wtorek, 2 kwietnia 2013

Dracula (2012)

Dracula
(aka Dracula 3D)

Rok: 2012
Gatunek: horror
Kraj: Włochy/Francja/Hiszpania

Autor recenzji: Est

Przy okazji recenzji "Werewolf - The Beast Among Us" pisałem o tym, że w ostatnim czasie namnożyło się filmów o wampirach i wilkołakach. Podobnie dzieje się z klasycznymi bajkami zamienianymi na potrzeby kina na filmowe "akcyjniaki", ale oczywiście utrzymane w klimacie fantasy (chociażby "Hansel and Gretel: Witch Hunters" czy "Snow White and the Huntsman"). Ale nie o tym miało być - produkcji o wampirach jest mnóstwo, ale dawno nie było żadnego filmu z tym najbardziej znanym krwiopijcą w roli głównej. Patrząc nieco wstecz to chyba ostatnią produkcją z Vladem dającą się oglądać był "Dracula 2000" z młodym jeszcze Gerardem Butlerem - swoją drogą później ten film doczekał się jeszcze dwóch żenujących części (w 2003 i 2005 roku), oczywiście kontynuacje obyły się już bez Butlera. Z pewnych powodów pomijam najbardziej zaskakującą ekranizację powieści Brama Stokera, czyli "Smak Zła" w reżyserii Franka Sciurby - jako, że była to ekranizacja tak zaskakująca, że niektórzy widzowie mogli nie połączyć tego filmu z najbardziej znaną powieścią gotycką. O postaci najbardziej znanego wampira w historii literatury, jak i kina postanowił widzom przypomnieć nie kto inny jak sam Dario Argento - reżyser, który swoje największe triumfy święcił w latach 70-tych i 80-tych.


Schyłek XIX wieku, mieszkańcy małego miasteczka Passburg nocami zamykają się w swoich domach przed krwiożerczym demonem grasującym w pobliskich lasach. Do miejscowości przybywa Johnathan Harker, który jest umówiony z hrabią Draculą - mieszkającym niedaleko w swoim okazałym choć nieco zaniedbanym zamczysku. Przybywając do Passburga Johnathan odwiedza dawnych znajomych - burmistrza oraz jego córkę Lucy Kisslinger. Jak się okazuje młodzieniec zamierza podjąć pracę bibliotekarza w zamku hrabiego. Natomiast sam Dracula ma w Passburgu nieposzlakowaną opinię filantropa, któremu na sercu leży rozwój miasteczka. Jednakże, kiedy Johnathan dociera do zamku szybko okazuje się, że hrabia tylko pozornie jest dżentelmenem - pod wierzchnią warstwą kryje się prawdziwy demon terroryzujący miasto.

Już na samym początku filmu widać, że Argento postanowił wywrócić całą historię do góry nogami. Znikąd wzięło się miasto Passburg, hrabia nie kupuje ziemi w Londynie, Johnathan nie jest prawnikiem, Draculi towarzyszy miejscowa wieśniaczka zamieniona w wampirzycę, a Rutger Hauer wciela się dziwaczną postać, która łączy w sobie Van Helsinga i doktora Sewarda. Podobnych dziwact Argento stara się aplikować widzom jeszcze więcej, a te wypisane przez mnie to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Najwidoczniej  Włoch pozazdrościł swojemu koledze po fachu (Frankowi Sciurbie) i postanowił przygotować również zaskakującą ekranizację powieści Brama Stokera. I o ile Sciurbie można wybaczyć jego wizję, wszak jego nazwisko jest kompletnie nieznane w światku filmowym, o tyle Argento wybaczyć takiego działania nie można. Ale gdy spojrzy się na ostatnie dokonania Włocha to można dojść do wniosku, że prędzej można było się spodziewać kompletnej klapy, niż naprawdę dobrego filmu. O ile jeszcze przeinaczenia w historii można by wybaczyć (można to uznać za podejście autorskie), o tyle nie można wybaczyć słabej jakości samej produkcji. "Dracula 3D", bo pod takim tytułem film trafiał do kin, wygląda bardziej na teatr telewizji, albo amatorską produkcję - coś w stylu pracy na zaliczenie w szkole filmowej. I zapewne osoba oddająca taki film do oceny zaliczenia by nie otrzymała. Gra aktorska jest słaba - do tego drażniący jest fakt, że jest to kolejny film Argento, w którym na siłę obsadzana jest jego córka (Asia Argento wciela się w postać Lucy). I niestety tego przewalającego się przez cały film słabego aktorstwa nie da rady przykryć pokazując kilka razy cycki na ekranie (dokładnie dwa) - być może tym prostym chwytem Dario Argento chciał otumanić widzów i przeciągnąć ich na swoją stronę. W każdym razie ta sztuka mu się nie udała - gdyby ilość cycków na ekranie świadczyła o jakości filmu, to myślę, że "Smak Zła" mógłby zostać murowanym kandydatem do zdobycia wielu prestiżowych nagród filmowych (i nie mam tu na myśli Złotych Malin). Poza zupełnie niepotrzebnymi zmianami w klasycznej, dobrze wszystkim znanej historii i słabym aktorstwem Argento serwuje widzom również tragiczne efekty specjalne. Przyznam, że w oglądanym przeze mnie niedawno filmidle "Aladdin And The Death Lamp" (produkcji Syfy) efekty specjalnie wyglądały zdecydowanie bardziej okazale niż w filmie "Dracula 3D". Nie wierzę, żeby Argento dysponował aż tak małymi środkami finansowymi, żeby nie wystarczyło na dobrych speców od efektów specjalnych - no chyba, że większość pieniędzy poszło na wynajęcie zamku, albo na gażę dla Rutgera Hauera (w co wątpię). Jedynym plusem tego całego przedsięwzięcia jest muzyka, za którą odpowiada długoletni współpracownik Argento, czyli Claudio Simonetti. Co prawda muzyka w "Draculi 3D" nijak się ma do tej skomponowanej przez Wojciecha Kilara, ale jednak uprzyjemnia oglądanie tego słabego spektaklu. I naprawdę nie ma tutaj już sensu przywoływać filmu Francisa Forda Coppoli z 1992 roku, który to jest o lata świetlne lepszy niż "Dracula 3D". Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że Coppola dysponował większymi funduszami niż Argento, ale skoro nie ma się pieniędzy, żeby nakręcić dobry film to po prostu lepiej go nie kręcić (tym bardziej jeśli nie ma się pomysłu na jego realizację).

Gdyby Francis Ford Coppola nie żył, to zapewne właśnie przewracałby się w grobie - co zapewne właśnie czyni Bram Stoker. Dario Argento nakręcił bardzo zaskakującą ekranizację powieści wspomnianego Irlandczyka. Choć nie jest to bardziej autorska adaptacja niż wspominany tutaj często "Smak Zła" w reżyserii Franka Sciurby. "Dracula 3D" to naprawdę słaby film, którego kompletnie nic nie ratuje - warto go zobaczyć tylko po to, żeby sprawdzić w jaki sposób można zepsuć świetną, klasyczną historię, lub jako przestrogę w stylu "jak nie powinien wyglądać film o Draculi". Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć jak Argento to zrobił, ale zepsuł dosłownie wszystko co było do zepsucia. Kompletnie nic nie tłumaczy Włocha, a jego najnowszy film można opisać w zaledwie kilku słowach: słabe aktorstwo, słaby scenariusz, słaba adaptacja powieści, słabe efekty specjalne. "Draculi 3D" nie ratuje nawet Rutger Hauer, który gra kompletnie bez zaangażowania. A jedynym plusem tej produkcji jest muzyka Claudio Simonettiego - chociaż to za mało, żeby mówić o jakimkolwiek ratunku. Film można obejrzeć wyłącznie z pobudek humorystycznych.

Ocena: 2/10

8 komentarzy:

  1. Oj tam, oj tam :D co by nie było, jest przecież w 3D! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie problem jest taki, że w całym tym filmie nadziałem się tylko jedną scenę, która mogłaby zostać wykorzystana do tego całego 3D - a najśmieszniejsze jest to, że pojawia się przed samymi napisami końcowymi...

      Usuń
    2. Zatem 1/10 skoro nawet 3D zepsuli;)

      Usuń
    3. To jedno oczko dałemm za muzykę.

      Usuń
  2. tzw. scena kulminacyjna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście jak to u Argento sztuczna krew leje się strumieniami, flaki pływają po podłodze, krzyże i szkło rozczłonkowują wszystko co się rusza i samosięnabijają w każdego bohatera? A i jeszcze długie ujęcia grozy z puentą a la pies przewodnik rzucający się do gardła, choć wszyscy oczekują czającego się w mroku mordercy? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie chodzi o to, że tutaj nie ma flaków, krwi jest mało - jest kilka urwanych głów, ale w tak amatorski sposób, że w latach 70-tych lepiej urywano głowy. Poza tym w filmie nie ma nic zaskakującego - jedyne pytanie jakie sobie zadawałem przez cały film brzmiało "co Argento jest w stanie jeszcze spieprzyć". I co ciekawe zawsze się coś znalazło :-)

      Usuń
    2. To smutne, że mało w tym filmie Argenta w Argento. A miałem ochotę się pośmiać z efektownych śmierci, ale w tym wypadku chyba sobie podaruję. Szkoda.

      Usuń