczej średniej klasy horror o tytule "The Messengers", w którym dużą rolę odgrywały kruki, zjawiska paranormalne, wszelkie zwidy, a rozwiązanie zagadki w pełni rozumnemu widzowi nasuwało się najpóźniej w połowie filmu. Czyli fabuła niezbyt skomplikowana, chociaż mogłoby się wydawać inaczej. Była tajemnica, wszystko dobrze się skończyło, aż tu nagle ktoś wpadł na pomysł (jak to często bywa), żeby sequel (czy też prequel) "The Messengers", traf chciał, że ów obraz trafił od razu na rynek wideo.



Jak sprawić, żeby ktoś poza wielbicielami pierwotnego obrazu sięgnął po ten film? Najlepiej zatrudnić znanego aktora, tutaj do głównej roli został wybrany Norman Reedus ("The Boondock Saints", "The Boondock Saints 2", "Gossip") - nie jest to może wybitny aktor, ale kilka dobrych ról mu się trafiło w karierze. W każdym razie do "The Messengers 2" w zupełności wystarczy. Teraz trzeba sobie zadać pytanie - czy ten film to na pewno sequel? Oj, chyba nie. Owszem, akcja toczy się na farmie, znowu mamy do czynienia z tajemnicą, ale praktycznie od samego początku widzowi podawana jest oczywista odpowiedź na pytania "co tu się dzieje?" i "jak to się skończy?". Praktycznie od momentu pojawienia się na ekranie stracha na wróble można bez większych problemów przewidzieć przyszłe wydarzenia. Jedyny ciekawy motyw to wplecenie w całą tą historię jakichś wierzeń indiańskich (czy faktycznie Indianie oddawali cześć strachowi na wróble? Trochę to naciągane). I tak od początku towarzyszymy głównemu bohaterowi, który jest wzorem wszelkich cnót i oddanym chrześcijaninem. Kocha swoją żonę, dzieci i za wszelką cenę stara się im zapewnić byt na przyzwoitym poziomie - jest takim odpowiednikiem biblijnego Hioba, który co by nie robił to jego starania spełzają na niczym. A nawet jak już wszystko idzie po jego myśli to żona zaczyna się zachowywać jakby mieli nie wiadomo jakie problemy - ten aspekt jest o tyle dziwny, że praktycznie nic strasznego nie dzieje się w tym małżeństwie. Sam strach ożywa dopiero pod koniec filmu (w widoczny sposób), żeby zaprowadzić sprawiedliwość. Wygląda całkiem nieźle, ale patykowate ciało sprawia wrażenie tak kruchego, że silniejszy wiatr mógłby je pogruchotać.

Ogólnie rzecz biorąc "The Messengers 2" to żaden sequel (ani prequel). To zupełnie nowy film, który za sprawą tytułu miał przyciągnąć do siebie wielbicieli "The Messengers" z 2007 roku. Historia przedstawiona w filmie jest całkiem ciekawa, ale kompletnie nie straszy. Kilka scen nakręconych na polu kukurydzy i groteskowo kruchy strach na wróble nie są w stanie nikogo zaskoczyć. Klimat też gdzieś uleciał w trakcie tego obrazu - jedynie główny bohater może wzbudzać sympatię - wzorowy ojciec rodziny, który za wszelką cenę próbuje utrzymać swoją rodzinę. Norman Reedus dobrze poradził sobie w tej roli, ale przez cały film miałem przed oczami Murphy'ego z "The Bondock Saints". "The Messengers 2" to bardziej dramat niż horror i wcale nie musi się spodobać tym, którzy chętnie sięgają po raz kolejny po film z 2007 roku.

Ocena: 5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz