wtorek, 24 marca 2015

Filmy za "Dychę": Morderczy imbir z kosmosu

Invasion Of The Pod People
(Inwazja zabójczych klonów)

Rok: 2007
Gatunek: sci-fi/horror
Kraj: USA

Autor recenzji: Est

Ten film nabyłem dość dawno temu, kiedy jeszcze niewiele wiedziałem o wytwórni Asylum. No dobra, kompletnie nic nie wiedziałem, ale zauważywszy w markecie kosz z nadzwyczajnie tanimi filmami (po 5 zł sztuka) postanowiłem się nad nim pochylić i sprawdzić jakie to znakomitości w nim znajdę. A tam obok doskonale znanych mi produkcji sprzed lat znajdowały się również takie dziwadła jak "Smak zła", "Ulice zombie", "Ogr", czy właśnie "Inwazja zabójczych klonów". Ale prawdziwa niespodzianka czekała mnie kiedy dotarłem do domu i odpaliłem to "cudo".

Przerażający horror science fiction w najlepszym stylu 
"Inwazji pożeraczy ciał" i "Gatunku"
(opis z frontu okładki dvd)


Prezes agencji i Melissa są zszokowani kiedy odkrywają, że są otoczeni przez klony.
Melissa pracuje w agencji modelek, ewidentnie nie lubi swojej pracy, jak i swojej szefowej. Wszystko zmienia się jak za dotknięciem magicznej różdżki (a raczej deszczu meteorytów), kiedy jej szefowa dostaje w prezencie od swojej koleżanki jakąś tajemniczą roślinę (w tej roli imbir). Następnego dnia Samantha (szefowa) staje się miła i uczynna, a nawet zaprasza swoje pracownice na wieczorną imprezę. Po niej dochodzi do lesbijskich scen pomiędzy koleżankami z pracy, a Melissa zostaje obdarowana przez szefową imbirem w doniczce. Główna bohaterka przeczuwa, że dzieje się coś dziwnego. A upewnia się w momencie, kiedy w dość dziwnych okolicznościach nieznany jej mężczyzna odbiera sobie życie w jej domu. Przed śmiercią przestrzega ją przed klonami z kosmosu, które chcą dla siebie zagarnąć Ziemię.

Źródło wszelkiego zła, kosmiczna roślina (imbir).
Wątpię, żeby dla kogoś opisana powyżej fabuła była ciekawa, ale tak właśnie przedstawia się "Inwazja zabójczych klonów". Nie ma tam nic ciekawego. Wszystko jest tutaj straszliwie amatorskie i siermiężne. W sumie na tym mógłbym skończyć, bo ten film to amatorszczyzna, jakiej możecie nie doświadczyć nigdy więcej w swoim życiu. Główna bohaterka ma jakieś tam życie prywatne, które jest z lubością pokazywane na ekranie - np. Melissa wraca do domu, a tam jakiś typ zaczyna się o nią ocierać i warczeć, jak jakiś dziki zwierzak. Ale to jest norma w życiu głównej bohaterki. Takich scen dosłownie wziętych z największych morków czarnej dziury jest tutaj cała masa. W sumie "Inwazja zabójczych klonów" jest zbiorem takich dziwacznych pierdół, które łączy postać głównej bohaterki. Po tym jakże nudnym i pełnym narzekań życiu Melissy poznajemy też jej wredną szefową i wiecznie napalonego prezesa agencji. Ten film swoją konstrukcją, jak i pracą kamery bardziej przypomina jakiegoś nieudanego pornosa niż horror/sci-fi. Oczywiście reżyser (Justin Jones) nie mając zbyt dobrego scenariusza próbował ratować film sporą ilością cycków i lesbijskim seksem, ale ewidentnie było to ponad jego umiejętności i to też mu się nie udało. Przez większość filmu Melissa snuje się po ekranie, czasami kamera ucina jej, albo jej rozmówczyni czubek głowy. Scenerie, w jakich rozgrywa się akcja "Inwazji..." są nudne jak flaki, a do tego kolorystyka filmu jest jakaś zaburzona. Wszystko jest jakieś takie szare i sztucznie przyciemnione. Amatorka leje się z ekranu hektolitrami. Dialogów w tej produkcji równie dobrze mogłoby w ogóle nie być. Są one kompletnie o niczym, nic nie wyjaśniają, nie rozwijają fabuły i nie budują żadnych relacji pomiędzy postaciami. A lepszą grę aktorską można zobaczyć podczas przedstawień szkolnych teatrzyków. Ten film to faktycznie horror, ale nie w znaczeniu, którego używają jego twórcy.

Szefowa Melissy po otrzymaniu "imbiru" próbuje za wszelką cenę znaleźć się jak najbliżej swojej podwładnej.
Tak patrząc na niedawno oglądane przeze mnie filmy ze stajni Asylum zauważyłem jak bardzo do przodu poszła ta wytwórnia, która jeszcze nie tak dawno serwowała produkcje na poziomie amatorskich spotów wyborczych. Teraz Asylum jest w stanie przyciągnąć do swoich filmów nawet przebrzmiałe gwiazdy (wystarczy rzucić okiem na obsadę "Sharknado"). Jeżeli lubicie "Inwazję pożeraczy ciał", czy serię "Gatunek" to nie dajcie się nabrać polskiemu dystrybutorowi i nie sięgajcie po "Inwazję morderczych klonów", bo w trakcie projekcji może was najść ochota, żeby wydłubać sobie oczy. Natomiast jeżeli lubicie słabe kino (takie słabe, że aż żenujące) to warto poszukać tego filmu w sieci, bo nie jest wart nawet tych 5 zł.







2 komentarze:

  1. no ja wszystko rozumiem ale jak można zepsuć szczucie cycem ? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak można, chociaż "Inwazji zabójczych klonów" i tak daleko do "Smaku Zła", tam jest dopiero dramat :-)

      Usuń