piątek, 25 marca 2011

The Andromeda Strain (1971)

The Andromeda Strain 
(Andromeda znaczy śmierć)

Rok: 1971
Gatunek: sci-fi
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Filmy sci-fi można podzielić na dwie grupy - do jednego zbioru można zaliczyć te filmy, które są zdecydowanie bardziej "fiction", a do drugiego te, w których górują elementy "science". Do którego z tych dwóch zbiorów zaliczymy "The Andromeda Strain"? Zdecydowanie do tego drugiego. Dlaczego do drugiego? Za chwilę postaram się wyjaśnić.



"The Andromeda Strain" to kryptonim tajnej misji przeprowadzanej przez grupkę naukowców na zlecenie rządu USA. Tych kilka osób zostało skrupulatnie wyselekcjonowanych spośród całego amerykańskiego światka naukowego. W stanie Utah rozbija się amerykański satelita wojskowy, szybko okazuje się, że katastrofa obiektu odbiła się na ludności cywilnej zamieszkującej małe miasteczko znajdujące się nieopodal miejsca upadku satelity. Dwóch naukowców wyrusza na misję, która ma na celu odnalezienie wraku rządowej maszyny - jednak szybko okazuje się, że niemalże całe miasteczko wymarło. Wcześniej wspomniana grupka naukowców zostaje wezwana do zbadania zjawiska w super-tajnym laboratorium usytuowanym pod ziemią na pustynnym terenie. Przed samymi badaniami okazuje się, że spośród wszystkich mieszkańców arizońskiej wioski przeżył tylko miejscowy pijaczyna i wiecznie płaczące niemowlę. Naukowcy, po przejściu wielu odkażających czynności, muszą rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci całego miasteczka, oraz dowiedzieć się, co spowodowało, że niemowlak i starszy mężczyzna przeżyli. Rozpoczyna się trudna walka z nieznanym przeciwnikiem z kosmosu.

No właśnie, "trudna walka"? Chyba głównie dla widza, który decydując się na projekcję "The Andromeda Strain" musi znieść naprawdę wiele - od niekończących się rytuałów odkażania, poprzez naukowe konwersacje głównych bohaterów, a kończąc na gapieniu się na pokazywane za pomocą mikroskopu części rozbitego satelity. W tym przypadku chyba nie muszę zaznaczać, że film się dłuży? Podchodziłem do niego na trzy razy i dopiero końcówka jako tako mnie usatysfakcjonowała, kiedy akcja wreszcie nabrała tempa, a naukowcy zaczęli dochodzić do prawidłowych wniosków. Właśnie, dlaczego ten film jest bardziej "science" niż "fiction"? Przede wszystkim dlatego, że wydarzenia pokazane w filmie mogłyby mieć faktycznie miejsce, z drugiej strony film opiera się niemalże wyłącznie na naukowym ukazaniu badania katastrofy. Dlatego też niemalże cała akcja filmu rozgrywa się we wnętrzu poszczególnych pomieszczeń znajdujących się na terenie super-tajnego laboratorium rządowego. Ponadto całe wnętrze kompleksu wygląda dość normalnie, podobnie sprzęt, na którym pracują naukowcy - nie ma tutaj miejsca na jakieś wymyślne machiny z przyszłości, czy futurystyczne komputery. Jedynym dziwactwem (jak na rok powstania filmu) wydają się dotykowe ekrany. Ciężko mi powiedzieć dla kogo konkretnie jest to film. Naukowcy zapewne nawet na niego nie spojrzą, z drugiej strony wielbiciele sci-fi wynudzą się podczas projekcji. Na pewno jest jakaś docelowa grupa osób, do której twórcy tego obrazu chcieli trafić, niestety nie jestem w stanie jej określić. Mnie film wynudził, a zapowiadał się dość ciekawie, no cóż.

Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz