poniedziałek, 6 czerwca 2016

He-Man przedszkolanką

Kindergarten Cop 2
(Gliniarz w przedszkolu 2)

Rok: 2016
Gatunek: komedia/sensacyjny
Kraj: USA

Mam wrażenie, że w ostatnich w filmowym światku latach trwa dziwna moda na odgrzewanie starych kotletów. I czasami zdarza się, że taki zjełczały kotlet całkiem nieźle smakuje, chociaż logika podpowiada, że powinien od razu trafić do kosza. I tak widzom serwowane są niekończące się remaki starszych, albo całkiem nowych produkcji (przykładem niech będzie "Cabin Fever"), rebooty, czy sequele już dawno zapomnianych filmów. I jeżeli widząc plakat "Gliniarza w przedszkolu 2" zastanawiacie się "po co?", albo "dlaczego?", to spieszę z odpowiedzią: bo ludzie chcą to oglądać. I chociażby kolejna odsłona zmagań herosa sprzed lat miała być totalną szmirą to i tak znajdzie się grupka osób, która sięgnie po ten film, chociażby po to, żeby powspominać jak fajnie się oglądało te stare części i jak bardzo ta nowa ssie. Nie ma tu miejsca na racjonalne myślenie, dobre wspomnienia związane z oryginałem są wystarczającym bodźcem. Zdaje się, że twórcy "Gliniarza w przedszkolu 2" też do tego doszli i postanowili powtórzyć chwyt z 1990 roku, kiedy to do roli przedszkolanki został wybrany nie kto inny jak sam Arnold Schwarzenegger. Tym razem to Dolph Lundgren miał opiekować się dziećmi, a za kamerą stanął Don Michael Paul.


Gangster o imieniu Zogu próbuje za wszelką cenę dorwać dane adresowe osób objętych programem ochrony świadków. Pełną listą dysponuje haker pracujący jako opiekun w przedszkolu, ale ten zostaje zabity. Jego brat próbuje sprzedać dane gangsterom, ale trafia w ręce policji. Po strzelaninie na posterunku brat zabitego przyznaje, że pendrive z adresami znajduje się gdzieś w przedszkolu. Po nieudanej próbie przeszukania placówki FBI postanawia wysłać tam swojego człowieka pod przykrywką. Agent Reed (Dolph Lundgren) ma zatrudnić się jako opiekun w przedszkolu i odnaleźć nośnik z danymi adresowymi osób objętych programem ochrony świadków. Jednak gangsterzy nie dają za wygraną i próbują swoimi sposobami odnaleźć pendrive'a.


Jestem niemalże pewien, że gdyby teraz sięgnął po "Gliniarza w przedszkolu" z 1990 roku to oglądałbym go z lekkim zażenowaniem, a dlatego tylko z lekkim, bo jednak zadziałałaby magia nostalgii. Poza tym Arnold to Arnold, zawsze miło go zobaczyć na ekranie. Tymczasem patrząc po "Gliniarzu w przedszkolu 2" mam wrażenie, że jednym elementem humorystycznym tej produkcji jest umiejscowienie Dolpha Lundgrena w tytułowej placówce. Faktycznie, można boki zrywać. Twórcy po prostu wzięli gościa totalnie nie pasującego do roli przedszkolanki i po prostu go zatrudnili. Niestety na tym kończy się humor tej produkcji. Momentami miałem wrażenie, że to taki połowiczny remake filmu z 1990 roku, bo część scen była niemalże identyczna z tymi z pierwszej części. Ale tak naprawdę "Gliniarz w przedszkolu 2" to obraz zrobiony według najbardziej wyświechtanego schematu z lat 90-tych. Mamy rosłego typa, który jest głównym bohaterem, dorzucamy do niego atrakcyjną babeczkę (jak wiadomo będzie romans), do tego gromadka dzieciaków, z którą nasz heros ewidentnie sobie nie radzi. I do tego dorzućmy jeszcze jakiś mało ciekawy wątek sensacyjny i voilà! Mamy kolejnego "półkownika" w wypożyczalni VHS. Jedyną różnicą jest to, że motywy z dziećmi zostały tutaj uwspółcześnione. Teraz super śmieszne jest jak któreś z dzieci ma alergię na orzeszki, albo inne chce, żeby mu podgrzać tofu na drugie śniadanie. No boki zrywać. Oczywiście jak to zwykle bywa nasz mięśniak początkowo nie radzi sobie z dziećmi, co wiąże się z serią niezbyt śmiesznych scen, ale później po pokazaniu im kilku sztuczek rośnie w ich oczach. O ile w przypadku "Gliniarza w przedszkolu" z 1990 roku było to zrobione jakoś z pomysłem i faktycznie niosło ze sobą mniej lub bardziej zabawne epizody, tak tutaj ewidentnie tego pomysłu zabrakło, humoru zresztą też. Wszystko jest zrobione po najniższej linii oporu. Scenariusz pewnie zmieścił się na serwetce. I oczywiście nie mogło obyć się bez romansu naszego herosa, bo jakżeby inaczej! Ale ten też jest drewniany do granic możliwości. Nie liczcie na jakieś efektowne sceny akcji, bo tych również nie ma. Dolph chyba już nie bardzo ma ochotę się bić, zdecydowanie woli od czasu trochę postrzelać. A to nie jest zbyt efektowne, przynajmniej w takim wydaniu jakie tutaj jest zaserwowane. No i w sumie tyle, niczego więcej w "Gliniarzu w przedszkolu 2" nie znajdziecie. Ot kolejna produkcja próbująca uderzać w nostalgię, ale kompletnie chybiona. A teraz czekam na trzecią część, może z Dannym Trejo w roli głównej?


Jeżeli chociaż trochę pozytywnie wspominacie "Gliniarza w przedszkolu" z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej to spokojnie możecie sobie odpuścić sequel tej produkcji. Dolph Lundgren to nie Arnold, a Don Michael Paul to nie Ivan Reitman. Ten film nie ma w sobie absolutnie niczego, czego można by się po nim spodziewać. Ale najgorsze jest to, że nie ma tutaj nawet odrobiny humoru. Najśmieszniejszym motywem jest obsadzenie Dolpha Lundgrena w roli przedszkolanki...i na tym kończą się zabawne elementy związane z tą produkcją.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz