wtorek, 11 lutego 2014

Jak stać się najlepszym z najlepszych

Best Of The Best
(Najlepsi z najlepszych)

Rok: 1989
Gatunek: akcja/sportowy/dramat
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

"Best Of The Best" to prawdziwy kamień milowy dla reżysera Roberta Radlera, który przy pomocy Phillipa Rhee (odtwórca roli Tommy'ego Lee) i Paula Lavine'a stworzył pierwszy film z tej serii. Nie jest to typowy przedstawiciel kina kopanego z lat 80-tych. Raczej należy go przyjmować jako produkcję sportową, traktującą o tworzeniu się drużyny, gdzie sporty walki są dopiero na drugim miejscu. Jednak gdyby ktoś zadał mi pytanie, jaki jest najlepszych "film karate" z lat 80-tych, to bez chwili zastanowienia odpowiedziałbym "Najlepsi z najlepszych".

Drużyna nie istnieje, jeśli nie dbacie o siebie nawzajem.

Stany Zjednoczone przygotowują się do towarzyskich zawodów w taekwondo z Koreą. W tym celu organizowane są międzystanowe eliminacje, które mają wyłonić pięcioosobową reprezentację. Do zespołu prowadzonego przez trenera Franka Couzo (James Earl Jones) dostają się przedstawiciele różnych stanów, kultur i przestawiający inne podejście do życia, jak i style walki. Reprezentację USA stanowić mają Amerykanin koreańskiego pochodzenia Tommy Lee (Phillip Rhee), sportowiec powracający po dotkliwej kontuzji Alexander Grady (Eric Roberts), stereotypowy amerykański kowboj Travis Brickley (Chris Penn), buddysta Virgil Keller, oraz Amerykanin włoskiego pochodzenia Sonny Grasso. Każdy ze sportowców jest inny, jednak na pierwszy plan momentalnie wysuwają się Alex i Tommy, bardzo charakterystyczną postacią jest również Travis będący najbardziej opryskliwym typem w reprezentacji. Jeszcze przed rozpoczęcie trzy miesięcznych treningów ekipa dostaje szansę na wybawienie się w jednym z lokalnych klubów, gdzie w barowej bójce każdy z reprezentantów ma szansę zaprezentować swoje umiejętności. Tymczasem reprezentacja Korei bez ustanku trenuje w surowych warunkach, żeby pokonać Amerykanów w nadchodzących zawodach.

Reprezentanci USA w komplecie zaraz po otrzymaniu powołania do kadry.
"Najlepsi z najlepszych" to mieszanka filmu sportowego z dramatem. Z jednej strony na ekranie pojawiają się treningi siłowe, techniczne i psychologiczne, jakie zawodnicy reprezentacji USA przechodzą w ciągu okresu przygotowawczego. A z drugiej poznajemy zwykłe ludzkie dramaty towarzyszące dwóm głównym bohaterom filmu - Alexowi i Tommy'emu. Rozterki przechodzi również twardy jak skała trener, który nie przyjmuje do wiadomości niczego innego niż zwycięstwo w nadchodzących zawodach. Tymczasem przygotowujący się do turnieju Koreańczycy pokazani są niczym dobrze zaprogramowane maszyny do zabijania. Zapewne reżyserowi zależało na tym, żeby pokazać oponentów jako typów spod ciemnej gwiazdy. Nawet kwestie wykrzykiwane przez trenera koreańskiej reprezentacji nie są tłumaczone - wyglądają wręcz barbarzyńsko. Ale poza tymi kilkoma szczegółami, które najprawdopodobniej były zamierzone film "Najlepsi z najlepszych" wypada świetnie. 

Trener Couzo stara się trzymać swoich podopiecznych twardą ręką, tylko to może zrobić z nich drużynę.
Nie brakuje tu widowiskowych walk, czy zwykłych ludzkich relacji, które budują zażyłość pomiędzy zawodnikami USA. Dramaty przeżywane przez bohaterów znacząco oddziałują na widza, co również należy uznać za spory plus. W końcu nie jest to taki prosty zabieg. Gra aktorska stoi na dobrym poziomie i nawet niezbyt często grający w filmach Phillip Rhee świetnie poradził sobie w jednej z głównych ról w "Best Of The Best". Jednak największą uwagę przyciąga postać gburowatego i opryskliwego Travisa granego przez Chrisa Penna. Jest to postać będąca katalizatorem, który przyspiesza bieg wydarzeń, których i tak nie da się uniknąć.

Przygotowania amerykańskiej drużyny prowadzone są z pomocą profesjonalnych trenerów oraz najwyżej klasy sprzętu.
Wybijającą się postacią jest Alex Grady, w którego wcielił się Eric Roberts. Alexander to ojciec samotnie wychowujący nastoletniego syna i zmagający się ze zdrowotnymi problemami, które niemalże zmusiły go do zakończenia kariery zawodniczej. Pracujący w fabryce samochodów bohater z ogromną radością przyjmuje informację o powołaniu do reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Tak naprawdę każdy widz zapewne bez problemu znajdzie swojego ulubieńca spośród amerykańskich zawodników (koreańscy niestety w dużej mierze pozostają anonimowi). W "Best Of The Best" na uwagę zasługuje również ścieżka dźwiękowa, na którą składają się bardzo pozytywne numery, między innymi takie jak "Tales Of Power" (Jim Capaldi), "Something So Strong" (Jim Capaldi), czy "Best Of The Best" (Stubblefield & Hall). Te kawałki spokojnie mogą konkurować z tymi najbardziej rozpoznawalnymi hitami filmowymi Stana Busha.

Koreańczycy w przygotowaniach korzystają tradycyjnych treningów.
"Best Of The Best" to świetny film sportowy, w którym widz staje się świadkiem okresu przygotowawczego amerykańskiej reprezentacji do zawodów z Koreą. Ale również zżywa się z poszczególnymi bohaterami, którzy poprzez dramaty zaczynają działać jak drużyna. Jednakże "Najlepsi z najlepszych" to bardzo schematyczna produkcja, która ułożona została w prosty sposób - eliminacje, budowanie drużyny, zawody. Dużą siłą tej produkcji są wykreowane postaci głównych bohaterów - Tommy'ego, Alexa i Travisa. Zresztą tych bohaterów będziemy mogli zobaczyć również w kontynuacji tego hitu z 1989 rok. Zapewne bez tych postaci "Najlepsi z najlepszych" byłby po prostu jedną z wielu produkcji traktujących o sportach walki.

Ocena: 9/10

5 komentarzy:

  1. powstało kilka częśći tego filmu podobnie zresztą jak z kickboxerem choć BOTB aż tak jak on się nie stoczyło co trzeba uczciwie przyznać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, "Kickboxer" dość szybko się stoczył, "Best Of The Best" też mocno ucierpiało w części 3 i 4. A recenzje kolejnych części już niedługo na RO.

      Usuń
  2. Pierwsza część była zajebista. Podejrzewam że obraz jak wiele z tego okresu o tej tematyce nie wytrzymał próby czasu. W związku z tym nie chciałbym sobie zepsuć tego cudownego wrażenia, jakie pozostawił po mnie seans sprzed ponad 20 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony trochę się zestarzał, ale z drugiej to przecież nie jest film sci-fi, więc tego upływu lat aż tak bardzo nie widać. Chociaż taka szczypta naiwności lat 80-tych jest tutaj obecna, no i trochę w oczu kuje propaganda.

      Usuń
  3. Dziś widziałam pierwszy raz na Puls. Całkiem nieźle się oglądało. Na początku miałam obiekcje czy nie będzie to jakieś kolejne Karate Kid, ale na szczęście nie.

    OdpowiedzUsuń