niedziela, 19 sierpnia 2012

Maraton (17.08.2012)


Jako, że nasza trójka od czasu do czasu lubi sobie zrobić maraton filmowy to postanowiliśmy się dzielić opiniami odnośnie filmów, które na takim maratonie widzieliśmy. Przeważnie jest to sześć filmów - raz chyba udało się dobić do ośmiu i jest to chyba rekord nie do pobicia. W każdym razie cykl o maratonach będzie prowadzony do dnia dzisiejszego, jego forma jest na razie skromna, ale pewnie będzie przechodziła zmiany.




King Kong Escapes (1967): klasyk pełen kiczu, przerysowanych postaci i niezwykłych machin rodem z przyszłości. Ten film na długo pozostanie w mojej pamięci - chociażby ze względu na postać głównego złoczyńcy, doktora Who - niesamowita postać. "King Kong Escapes" na pewno zainteresuje wielbicieli wrestlingu i kaiju. Ocena: 6/10

The Divide (2011): ciekawy film w klimatach post-apokaliptycznych. Bardziej dramat niż horror, czy sci-fi, pokazujący jak ludzie potrafią się zmienić w niezwykłej dla siebie sytuacjach. Niby nic odkrywczego, ale bardzo dobrze się go oglądało. Na plus zasługuje aktorstwo i muzyka. Ocena: 7/10
Count Dracula (1970): Jesus Franco próbował stworzyć adaptację filmową opowiadania Stokera i można powiedzieć, że nawet mu się udało - fabuła filmu nie odbiega znacząco od tego co można znaleźć na kartach powieści. Samo wykonanie jednak jest przesiąknięte kiczem, scenerie są dziwnie puste, a muzyka drażniąca.   Jednak zawsze jest dobrze zobaczyć Christophera Lee w roli krwiopiojcy. No i "niesamowita" rola Klausa Kinsky, który wpadł na plan zdjęciowy chyba tylko dlatego, że akurat miał wolna chwilę. Ocena: 4,5/10
Rumpelstiltskin (1995): liczyłem na to, że ten film będzie połączeniem  "Leprechaun" i "Wishmaster". Po obiecującym początku wszystko się rozmyło i wyszła nudna papka z ciekawym głównym złolem, którego potencjał nie został kompletnie wykorzystany. Niestety przez większość filmu wieje nudą, a nieliczne dobre sceny nie są w stanie tego nadrobić. Ocena: 3/10
Super Shark (2011): kolejna produkcja z cyklu shark movies. Niestety zabrakło tym razem Brooke Hogan w roli pani doktor...od rekinów. Film wypada słabo, ale nawet jak na shark movie. Bohaterowie są "papierowi", mam wrażenie, że kolejne postaci pojawiają się w filmie tylko po to, żeby rekin mógł je pożreć. Praktycznie wszystko co najlepsze w tym filmie zostało pokazane na plakacie. Ocena: 1,5/10

Enter The Ninja (1981): klasyczna historia walki dobra ze złem - oczywiście utrzymana w otoczce kina kopanego lat 80-tych. Dobry jest ubrany na biało, zły jest ubrany na czarno - czy można być bardziej dosłownym? Film nienajgorszy, ale niczym specjalnym się nie wyróżnia - no może poza faktem, że jednym w roli białego ninja wystąpił Franco Nero i jego wąsiska - niczym młody Chuck Norris zagarnia wszystkie kobiety, leje tabuny przeciwników i wszystko to bez najmniejszego wysiłku. Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz