poniedziałek, 26 grudnia 2011

11-11-11 (2011)

11-11-11

Rok: 2011
Gatunek: horror
Kraj: USA/Hiszpania

Autor recenzji: Est

Dwa lata temu swoją premierę miał film "2012", który traktował o końcu świata. Wszystko było pokazane w epicki (amerykański) sposób, niektóre sceny były wręcz przerysowane, nie brakowało też nadmuchanego patosu, który w żaden sposób się w tym filmie nie sprawdził. W efekcie film był efekciarską, hollywoodzką superprodukcją, która zakładała gigantyczne zyski na całym świecie. Myślałem, że podobnie będzie się miała sprawa z amerykańsko-hiszpańskim filmem "11-11-11". Kiedy zobaczyłem zwiastun postanowiłem sobie odpuścić oglądanie tego obrazu...jednak się skusiłem.



Joseph Crane jest wziętym amerykańskim pisarzem, który nie tak dawno przeżył tragedię - pod wpływem jego książek ktoś podłożył ogień pod jego dom. Podczas pożaru zginęła jego żona oraz syn. Od tamtej pory Joseph próbuje żyć z tragedią z niedalekiej przeszłości. Nie przestaje pisać nowych książek (każda z nich okazuje się bestsellerem), uczęszcza na spotkania grupy wsparcia, stara się żyć dalej. Jednakże przeszłość zaczyna się odzywać w jego snach. Nawiedzają go obrazy płonącego domu, jego żony i syna wołających o pomoc, oraz tajemnicza kamienna figura anioła. Do tego wszystkiego zaczyna się mieszać również liczba 11. Pewnego dnia dzwoni do niego jego brat Samuel, mieszkający z ojcem w Barcelonie. Informuje Josepha, że ojciec jest już na skraju śmierci. Ten bez zastanowienia rusza do Hiszpanii, gdzie będzie mógł ostatecznie rozwiązać zagadkę cyfry 11.

Patrząc na fabułę film przypomina bardziej "Number 23" z Jimem Carreyem w roli głównej niż "2012". Jednak przed projekcją byłem przekonany, że "11-11-11" to kolejna wymyślona przez kogoś data końca świata. W każdym razie zadaniem głównego bohatera nie jest walka o życie z umierającą planetą, ale walka z demonami. Darrena Lynna Bousmana to horror o podłożu religijnym, w którym występuje wiele nawiązań do religii chrześcijańskiej. Największym atutem filmu jest klaustrofobiczna atmosfera panująca w domu rodzinnym Josepha, mroczny klimat, który nawet z malowniczej Barcelony zrobił szare, smutne i pozbawione ciepła miejsce (pokazanie wszystkiego w zimnych barwach). Natomiast najbardziej zawadza tutaj dziurawy scenariusz, gra aktorska, która mogła by być zdecydowanie lepsza. Brakuje też jakiegoś większego zaskoczenia, które na twarzy widza wywołałoby zdumienie i sprawiło, że "11-11-11" na dłużej zapadnie w pamięć. W końcu film Bousmana wypada średnio w ramach samego gatunku, który śmiało można nazwać horrorem religijnym. Tego czego brakuje tej produkcji to napięcia - momentami film robi się wręcz nieznośnie senny, a pojawiające się demony wcale nie straszą. A szkoda, bo klimat stworzony w "11-11-11" wręcz domagał się czegoś nie tyle strasznego, co może pokręconego, wywrócenia wszystkiego na drugą stronę i zaskoczenia widza. Tymczasem już w połowie filmu bez większych problemów można odgadnąć jakie będzie zakończenie.

Ciężko powiedzieć, czy mogę polecić ten film. Na pewno znajdzie się spora grupa odbiorców, którzy odnajdą w nim coś więcej, jakiś pierwiastek grozy, który pozwoli "11-11-11" na dłużej zagościć w ich głowach. Dla mnie niestety film był zbyt nijaki, brakowało efektu zaskoczenia, napięcia (nie mylić z ciągłym rzucaniem jump scenami) i rozwinięcia fabuły, prób jakiegoś wyjaśnienia, czy możliwości interpretacji. Twórcy po prostu zamknęli film i koniec, nie pozostało po nim nic.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz