poniedziałek, 30 stycznia 2012

In Time (2011)

In Time
(Wyścig z czasem)

Rok: 2011
Gatunek: Akcja/Sci-fi
Kraj: USA

Autor recenzji: Luskan13

Andrew Niccol, reżyser i scenarzysta "Wyścigu z czasem" ma na swoim koncie dwa świetne filmy. Kameralną "Gattaca - szok przyszłości" i głośny "Truman Show". Oba poruszają tematykę ludzi grzęznących w zdegenerowanych mechanizmach społecznych.


Tym razem nie jest inaczej. "In Time" przedstawia nam świat przyszłości, gdzie czas staje się jedyną walutą, a całe społeczeństwo jest podzielone względem zasobności "bio-zegara" zamontowanego na przedramieniu. Każdy człowiek jest zaprogramowany starzeć się tylko do 25 roku życia, później na kolejne minuty musi zapracować. Biedni żyją z dnia na dzień, bogaci mogą żyć wiecznie.

Historia toczy się wokół Willa Salasa, granego przez Justina Timberlake'a. Mieszka on w getcie. Na swoim zegarze ma tylko 24 godziny i każdego dnia musi ciężko pracować na kolejne. To dobry i troskliwy chłopaczyna który mieszka z matką (graną przez Olivię Wilde). Jego ojciec zginął w jakichś tajemniczych okolicznościach. Pewnego dnia Will ratuje bogacza, który oddaje mu cały swój czas, po czym sam popełnia samobójstwo. Od tego momentu życie Willa wywraca się do góry nogami.

Will uświadamia sobie błędy systemu i jako idealista postanawia coś z tym zrobić. Buntuje się przeciwko istniejącemu porządkowi i podejmuję próbę jego zburzenia. Po dotarciu do strefy bogatych poznaje córkę milionera Sylvie (graną przez Amandę Seyfried) i tutaj film zaczyna staczać się po równi pochyłej. Pojawia się w nim coraz więcej bzdur i nieścisłości, a sama relacja między parą bohaterów jest irytująca. Nic między nimi nie iskrzy, a fryzura Sylvie jest już totalnie nie do zniesienia. Sytuację ratuje troszkę Stróż Czasu (grany przez Cilliana Murphego) depczący Willowi po piętach. Jest to ciekawy motyw, ale i tak zepsuty pod koniec filmu.

"Wyścig z czasem" porusza ważny temat. Dosłownie ukazuje wartość ludzkiego życia i uczy jak cenić czas, który posiadamy. Jest to jednak popsute błędami w fabule i pomysłami zupełnie bez polotu, na poprowadzenie akcji i tematu. Wygląda to trochę tak, jakby reżyser sam nie wiedział co chce do końca osiągnąć. Zaczął dość ambitnie, ale później popadł w schematyczność sztampowych filmów akcji. Im dalej tym mniej sci-fi, a więcej szmiry. Sam motyw zegarka na przedramieniu jest raczej tanim gadżeciarstwem niż czymś potrzebnym, wygląda raczej kiczowato. Scena konfrontacji z gangsterami jest zupełnie beznadziejna. Miałem wrażenie, że reżysera momentami ciągnęło do zagrywek w stylu "Equilibrium", ale rezultat okazał się bardzo zły, a wręcz uwłaczający inteligencji widza.

Produkcja jest zrealizowana na wysokim poziomie. Zdjęcia i praca kamery, jak i kolorystyka bez zarzutu. Natomiast to wszystko jest psute przez drewniane dialogi, i lalusiowatych głównych bohaterów w ogóle nie przekonywujących w swoich rolach. Wina raczej leży po stronie błędnego scenariusza, bo sami aktorzy są znani z lepszych ról. Sam pomysł jest intrygujący i wydaje się zgoła ciekawy, ale osobiście razi mnie to, że został potraktowany po macoszemu. Nie ma tutaj wyjaśnienia jak do tego doszło, sami bohaterowie wyglądają na takich, którzy nie mają za bardzo czasu się nad tym zastanawiać. Przyjmują, że jest jak jest i już. Świat jest przedstawiony tylko w czerni i bieli, nic ponad to. Gdyby większy nacisk twórcy położyli na zagłębienie się w tematykę sci-fi może coś by z tego było. A tak otrzymujemy miałką historię w niedalekiej przyszłości.

Forma sci-fi jest tu tylko pretekstem pokazania ludzi borykających się ze spaczonym systemem społecznym. Jednakże film mimo początkowego potencjału szybko sam grzęźnie w niespójności i idiotycznych błędach. Nowemu dziełu Niccola daleko do jego poprzednich dokonań. W połowie filmu widz może poczuć znużenie. Z grubsza, "Wyścig z czasem" to strata czasu. Film dla osób, które posiadają go w nadmiarze, żeby spożytkować go w ten sposób. Zasiadając do oglądania lepiej od razu wyłącz w mózgu funkcję logicznego analizowania treści.

Na zakończenie warto wspomnieć, że żywa legenda fantastyki, Harlan Ellison wytoczył proces twórcom o plagiat. Po obejrzeniu jednak szybko go wycofał uznając, że jeśli nawet splagiatowali jego twórczość to on nie chce mieć z tym nic wspólnego.

Ocena: 4/10

2 komentarze:

  1. fryzura nie do zniesienia!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta fryzura nie do zniesienia jest jednym z elementów, które sprawiają, że muszę czym prędzej obejrzeć ten film.

      Usuń