środa, 15 lutego 2012

The Woman In Black (1989)

The Woman In Black
(Kobieta w czerni)

Rok: 1989
Gatunek: horror
Kraj: UK

Autor recenzji: Est

O filmie "Kobieta w czerni" nie słyszałem przed tym, zanim rozpoczęła się kampania reklamująca produkcję z Danielem Radcliffem w roli głównej. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że tegoroczny obraz będzie remakiem, ale nie spodziewałem się, że twórcy wzięli na warsztat film, który był produkcją telewizyjną. Ale to nie był początek tej historii - scenariusz filmu z 1989 roku powstał w oparciu o opowiadanie autorstwa Susan Hill, właśnie o tytule "The Woman In Black". Była to typowa historia o duchach, która miała zostać przelana na szklany ekran za pomocą raczej skromnych środków. Jeszcze przed seansem przeczytałem, że film szybko zyskał ogromne uznane wśród wielbicieli horrorów.



Arthur Kidd jest młodym prawnikiem, który pracuje jako radca prawny. Zostaje wysłany przez swojego szefa do nadmorskiego miasteczka Crythin w celu przygotowania do licytacji domu niedawno zmarłej pani Drablow. Mieszkańcy małego miasteczka zdają się być nieco dziwni, z jednej strony nikt niczego nie ukrywa przed Arthurem, ale z drugiej często unikają odpowiedzi na niewygodne pytania. Dziwne rzeczy zaczynają się dziać już podczas pogrzebu pani Drablow - Arthur zaczyna widzieć niepokojącą postać kobiety w czerni, która pojawia się i znika. Dom niedawno zmarłej kobiety, jak się okazuje samotniczki i trochę dziwaczki, jest usytuowany z dala od Crythin. Żeby się do niego dostać Kidd musi przebyć bagna, ale przy pomocy woźnicy Keckwicka dociera tam bez większych problemów. Dom jest ogromny, a Arthur jak najszybciej chce przejrzeć wszystkie dokumenty pani Drablow i wrócić do swojej żony i dzieci. Niestety okazuje się, że dom skrywa jakąś mroczną tajemnicę. Mimo tego młody prawnik postanawia zostać w domu sam na noc, żeby jak najszybciej wypełnić powierzone mu zadanie. Przy okazji postanawia rozwiązać tajemnicę, którą ze sobą do grobu zabrała pani Drablow.

Niby "The Woman In Black" to zwykły horror o duchach, ale nie to jest w tym wypadku najważniejsze. W związku z tym, że jest to produkcja telewizyjna to nie należy spodziewać się cieszących oko efektów specjalnych, czy wielkich gwiazd odgrywających główne role. Reżyser też raczej nie należy do tych znanych i lubianych - prawdę mówiąc nigdy wcześniej nie słyszałem o Herbercie Wise. Tymczasem okazuje się, że film wywarł na mnie piorunujące wrażenie. A co w nim takiego niezwykłego? Otóż klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Jak widać można zrobić film za pomocą niewielkich środków finansowych i nie spieprzyć tego. Nie wiem, ile tutaj należy zawdzięczać autorce opowieści, a ile reżyserowi, ale "The Woman In Black" jest jednym z tych horrorów, które będę pamiętał jeszcze bardzo długo po projekcji. Klimat w filmie jest ciężki, przykuwa, wciąga i nie daje się oderwać. Kiedy Arthur Kidd przybywa do sennego miasteczka jakim jest Crythin to od razu można przypuszczać, że będą się tutaj działy niezwykłe rzeczy. Gotycki klimat grozy potęguje się z każdą chwilą, którą młody prawnik spędza w domu odciętym od świata. Właśnie ta groza jest tutaj wyczuwalna na każdym kroku - nie jest to styl straszenia, który jest mi znany z filmów o nawiedzonych domach, tutaj jest coś więcej. Jakby atmosfera osaczenia i niepewności, co też może spotkać bohatera za chwilę? Na co trafi przeglądając papiery pani Drablow? I w końcu jaka tajemnica jest ukrywana przez całe miasteczko Crythin? Ta raczej niedroga telewizyjna produkcja stawia bardzo wysoko poprzeczkę przed Jamesem Watkinsem (twórcą "Eden Lake"), któremu zostało przydzielone zadanie nakręcenia remake'u "The Woman In Black".

Film Herberta Wise jest dowodem na to, że można małymi środkami finansowymi stworzyć niezapomniane dzieło filmowe. Klimat w filmie "The Woman In Black" z 1989 roku jest niezwykle ciężki, gęsty niczym mgła, która okala dom pani Drablow. Kiedy dołożymy do tego ciekawą i zaskakującą historię oraz dobrą grę aktorów to otrzymujemy świetny efekt końcowy. Aż dziw bierze, że jest to wyłącznie film telewizyjny, który nie trafił na ekrany kin. Dopiero po 23 latach historia napisana przez Susan Hill będzie miała szansę dotarcia do szerszej publiczności - wierzę w umiejętności Jamesa Watkinsa, ale obawiam się, że nie przebije klimatu, którym może poszczycić się film z 1989 roku.

Nie polecam szukać zwiastuna filmu z 1989 roku na youtube, umieszczone tam filmiki nie są zwiastunami. Za to są w stanie zepsuć wszystkie niespodzianki znajdujące się w filmie i odebrać całą radość z oglądania "The Woman In Black".

Ocena: 8,5/10

2 komentarze:

  1. Choć jakoś nie przepadam za prostotą niektórych starych filmów (ach ta technologia;) ). To muszę przyznać, że ten film oglądało mi się całkiem przyjemnie. Mimo iż nieco odbiega klimatem od nowszej wersji, wydaje mi się dużo cięższy (masz rację, może przez tą mgłę;) ale jest dobrze zrobiony. Warto zapoznać się również z tą wersją. Niemniej w obu szokuje mnie zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym jednak zakończenie zostało zdecydowanie lepiej zrobione - bardziej zaskakuje niż w nowym filmie. Poza tym "Kobieta w czerni" z 1989 roku jest bardziej teatralna, skromniejsza w środkach, ale mocniejsza w wyrazie. Dwa filmy na podstawie tej samej książki, z jednej strony takie same, a z drugiej zupełnie inne. Ale to jest właśnie najlepsze w tych dwóch ekranizacjach, chociaż oficjalna wersja zakłada, że film Watkinsa to remake filmu Wise, a nie ekranizacja książki autorstwa Susan Hill.

      Usuń