czwartek, 15 października 2015

Wielka wojna robotów


Transformers: The Movie (1986)
vs
Transformers (2007)

autor tekstu: Est

Każdy jako tako kojarzy Transformersy. Jeżeli nic Wam nie świta, to są to te roboty, które zamieniają się w samochody, samoloty, inne pojazdy, dinozaury, itp. Sama marka Transformers powstała w 1984 roku w Japonii, kiedy to połączono koncept zabawek Diaclone oraz Microman. Właścicielem marki stała się amerykańska firma Hasbro. Te wielkie roboty po raz pierwszy na ekranach telewizorów pojawiły się w 1984 roku, kiedy to dzieciaki mogły zobaczyć serial "Transformers G1". Momentalnie wybuchła moda na Transformersy. Niedługo później, bo w 1986 roku powstał pierwszy animowany film pełnometrażowy zatytułowany po prostu "Transfomers The Movie". Po wielu latach, w których to Tranformersy pojawiały się zarówno w komiksach Marvela, IDW Publishing, jak i w kolejnych serialach animowanych włodarze Sony Pictures zdecydowali się nakręcić pierwszy aktorski film z wielkimi robotami Hasbro. Na stołku reżyserskim zasiadł Michael Bay.

"Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć" - Alfred Hitchcock.
Podobnie jak w przypadku tekstu "Poltergeist vs Insidious 3" pojedynek podzieliłem na trzy rundy. Zostały one dostosowane do specyfiki gatunkowej filmów stojących na ringu. Zasady zabawy są takie same jak poprzednio - po każdej rundzie zwycięzca nagradzany jest punktem. Na koniec zliczam punktację i wyłoniony zostaje zwycięzca. Nie ma na co czekać, czas na pierwszą rundę.

Transformers: The Movie (1986; animowany/akcja/sci-fi; USA/Japonia)
vs
Transformers (2007; akcja/sci-fi; USA)


1. Fabuła

Animacja z 1986 roku częściowo odnosi się do serialu "Transformers G1", jednak akcja filmu toczy się w przyszłości, a konkretnie w 2005 roku. Po kosmosie krąży potężny robot Unicron, który pochłania kolejne światy. Jego bytowi zagraża tylko jedna rzecz, Matryca, w której posiadaniu są Autoboty. Cały czas trwa odwieczny konflikt pomiędzy Autobotami i Decepticonami. Podczas jednego z ataków zabity zostaje Optimus Prime, który "na łożu śmierci" przekazuje Matrycę swojemu następcy, którym zostaje Ultramagnus. Podczas ucieczki po potyczce o śmierć ociera się również Megatron, który przyciągnięty przez Unicrona zgadza się zostać jego sługą. Gigantyczny robot zleca swojemu podwładnemu zadanie odebrania Autobotom Matrycy. W tym celu Megatron zostaje przekształcony w Galvatrona.

Główne roboty dramatu - Kup, Arcee i Hot Rod.
W filmie Bay'a historia jest zupełnie inna i nie odnosi się do żadnego serialu, czy komiksu. Sam Witwicky jest prawnukiem kapitana, który wiele lat temu na kole podbiegunowym odnalazł lodowego olbrzyma, którym okazuje się zamrożony Megatron. Ów olbrzym przybył na Ziemię w poszukiwaniu kostki, która pozwoliłaby Decepticonom zmienić wszystkie sprzęty elektroniczne w roboty i zapanować nad Ziemią. Niczego niespodziewający się chłopak zostaje wciągnięty w konflikt wielkich robotów. Za chwilę na naszą planetę przybywają Autoboty, jak się okazuje Decepticony od dawna przeczesują teren w poszukiwaniu swojego przywódcy. Zaczyna się walka z czasem, ale również z tajemniczą Sekcją 7, która próbuje ukryć fakty na temat istnienia kosmitów.

Główne postaci "Transfomers" z 2007 roku - Mikaela i Sam.
Prawdę mówiąc wersja animowana posiada dużo bardziej złożoną fabułę, jest zrobiona z dużym rozmachem. Natomiast produkcja z 2007 roku zdaje się być jak najskromniejszą opcją. Nie dość akcja toczy się na Ziemi, to jeszcze w większości opiera się na działaniach ludzi, a nie robotów. Jednak o tym w dalszej części. Animacja z 1986 roku jest skonstruowana zgodnie z zasadą głoszoną przez Alfreda Hitchocka: "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć". I tak właśnie jest. Zaczyna się od śmierci przywódców Autobotów i z każdą kolejną sceną napięcie coraz bardziej rośnie. Natomiast w filmie Baya tego napięcia nie ma, a nawet gdyby było to ta masa niezbyt trafnego humoru ciągle by je rozładowywała. Rundę pierwszą wygrywa film z 1986 roku.

2. Postaci

Transformers to marka, w której przez lata kształtowane były przeróżne postaci z uniwersum. Każdy robot miał swój charakter. Świetnie zostało to pokazane w filmie animowanym, gdzie każda postać nawet podczas najkrótszej kwestii jest w stanie ujawnić swoją charakterystykę. Na sam przód wysuwają się niesamowity Starscream stojący po stronie Decepticonów oraz prostacki, ale jednocześnie zabawny Grimlock, jeden z dinobotów walczących po stronie Autobotów. Ten pierwszy to nieprzejednany gaduła marzący o przywództwie. Natomiast drugi to typowy barbarzyńca, sypiący drętwymi żarcikami i walczący niczym berserk. Oczywiście to tylko dwa przykłady, ale w tym jednym filmie pojawia się cały wachlarz najróżniejszych postaci, a wszystkie są robotami. Ludzie stanowią tutaj niewielki procent, w sumie to tylko dwie postaci w całym filmie. W produkcji Bay'a wszystkie roboty zostały dosłownie wykastrowane z osobowości. Wszystkie są jednakowe i rzucane od czasu "one-linery" nie są w stanie tego zmienić. Najgorszą opcją jest podmianka Hot Roda na Bumblebee. No jaki był tego sens? W filmie pojawia się Starscream, ale praktycznie nic nie mówi. Zresztą na ekranie jest zaledwie kilka sekund i zbyt wiele nie wnosi. W animacji nawet, gdyby pojawiał się zaledwie na chwilę to przez ten krótki czas odgrywałby kluczową rolę. Nawet Optimus Prime w obrazie z 2007 roku jest po prostu nijaki. I niech ktoś mi wyjaśni dlaczego Galvatron nosi w tym filmie imię Megatron? Przecież od razu widać, że to nie jest ta postać. Główna część akcji skupia się na Samie oraz jego przyjaciółce Mikaeli. Cała historia skupia się tak naprawdę na ich romansie, a Transformersy stoją sobie gdzieś na drugim planie. Jednoznacznie drugą rundę wygrywa animacja z 1986 roku.

Grimlock walczący z piraniopodobnymi robotami.
3. Akcja/pojedynki

W filmie Bay'a akcji jest jak na lekarstwo. Owszem pojedynki są widowiskowe, ale praca kamery jest po prostu tragiczna. Stosowane są jakieś niezrozumiałe dla mnie zbliżenia, obraz non-stop się trzęsie i w sumie nie wiadomo, który robot wygrywa, bo wszystkie wyglądają niemalże identycznie. Kiedy dochodzi do strzelanin to wypada to o wiele lepiej. Efektownie wyglądają pojedynki w mieście, kiedy wielkie roboty podczas bitki niszczą pół miasta. Ale sama akcja w tym filmie stanowi zaledwie ułamek tego 2 godzinnego przedstawienia. Prawie godzinę trzeba czekać, żeby zobaczyć roboty w pełnej krasie. Ale wszystko jest pokłosiem tego, że Bay postanowił skupić się na ludzkich postaciach i ich przyziemnych perypetiach. W filmie animowanym akcja trwa niemalże cały czas. To praktycznie 84 minuty nieprzerwanej akcji. Oczywiście trafiają się przestoje w postaci śmierci Optimusa Prime'a, ale są to nieliczne wyjątki. Przez większość czasu Transformersy od czegoś uciekają, albo z czymś walczą, ewentualnie walczą między sobą. Same starcia są bardzo efektowne i towarzyszy im świetna animacja. Ponadto tutaj naprawdę ciągle się coś dzieje, roboty trafiają na wielkie złomowisko, gdzie rządzi gang robotów, ale też na teren jakiejś dziwnej sekty, której przywódca wydaje wyroki na obcych. Naprawdę nie ma do czego się przyczepić nawet gdybym bardzo chciał. Rundę trzecią wygrywa animacja z 1986 roku.

Bumblebee do złudzenia przypomina Hot Roda i nie chodzi wyłącznie o wygląd, ale również zachowanie.
4. Zawartość robotów w filmie o robotach

Roboty w produkcji Bay'a znajdują się na drugim planie. Owszem jest to film o wielkich robotach, ale główną uwagę kamery przyciąga para nastolatków, którzy próbują pomóc Autobotom. Tak jak wspomniałem Transformersy zostały kompletnie pozbawione osobowości. Nawet kiedy Optimus Prime przedstawia swoją drużynę to roboty sprawiają wrażenie szaraków, kompletnie niczym się nie wyróżniają. Decepticony wypadają zdecydowanie lepiej, ale tylko w kwestii wizualnej. A konkretniej w formie pojazdów. Po stronie Autobotów stoją same pojazdy cywilne, podczas gdy Decepticony mają myśliwiec, helikopter bojowy, czołg oraz samochód policyjny. "Transfomers The Movie" z 1986 roku w samym centrum akcji stoją roboty. Jest ich zdecydowanie więcej, a jednak każdy z nich posiada własną osobowość. Co ciekawe Optimus Prime jako swego następce wybrał najmniej barwnego spośród Autobotów, bo Ultramagnus jest po prostu nijaki. Dużo ciekawiej przedstawia się Kup będący robotem weteranem, odrobinę przypomina mi podstarzałego Wolverine'a. Jeżeli mało komuś Decepticonów i Autobotów, to pojawiają się tutaj również neutralne roboty, które w zależności od sytuacji opowiadają się po jednej ze stron konfliktu. Co by nie robić, to w animacji z 1986 roku Transformersy stanowią główny trzon i to one są najważniejsze, dlatego też punkt dla tego filmu.

Po przemianie Megatron zamienił się w potężnego Galvatrona.
5. Muzyka

Dlaczego akurat muzyka? Z jednej strony to od razu pojawiło się mojej głowie, a z drugiej nie miałem innego pomysłu na piątą rundę. Zresztą muzyka to ważny element filmu. W przypadku tego elementu jest zupełnie różnie w obydwu przypadkach. W produkcji Bay'a dominuje typowa muzyka filmowa, za którą odpowiada ceniony przeze mnie Steve Jablonsky (głównie za jego udział przy serii gier "Gears of War"). Nie ma tutaj specjalnych wyróżników. Muzyki kompletnie się tutaj nie zauważa. Jest to zarówno zaleta, jak i wada. Natomiast w przypadku filmu animowanego są tak naprawdę dwie grupy - muzyka w stylu synthwave, za którą odpowiada Vince DiCola. Traf chce, że akurat ten styl muzyczny przeżywa akurat drugą młodość. Natomiast drugą część ścieżki dźwiękowej stanowią rockowe numery - chociażby nieśmiertelne kawałki Stana Busha takie jak "The Touch" czy "Dare". Kawałki mające w sobie ogromną dawkę mocy i idealnie dopasowane do akcji dziejącej się na ekranie. Tak naprawdę w przypadku obydwu filmów muzyka jest dopasowana do danej produkcji. I starając się być chociażby odrobinę obiektywny muszę dać w tej rundzie remis, chociaż serce przemawia za muzyką z filmu z 1986 roku.

W filmie Bay'a Megatron wygląda jak Galvatron...ale nadal jest Megatronem.
Werdykt końcowy i podsumowanie.

Transformers The Movie (1986): 5 punktów
Transformers (2007): 1 punkt


Ewidentnie zwycięzcą tego pojedynku jest animacja z 1986 roku. Film Bay'a poległ praktycznie w każdej kategorii. Przede wszystkim jest to produkcja o Transformersach, w której roboty stanowią drugi plan. Podczas gdy w animacji są wysunięte na sam przód, a ludzkie postaci to tylko dodatek. W obydwu filmach sporą uwagę przywiązano do elementów komediowych. Jednak te z animacji wydają się być bardziej trafione, te z 2007 roku raczej skierowane są do wielbicieli produkcji typu "Epic Movie" i tych innych produkcji z "movie" w tytule. Film Sony Pictures zepsuł praktycznie wszystko co tylko mógł, ale rozumiem, że zostało to zrobione z uwagi na współczesnego widza, który nie chciał retro produkcji, w której kwadratowe roboty będę okładały się pięściami w rytm muzyki synthwave. Podejrzewam, że gdyby teraz miał wystartować reboot filmowych Transformersów, to byłoby jak najbardziej retro. Ale seria zapoczątkowana przez Bay'a nadal zarabia miliony, powstają kolejne części i mimo narzekań malkontentów zostały potwierdzone kolejne cztery produkcje. Trochę szkoda, że w tym wszystkim zapomina się o starych prykach, które pamiętają jeszcze te stare Transformersy, o tych którzy nadal jarają się animacją z 1986 roku. Zawsze pozostaje niedawno wydana gra "Transfomers: Devastation", która nawiązuje do serialu "Transfomers G1".

Ocena:
Transformers The Movie (1986): 9/10
Transformers (2007): 5/10


7 komentarzy:

  1. Nie wiem czy to dobry pomysł porównywać animację z filmem. To jednak dwa różne światy. Animacje zwykle mają wszystkiego więcej i łatwiej wszystko pokazać niż w "realnym" świecie. U mnie wersja filmowa zasłużyła mimo wszystko na siódemkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego nie? W 2007 roku można było zrobić naprawdę niesamowity film osadzony w fantastycznym świecie. Zamiast tego wszystko dzieje się na Ziemi, a głównymi bohaterami są ludzie. Poza tym nic nie stało na przeszkodzie, żeby w filmie Bay'a roboty miały jakąś osobowość, tego naprawdę można było dokonać nie wciskając w to jakichś wielkich środków finansowych. A to jest mój główny zarzut odnośnie produkcji z 2007 roku.

      Usuń
    2. Ja się cieszę, że nie jest to film tylko o robotach :) Raczej i tak odniósł sukces. Jakąś osobowość mają te roboty, nie są niemymi blaszakami. A skoro i sama historia została zmieniona, to widocznie chcieli się odciąć od tego. Ale rozumiem, że pewnie znałeś najpierw animację i to jakoś przeważyło. Na zgodę... zawsze mogły to być Transmorphersy :D
      BTW.. patrząc na foty tej animacji, przypomniała mi się stara bajka z Polonii 1 - Generał Daimos :D

      Usuń
    3. No to masz zupełnie inne podejście. Jeżeli nie oglądałaś wcześniej tej pełnometrażowej animacji, serialu G1, czy nie miałaś w rękach komiksów, które były u nas wydawane przez TM-Semic, to faktycznie może Cię cieszyć produkcja Bay'a. Możesz mi wierzyć, że roboty w filmie z 2007 roku nie mają żadnej osobowości.

      Usuń
    4. Animację kiedyś widziałam, ale reszty nie, aż tak nie fascynowały mnie roboty :) W sumie nawet jak na to patrzę, to nie bardzo bym miała chęć to odświeżać. Film mnie wystarczająco nacieszył ;) Aczkolwiek nie uważam za trafiony, pomysł kręcenia kolejnych części.

      Usuń
  2. Świetny tekst Est. Widziałem "Transformers: The movie" kilkanaście razy. Pamiętam jak jakaś zachodnia stacja Filmnet powtarzała to co tydzień w czasach pierwszych talerzy satelitarnych. Finałowa bitwa była zajebista...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) Ta finałowa walka, w której coś na kształt Gwiazdy Śmierci zmienia się w gigantycznego robota musi robić wrażenie. Z tych zachodnich (głównie niemieckich) stacji, które oglądałem nie rozumiejąc ani słowa to głównie pamiętam Sat1 i Pro7, tam puszczali masę świetnych animacji (głównie seriale).

      Usuń