poniedziałek, 16 stycznia 2017

Czy konwencja "Blair Witch" jeszcze daje radę?

Kiedy rok po amerykańskiej premierze, czyli w 2000 roku na ekrany polskich kin wkroczył skromnie wyglądający "The Blair Witch Project" miałem naście lat, więc nie dane mi było go zobaczyć na dużej sali kinowej, na której ludzie ze strachu obgryzali paznokcie i krzyczeli z przerażenia wtórując bohaterom pojawiającym się na ekranie. Produkcję, za którą byli odpowiedzialni Daniel Myrick i Eduardo Sánchez obejrzałem w zaciszu domowym i mimo tego, że doceniałem klimat i pomysł, to nie rozumiałem skąd tyle krzyku. Jak to się stało, że "The Blair Witch Project" stał się przełomem i klątwą jednocześnie?


Żeby w pełni wkroczyć w świat wykreowany przez Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza trzeba było obserwować ten projekt od samego początku i dać się oszukać. Widząc tylko i wyłącznie "The Blair Witch Project" uczestniczyło się tylko w małym fragmencie dużo większej całości. Panowie odpowiedzialni za ten film stworzyli legendę wiedźmy z Blair, która została przedstawiona w pseudo dokumencie zatytułowanym "Curse Of The Blair Witch". Program był emitowany na kanale SciFi jeszcze przed kinową premierą "The Blair Witch Project". Myrick i Sánchez na szybko sklecili również stronę internetową, która rozszerzała zagadnienia dotyczące sfabrykowanej legendy. I trzeba przyznać, że ten projekt był naprawdę dobrze poprowadzony, a stworzona historia będąca tłem dla "The Blair With Project" nie odbiegała znacząco od różnych legend przekazywanych z pokolenia na pokolenie. W końcu Myrick i Sánchez swoją opowieść oparli na kronikach, doniesieniach prasowych i reportażach telewizyjnych. Finałem tego misternego planu był film "The Blair Witch Project".



I w tym przypadku również mamy podchody twórców, którzy po raz kolejny oszukali widzów. Nagrali eskapadę trójki studentów, którzy w 1994 roku wybrali się do Burkittsville (leżącego na terenie dawnego Blair), żeby dowiedzieć się czegoś więcej o niepokojących wydarzeniach, które od dawna wstrząsają tą okolicą. Z każdą kolejną zdobytą przez studentów informacją klimat gęstnieje i zaczyna pojawiać się niewytłumaczalne uczucie rosnącego strachu. Prawdziwy dramat rozpoczyna się, gdy trójka przyjaciół postanawia sprawdzić legendę na własnej skórze i w tym celu udają się do lasu, który według podań i miejscowej ludności jest nawiedzony. I to właśnie tutaj zaczynają dziać się rzeczy niewytłumaczalne. Z jednej strony Myrick i Sánchez wszystko sfabrykowali, a z drugiej zadbali o najmniejsze szczegóły, żeby przedstawiona w "The Blair Witch Project" historia wydawała się być śmiertelnie realistyczna.

Trójka studentów badających legendę wiedźmy z Blair.
Niestety sukces produkcji Myricka i Sáncheza spowodował, że kolejni twórcy postanowili zmierzyć się ze stylistyką found footage.  Problem w tym, że nikt z filmowców kolejnych tego typu obrazów nie zadawał sobie tyle trudu, żeby pod swój projekt przygotować grunt. Wciągnąć widza w świat filmu zanim ten jeszcze wygodnie usadowił się w sali kinowej. I jasne, nawet w found footage znaleźć można perełki typu "Rec", uwielbiane przeze mnie "As Above, So Below", czy "Afflicted", które są przecież pozbawione tej całej otoczki, jaka była budowana wokół "The Blair Witch Project". Niestety jakieś 99% produkcji z gatunku found footage to po prostu tanie filmy, które za wszelką cenę chciały w powierzchowny sposób wykorzystać formułę świetnie zaadaptowaną przez Myricka i Sáncheza. 

Daniel Myrick i Eduardo Sánchez.
I tak dochodzimy do zeszłorocznego "Blair Witch" wyreżyserowanego przez Adama Wingarda, który w 2014 roku zaskoczył świetnym "The Guest". I czy przedsięwzięcie powtórzone po 17 latach od ukazania się pierwszej części miało szansę na sukces? Już przed seansem wiedziałem, że nie. Przyczyn było kilka. Przede wszystkim nie dało się teraz stworzyć tak kompleksowego projektu, jak w przypadku "The Blair Witch Project". Wszak wszyscy już wiedzą, że legenda dotycząca wiedźmy z Blair została wymyślona przez Myricka i Sáncheza. Sama konwencja found footage została już doszczętnie zużyta dobrych kilka lat temu. Mimo tego Adam Wingard zdecydował się stworzyć film, który miał być takim "The Blair Witch Project" zrealizowanym zgodnie ze współczesnymi prawidłami. W związku z tym bohaterowie jego produkcji dysponują kamerami HD, dronem (wyposażonym w kamerę), GPS-em i wszelkimi innymi bajerami, które pozwalają na rejestrowanie wszystkiego 24 godziny na dobę. Przez to "Blair Witch" mocno traci, gdzieś ulatnia się atmosfera grozy i niepewności. 


Na domiar złego Adam Wingard zdecydował się wykorzystać w swoim filmie elementy, które już pojawiały się na przestrzeni lat w innych produkcjach z gatunku found footage. Ok, nie miałbym z tym problemu, gdyby one pasowały do jakby nie patrzeć dość realistycznej historii, jaką 17 lat wcześniej zaprezentowali Myrick i Sánchez. Tymczasem Wingard postanowił pokazać wiedźmę...niestety. Jeżeli widzieliście demona (?!) z "Rec" to połączcie go ze Slendermanem i macie wiedźmę z Blair. Dlaczego zdecydowano się na tak bezsensowny krok? Ciężko mi to zrozumieć. Być może Wingard doszedł do wniosku, że samymi niepokojącymi dźwiękami i jump scenami (tak, to one odpowiadają za większość grozy w tej produkcji) nie przerazi widzów. Niestety chaosem podanym pod koniec filmu i pojawiającym się szkaradnym, wyciągniętym potworkiem również tego nie zrobił. I po obejrzeniu zeszłorocznego "Blair Witch" nie wiem, czy Adam Wingard wiedział na co się porywa, czy zdawał sobie sprawę, że bez zbudowania odpowiedniej otoczki jego produkcja będzie po prostu kolejnym miernym found footage? Chociaż nie, będzie kolejnym miernym found footage, ale żerującym na misternie skonstruowanym projekcie sprzed lat.

Grupka studentów z "Blair Witch".
Odpowiadając na pytanie, które zadałem w tytule mogę tylko napisać, że ta konwencja nie ma już sensu. Nie da rady wykorzystać czegoś, co zostało świetnie zaprojektowane, ale finalnie okazało się być misternie uknutą mistyfikacją. Owszem, przy premierze "The Blair Witch Project" cała ta otoczka działała, ale czy nadal działa? Zdecydowanie nie. 17 lat po premierze produkcja Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza jest reliktem przeszłości, którzy działać może tylko na tych, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli o legendzie wiedźmy z Blair. Niestety film wyreżyserowany przez Adama Wingarda nie mógł powtórzyć sukcesu obrazu z 1999 roku. Brak bogatej i dość sugestywnej otoczki, zdarty do granic możliwości schemat found footage i brak jakiekolwiek własnej inwencji przekreślają tę produkcję. Owszem, film można obejrzeć, ale jest to po prostu found footage żerujące na sukcesie obrazu sprzed lat.

The Blair Witch Project (1999)


Blair Witch (2016)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz