niedziela, 5 sierpnia 2012

The Dark Knight Rises (2012)

The Dark Knight Rises
(Mroczny Rycerz Powstaje)

Rok: 2012
Gatunek: sci-fi/akcja
Kraj: USA

Autorzy recenzji: Luskan13 i Est

W 2005 roku rozpoczęła się nowa era dla wielbicieli Batmana. Wówczas powstał pierwszy film o Mrocznym Rycerzu, którego reżyserem był Christopher Nolan. "Batman Begins" był o tyle zaskakujący, że z zupełnie innej strony pokazywał samego Bruce'a Wayne'a, jak i jego alter ego, czyli Batmana. Nolan już tym pierwszym filmem zajął bardzo wysokie miejsce wśród reżyserów ekranizacji komiksów - ale to dopiero drugi film sprawił, że można było oszaleć na punkcie jego wizji przygód Batmana. "The Dark Knight" został zaprezentowany trzy lata po części pierwszej i był absolutną rewelacją - Nolan tym filmem bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, a pomógł mu w tym niesamowity Heath Ledger, który genialnie odegrał rolę Jokera. Po tak świetnych filmach nadeszła smutna chwila, w której Christopher Nolan, ale też Christian Bale (odtwórca głównej roli) postanowili rozstać się z Mrocznym Rycerzem. Finał trylogii rozegrał się w 2012 roku, a jego tytuł to "The Dark Knight Rises".



Luskan13:
Tak naprawdę do tej pory, kilka dni po obejrzeniu Batmana, nie wiem co o nim sądzić. Pod wieloma względami to film bardzo dobry i poprawnie zrealizowany, jednak zostawia pewien niedosyt. Nie udało się Nolanowi przejść samego siebie i nie stworzył tym razem dzieła na miarę "Mrocznego Rycerza". Jednak "Mroczny Rycerz Powstaje" potrafi trzymać w napięciu i wbić od czasu do czasu w fotel. Pod względem fabularnym film jest bardzo dobry. Historia jest należycie zagmatwana, jest twist, jest zaskoczenie, jest z minuty na minute rosnąca groza. Główny przeciwnik Batmana (Bane) potrafi zasiać terror w Gotham City i choć można mieć do jego postaci trochę zastrzeżeń wypada ogólnie znakomicie. Wizualnie film również wypada bez zastrzeżeń. Twórcy pokazali, że nie trzeba wszędzie wciskać 3D żeby zarobić trochę więcej grosza. Duży plus należy się za dobór aktorów. Bale, Oldman, Hardy, Gordon-Levitt, Hatheway pokazują kunszt aktorski. Pewne momenty zakończenia mogą rozczarować, ale z drugiej strony tak film musiał się skończyć. Każdy oczekiwał filmu genialnego, otrzymaliśmy film bardzo dobry. Nie jestem nim rozczarowany, i mogę uznać ze spokojem duszy, że Nolan pożegnał się z Batmanem w przyzwoity sposób. Może ten niedosyt to kwestia tego, że to już koniec nolanowskiego Batmana. Przyjdzie nam czekać na kolejne części albo znowu reboot w wykonaniu kogoś innego. Oby nie powtórzyła się historia i nie powstał po dobrym Batmanie, Batman a'la Schumacher.

Plusy:
- poprawiony głos Bane'a jednak nie okazał się klapą;
- momentami klimat naprawdę był ciężki i mroczny;
- film bez 3D;
- postać Blake'a;
- więcej komisarza Gordona;
- pierwsza walka Bane'a z Batmanem;
- muzyka;
- główny plot fabularny;

Minusy:
- trochę za bardzo patetyczne rozmowy Bruce'a z Alfredem;
- momentami zbyt przewidywalne zagrywki fabularne;
- Robin to wcale nie fajne imię;
- Batman powstrzymujący bombę atomową rakietami (ale przecież to Batman);

Ocena: 9/10
--------------------------------------------------------------------------------------

Est:
Trzecia część historii Batmana w reżyserii Nolana była dla mnie jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów w 2012 roku. Nie tylko dlatego, że miało być to zwieńczenie niesamowitej trylogii, jaką zgotował Nolan, ale też dlatego, że głównym przeciwnikiem Batmana miał być Bane - to dla mnie zdecydowanie numer jeden, jeśli chodzi o wrogów Nietoperza. Z nolanowską wizją "Zguby" wiązałem duże nadzieje, tym bardziej, że postać tego super złoczyńcy już raz została skrzywdzona w filmie - dokładnie w "Batman i Robin" w reżyserii Joela Schumachera. Ale zacznę od początku - były duże nadzieje, ogromne oczekiwania, a jak to się ma do rzeczywistości? Niestety rzeczywistość potrafi być gorzka. Nolan w pierwszym i drugim filmie o Batmanie pokazał, że potrafi urealniać historie, ale też nieco nagiąć swoją zasadę. Tym razem naginał ją wiele razy, ale nie tam gdzie trzeba. Zacznę od tego, że sama fabuła filmu rozwija się niezwykle wolno - jest to zrozumiałem, w końcu Nolan chciał potęgować napięcie (co oczywiście mu się udaje). Bruce Wayne zamknięty przez kilka lat w swoim domu zaczyna dziwaczeć i tylko cud sprawia, że ponownie ubiera się w kostium Batmana i wyrusza walczyć ze zbrodnią w Gotham City. Niestety oglądając "The Dark Knight Rises" miałem wrażenie, że Nolan gdzieś zgubił swoją wizję i na szybko chciał zakończyć trylogię. Dlatego po raz drugi po macoszemu została potraktowana postać Bane'a, która miała być głównym nemesis Batmana w tym filmie i jednocześnie monstrum, które zakończy legendę Mrocznego Rycerza. Tom Hardy mimo ogromnych starań nie podołał roli, jaką mu powierzono. Owszem, robił co mógł, ale Bane w jego wykonaniu był nieco karykaturalny (co też jest zasługą głupich strojów, w jakiego go ubierano). Jednak brak jadu odebrał Bane'owi charakter, dodatkowo Nolan kompletnie zmienił genezę tej postaci - co też nie wyszło jej na plus. Natomiast bardzo dobrym pomysłem było wprowadzenie Catwoman (w tej roli Anne Hathaway) - sama postać wprowadziła pierwiastek chaosu (a raczej niestałości) do historii. Przewrotność tej postaci zdecydowanie wzbogaciła ten film, zresztą widać było, że był pomysł na Catwoman. Warto też zobaczyć Gotham City pod rządami chaosu - chociaż samo miasto może nie robi takiego wrażenia, co sama rewolucja przeprowadzona przez zbirów Bane'a. Po odtwórcy roli Batmana/Wayne'a (Christian Bale) widać jednak zmęczenie serią - niestety w tym przypadku zmęczenie Bale'a połączyło się ze zmęczeniem Nolana i ostatecznie przełożyło się na film. "The Dark Knight Rises" jest jednak rozczarowującym zakończeniem trylogii - dwa bardzo dobre filmy nie wystarczą, do tego potrzebne jest jeszcze jakieś niesamowite zakończenie, którego tutaj zabrakło. Z jednej strony jest to nadal dobry film o Batmanie i przygodach Bruce'a Wayne'a, ale pozostawiający po sobie niesmak, jakby niedoróbki - produkcji ukończonej na siłę, z pomysłem tylko na część historii.

Plus:
- bardzo efektowna pierwsza walka Batmana z Banem;
- Catwoman;
- ścieżka dźwiękowa;
- kilka znanych postaci zebranych w jednym filmie;
- efekty specjalne;
- dobry zestaw aktorów;
- dobrze stopniowane napięcie...

Minusy:
- ...które pod koniec zamienia się w serię dziwnych zdarzeń;
- jednak za mało Batmana;
- ponownie karykaturalny Bane (choć zdecydowanie lepszy niż ten poprzedni);
- zbyt dużo nielogiczności nawet jak na produkcję komiksową;
- ewidentny brak pomysłu na zakończenie filmu, jak i samej trylogii;
- niezbyt udane "easter egg";

Ocena: 6,5/10

3 komentarze:

  1. łoł nie wiedziałem, że aż tak Ci się nie spodobał ;] Myślę, że mimo wszystko 6,5 to trochę za surowa ocena

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy zbyt surowa - to miał być film, który podsumuje trylogię, a jako podsumowanie jest słaby. Jak tak pomyślałem o tym filmie, to doszedłem do wniosku, że Nolan miał pomysł tylko na połowę filmu, a później po prostu leciał oby dotrwać do napisów końcowych. Poza tym ocena 6,5 to nie jest zła ocena, to nota za dobry film, ale nie spełniający oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Wami panowie, i z Estem i Luskanem, aczkolwiek ja bym dał jakieś 7,5. Easter Egg rzeczywiście słaby i w dodatku psujący kontekst poświęcenia Batmana.

    OdpowiedzUsuń