wtorek, 17 kwietnia 2012

DeepStar Six (1989)

DeepStar Six
(Obcy z głębin)

Rok: 1989
Gatunek: horror/sci-fi
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Filmy sci-fi nauczyły mnie jednego - obcych należy się spodziewać z kosmosu. Postaci te przyjmują przeważnie formy zupełnie odmienne od tych, które można spotkać na Ziemi. Tymczasem jak głosi hasło na plakacie filmu "DeepStar Six" - nie wszyscy obcy pochodzą z kosmosu. Jakby się zastanowić to faktycznie twórcy hasła (zapewne nie byli to twórcy filmu) mają absolutną rację - zwłaszcza jeśli spojrzy się na filmy z gatunku monster movie, czy po prostu horrory sci-fi (np. w filmie "The Fly" dostajemy obcą formę życia, która nie pochodzi z kosmosu). Co ciekawe twórcą "DeepStar Six" jest reżyser pierwszej części cyklu "Friday The 13th". "Obcy z głębin" był dopiero drugą przygodą Cunninghama z horrorem, ale jakże odmienną od tej pierwszej.



"DeepStar Six" to nazwa okrętu podwodnego badającego oceaniczne głębiny, a faktycznie pracującego nad budową tajnej bazy wojskowej na dnie oceanu. Atomowy okręt działa w pełni sprawnie, pomiędzy członkami załogi zachodzą przeróżne interakcje, jednym słowem życie w podwodnej bazie toczy się normalnym trybem. W końcu grupa wypadowa otrzymuje rozkaz wysadzenia jednej z podwodnych jaskiń, mimo sprzeciwu jednego z naukowców w końcu dochodzi do wysadzenia. Od tej pory coś ogromnego i silnego atakuje "DeepStar Six" i stara się za wszelką cenę pozbyć intruzów. Tymczasem załoga uwięziona w coraz bardziej zniszczonym atomowym okręcie podwodnym walczy o swoje życie i szuka wszelkich sposobów na ratunek.

Mimo tego, że Cunningham nie jest zbyt znanym reżyserem w świecie filmowych dreszczowców stworzył bardzo przejmujący i klaustrofobiczny obraz ludzi znajdujących się nie tyle na pastwie obcego z głębin, co znajdujących się pomiędzy młotem i kowadłem...i młotem. Bohaterowie nie dość, że muszą uciekać przed monstrum, to jeszcze muszą pamiętać o braku chłodzenia reaktora jądrowego (co w efekcie doprowadzi do wybuchu), ale też o tym, że bez dekompresji nie będą mogli wypłynąć na powierzchnię. Bezradność załogi jest tutaj najbardziej przerażająca - wyciągając z tego całego zamieszania obcego z głębin Cunningham prezentuje dramat ludzi pracujących w niezwykle ciężkich warunkach, a raczej najtrudniejsze chwile z ich pracy, które następują w momencie awarii. Awarii, która może stać się początkiem ich końca. Aktorzy w bardzo dobry sposób wykonują powierzone im zadania - ich gra wypada naprawdę dobrze. Szczególnie bym chciał wyróżnić Miguela Ferrera, który wypadł wręcz rewelacyjnie wcielając się w rolę Snydera. Ważnym elementem dzieła Cunninghama jest również muzyka - za tą odpowiadał Harry Manfredini. Głównym motyw muzyczny z "DeepStar Six" bardzo długo siedział mi w głowie i jest to właśnie zasługa Manfrediniego. Jego muzyka wręcz nierozerwalnie łączy się z przepastnymi głębinami oceanicznymi. Skoro "DeepStar Six" to horror/sci-fi warto też wspomnieć o efektach specjalnych - te jak na końcówkę lat 80-tych wypadają nad wyraz dobrze. Wszystkie podwodne lokacje, jak i wykonanie konstrukcji tworzących bazę, oraz łodzi podwodnych wygląda naprawdę dobrze. Sam obcy też prezentuje się okazale. "Obcy z głębin" po prostu wciąga bez reszty od samego początku, wyraźne sylwetki bohaterów pozwoliły mi się "zżyć" z załogą tego atomowego okrętu podwodnego.

Film Cunninghama na długo pozostanie w mojej głowie. Zdecydowanie "DeepStar Six" to jedna z tych produkcji, która broni się mimo upływu lat. Teraz oczywiście można by zmontować bardziej przerażającego obcego, pokazać piękno oceanicznych głębin, a nawet wszystko to zrobić w modnym w ostatnich latach 3D. Ale po co? Film Cunninghama nie miał być piękny, miał być duszny, mroczny i niepokojący. W "DeepStar Six" wręcz idealnie uchwycony został mrok oceanicznych głębin, które muszą badać główni bohaterowie. Zdecydowanie polecam wielbicielom klaustrofobicznych horrorów.

Ocena: 7,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz