sobota, 21 kwietnia 2012

Wrath Of The Titans (2012)

Wrath Of The Titans
(Gniew Tytanów)

Rok: 2012
Gatunek: fantasy/przygodowy
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

"Clash Of The Titans" z 1981 roku to już klasyk przygodowych filmów fantasy. Może patrząc teraz na ten film można zauważyć, że efekty specjalne w produkcji Desmonda Davisa nie powalały, być może bardziej śmieszą niż cieszą oko. Ale "Clash Of The Titans" z 1981 roku jest jednym z tych filmów, które widziałem w dzieciństwie i bardzo lubię do nich powracać. Na pewno żaden z wielbicieli tego obrazu nie przeoczył remake'u tego dzieła, który do kin na całym świecie trafił w 2010 roku. Niestety twórcy przekroczyli "trochę" granicę i stworzyli film, który masowo miał przyciągnąć ludzi do kin. Ilość efektów specjalnych porażała, fabuła była dość mocno zmieniona względem oryginału, zabrakło też klimatu pierwotnej produkcji. Krytyki "Clash Of The Titans" z 2010 roku nie brakowało, ale to nie zniechęciło twórców, którzy od razu zapowiedzieli, że "Starcie Tytanów" było pierwszą częścią trylogii. "Wrath Of The Titans" swoją światową premierę miał 30 marca 2012 roku, film został wyreżyserowany przez Jonathana Liebesmana ("Darkness Falls", "Texas Chainsaw Massacre: The Beginning", "Battle: Los Angeles"), a główną gwiazdą filmu miał być ponownie Sam Worthington wcielający się w postać Perseusza.



Mija dziesięć lat do pokonaniu Krakena i uratowania Argos. Perseusz mieszka w małej wiosce rybackiej. Nie jest herosem, jest zwykłym człowiekiem - wszak takie życie wybrał, choć jego ojciec proponował mu miejsce u swojego boku na Olimpie. Perseusz wiedzie zwykły żywot rybaka i stara się trzymać swojego syna, którego matką jest Io (postać występująca w "Clash Of The Titans" - w niewyjaśnionych okolicznościach zmarła, więc w "Wrath Of The Titans" jej nie zobaczymy), z daleka od wojaczki. Niestety w cieniu Olimpu szykuje się wielka rewolucja - Hades (przy lekkim wsparciu) chce uwolnić Kronosa i zgładzić Zeusa, oraz innych bogów Olimpu, przez których został wyklęty. Perseusz po raz drugi będzie musiał stanąć do walki z Hadesem, tym razem wspieranym przez Aresa. Ale znów heros nie jest osamotniony - w jego drużynie znajdują się waleczna królowa Andromeda, syn Posejdona oraz kilku żołnierzy. Grupa wyrusza w epicką podróż do Tartaru.

"Wrath Of The Titans" był bardzo efektownie prezentowany w zwiastunie. Mnóstwo akcji, walk, mitycznych potworów, a wszystko to okraszone świetnymi efektami specjalnymi. Kino rozrywkowe pełną gębą - zresztą niczego więcej od tego filmu nie wymagałem. Niestety jak to często bywa twórcy w zwiastunie pokazali wszystko co najlepsze i niewiele już zostawili na sam film. Oglądając "Gniew Tytanów" przez cały czas miałem wrażenie, że ktoś tutaj za bardzo chciał się wzorować na "Władcy Pierścieni" - niektóre sceny są wręcz żenująco podobne do tych, które znam z trylogii wyreżyserowanej przez Petera Jacksona. Nie będę podawał przykładów, bo byłyby to najzwyklejsze spojlery. W każdym razie scen kojarzących się z "Władcą Pierścieni" nie brakuje w produkcji Jonathana Liebesmana. Ponadto miałem wrażenie, że nie było pomysłu na poprowadzenie akcji "Wrath Of The Titans" - główni bohaterowie plączą się bez celu, powtarzają kwestie, żeby widz przypadkiem się nie zagubił, tłumaczą po kilka razu cel swojej podróży - te pogadanki okraszone słabym humorem są przerywane krótkimi walkami, które nie robią już tak dobrego wrażenia jak w zwiastunie. Za wprowadzenie elementów humorystycznych odpowiedzialna jest postać Agenora (syn Posejdona) - takie połączenie kapitana Jacka Sparrowa z JarJar Binksem. Kolejnym niezbyt ciekawym elementem tego filmu jest muzyka - niestety, ale nie ma tutaj za bardzo czego porównywać z pierwszą częścią. Muzyka Javiera Navarrete jest dosłownie tłem dla tego co dzieje się na ekranie. Po obejrzeniu "Clash Of The Titans" z 2010 roku od razu zacząłem się rozglądać za ścieżką dźwiękową, bo muzyka skomponowana przez Ramina Djawadiego była nie tłem dla obrazu, ale dopełnieniem tego co działo się na ekranie. Niestety nic z tego co zaproponował Javier Navarrete nie zostało mi w głowie. Po prostu ścieżka dźwiękowa do "Wrath Of The Titans" jest nijaka, kompletnie niczym się nie wyróżnia. Prawdę mówiąc oglądając "Gniew Tytanów" cały czas czekałem na koniec projekcji. Widać, że twórcy mocno się głowili nad tym, co tu dalej pokazać, żeby utrzymać zainteresowanie widza, niestety te ich próby są tak nieudolne, że aż kują w oczy. Tak naprawdę najciekawszy element filmu pojawia się na początku - jest nim walka Perseusza z chimerą. Kolejne walki już nie są tak efektowne. W "Gniewie Tytanów" znalazło się też mnóstwo nielogicznych rozwiązań, a raczej działań bohaterów, kilka niepotrzebnych scen - ich wycięcie pewnie nie wpłynęłoby ujemnie na fabułę filmu. Prawdę mówiąc mocno się rozczarowałem produkcją Liebesmana.

Ten, kto liczył na to, że filmowcy po krytyce "Clash Of The Titans" wyciągną wnioski i stworzą obraz zdecydowanie lepszy mogą się srogo rozczarować nową produkcją. "Wrath Of The Titans" to typowy hollywoodzki film akcji osadzony w klimatach mitologicznych, mocno napompowany sztucznym patosem i wypakowany po brzegi efektami specjalnymi. Niestety aż przykro było patrzeć jak słabo jest prowadzona akcja filmu i pojawiają się kolejne nielogiczności scenariusza. Do tego należy dołożyć niespecjalną muzykę i raczej sztywną pracę kamery, która przybliża się w najmniej odpowiednim momencie. Prawdę mówiąc nie wiem komu mogę polecić "Wrath Of The Titans", chyba tylko tym, którzy oczekują od filmu wyłącznie efektów specjalnych. Niestety, ale nic poza tym elementem w produkcji Liebesmana nie spełniło moich oczekiwań.

Ocena: 4/10

1 komentarz: