piątek, 26 sierpnia 2011

Conan The Barbarian (2011)

Conan The Barbarian
(Conan barbarzyńca)

Rok: 2011
Gatunek: fantasy/przygodowy
Kraj: USA


Autor recenzji: Est

W 1982 roku pierwszy raz na ekranach kin pojawił się prawdziwy barbarzyńca, król złodziei. Postać, którą w swoich powieściach do życia powołał Robert E. Howard. Conan był niezwyciężonym wojownikiem, który za nic miał sobie niebezpieczeństwa, najważniejsza była dla niego zemsta. Po sukcesie filmu "Conan The Barbarian" postanowiono nakręcić kolejną część przygód barbarzyńcy - "Conan The Destroyer" miał swoją premierę w 1984 roku i już sukcesu wielkiego nie odniósł. Nie mam tym nic dziwnego, gdyż sam film był ewidentnie słabszy niż obraz z 1982 roku. Po tym filmie fani Conana poczuli się zapomnieni - owszem powstawały żenujące seriale aktorskie i raczej skierowane do młodszych widzów seriale animowane, ale o filmie kinowym nikt nie wspominał. Dopiero jakiś czas temu pojawiły się plany stworzenia nowego obrazu o barbarzyńcy - reżyserem miał zostać mało doświadczony Marcus Nispel ("Friday The 13th", "The Texas Chainsaw Massacre", "Pathfinder") a główną gwiazdą Jason Momoa ("Game Of Throne", "Stargate: Atlantis").



Conana poznajemy w momencie jego narodzin na polu bitwy, a następnie towarzyszymy mu przez pojedyncze epizody jego młodości - już tutaj młody barbarzyńca przejawia duża odwagę, waleczność oraz hart ducha, którego brakuje jego pobratymcom. Jednakże młody wojownik jest zbyt zapalczywy, za sprawą treningów z ojcem (Ron Perlman) ma bardziej skupiać się na walce, co w konsekwencji ma uczynić go lepszym wojownikiem. Historia końca dzieciństwa głównego bohateraz nie została tutaj przeinaczona - czarne wojsko atakuje wioskę Conana i wyżyna wszystkich w pień, a młody barbarzyńca postanawia zemścić się na dowódcy armii, którym jest Khalar Zym (Stephen Lang). Ów nikczemnik poszukuje mitycznej maski, która za napojona czystą krwią da swojemu właścicielowi nadludzkie możliwości. Już dorosły Conan wyrusza śladem swojego wroga i za wszelką cenę chce zdobyć jego głowę. To jest oczywiście przyczynkiem do całej przygody, która rozgrywa się na dużym ekranie.

Niezbyt skomplikowana fabuła, ale nie tego powinno się oczekiwać po filmie o Conanie. Tutaj liczy się wartka akcja, widowiskowe walki i przyjemne dla oka efekty specjalne. W filmie są wszystkie te trzy elementy. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że twórcy zdecydowali się zaadresować ten film dla widzów dorosłych, co jak najbardziej im się chwali. Z drugiej strony jak film o Conanie mógł być oznaczony symbolem PG-13 - wówczas wszystkie krwawe sceny musiałyby zostać wycięte. A i przemoc musiałaby zostać mocno ograniczona, a tej przecież nie może zabraknać w tego typu kinie. Do największych plusów filmu Marcusa Nispela jest na pewno główny bohater. Początkowo miałem pewne obawy, że Jason Momoa będzie w stanie dobrze zagrać Conana - te wątpliwości zniknęły dopiero w momencie, w którym zobaczyłem go w roli Khala Drogo, w serialu "Game Of Thrones". Osoba angażująca Jasona do roli Conana doskonale wiedziała co robi - teraz już nikt nie powinien upierać się przy tym, że Arnold Schwarzenegger był najlepszym odtwórcą roli cymeryjskiego barbarzyńcy. Chociaż słowo był jest tutaj jak najbardziej na miejscu, teraz przyszła pora na Jasona, który jest po prostu lepszy pod niemalże każdym względem. Nowy Conan jest oczywiście w 3D - efekty nie są takie złe, jak początkowo myślałem, że będą. Co prawda większość filmu można oglądać bez specjalnych okularów na nosie, ale większość pałaców, miast, itp. jest pokazanych w pełnym 3D. Ale czy to wystarczy, żeby zadowolić widza? Chyba nie do końca. Największym minusem filmu jest z pewnością praca kamer - zwłaszcza w trakcie walki. Od razu przypominają się "Transformersy", w których podczas walk obraz był tak przybliżany, że ciężko było cokolwiek dostrzec. Tutaj niestety sytuacja jest podobna, poza nielicznymi wyjątkami. Dużym plusem natomiast są kostiumy i charakteryzacja aktorów - Rose McGowan została kompletnie zmieniona, przez dłuższy czas zastanawiałem się skąd znam aktorkę, która wcieliła się w postać córki Khalara Zyma. Ważne jest również to, że Marcus Nispel postanowił stworzyć film bliższy książkowym opowiadaniom o Conanie, niż to miało miejsce w przypadku produkcji z lat 80-tych. Nie chodzi wyłącznie o sam wygląd Conana, ale również o fakt, że w końcu ten jest nie tylko miejskim złodziejaszkiem i wojownikiem, ale również piratem - tego brakowało w filmach ze Schwarzeneggerem. Może nowa przygoda Conana została zbyt hollywoodzko ukazana, ale przecież twórcy mają w tym momencie taki arsenał do użycia podczas kręcenia filmu, że aż grzechem by było z niego nie skorzystać. Stąd przepakowanie filmu efektami specjalnymi (nie zawsze potrzebnymi), wkradanie się różnych głupotek, które nie mają logicznego wyjaśnienia, czy po prostu zbędnych scen, które nic nie wnoszą do fabuły. Jednakże całość wypada bardzo dobrze. Nawet krótki romans nie psuje tego filmu.

Nowy "Conan" to zupełnie nowa jakość. Film zupełnie odmienny od produkcji z lat 80-tych. Tam zapewne głównie za sprawą ograniczeń technicznych nie dało się pokazać wszystkiego. Natomiast w filmie Marcusa Nispela mamy wszystko to co w filmie o Conanie powinno się znaleźć - niezbyt skomplikowana fabuła, wartka akcja, mnóstwo scen walki, mityczne stwory, potężni wojownicy, wpół nagie kobiety, tajemnica stali i cymeryjski barbarzyńca, który jest w stanie pokonać każdego. Jestem wręcz pewien, że powstaną kolejne produkcje o barbarzyńcy, w którego wcieli się Jason Momoa - oby były jeszcze lepsze niż tegoroczny.

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Arnold jednak miał bardziej przytyrane nogi dlatego w nowym filmie Momoa biega w spoódnicy, w tej jednej kwestii Momoa ustępuje Arnoldowi w conanowatości ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i zabrakło też tekstu "This is good, but what is best in life?".

    OdpowiedzUsuń