czwartek, 7 kwietnia 2016

Mistrzowie Horroru (cz.1)

Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem, żeby zająć się na łamach RO serią "Masters Of Horror" i w końcu do tego doszło. Omawiana będzie tutaj cała seria (dwa sezony), która ukazała się w Polsce za sprawą wydawnictwa Carisma. Co miesiąc w magazynie "Kino Grozy Extra" pojawiały się dwa epizody znajdujące się na jednej płycie dvd i z tego co mi wiadomo, na polski rynek trafiły nie wszystkie odcinki drugiego sezonu (nie pojawił się film zatytułowany "Bractwo Waszyngtona"). Poniżej kilka zdań odnośnie dwóch pierwszych epizodów "Masters Of Horror" - "Cigarette Burns" w reżyserii Johna Carpentera i "Incident On And Off A Mountain Road" Dona Coscarelliego.


Cigarette Burns

Rok: 2005
Reżyseria: John Carpenter
Scenariusz: Mick Garris, Drew McWeeny, Scott Swan

Kirby (Norman Reedus) jest zapalonym fanem filmu, nawet prowadzi spore kino wyświetlające klasyczne horrory. Jednak nie jest to zbyt dochodowy interes, dlatego poza tym mężczyzna trudni się poszukiwaniem rzadkich produkcji dla majętnych kolekcjonerów. Jedno z zadań zleca mu ekscentryczny bogacz, który za wszelką cenę chcę zobaczyć film "La Fin Absolue du Monde". Produkcję niezwykle unikalną, której projekcja nastąpiła tylko raz podczas festiwalu i doprowadziła wszystkich widzów do szaleństwa. Kirby podejmuje się trudnego zadania zdobycia jedynej istniejącej kopii. Im chłopak jest bliższy wypełnienia powierzonego mu zlecenia tym dziwniejsze rzeczy dzieją się wokół niego. Okazuje się, że "La Fin Absolue du Monde" to nie jest zwykły film, a każdy kto przy nim pracował zginął, albo został trwale okaleczony. Na domiar złego Kirby'ego prześladuje jego koszmarna przeszłość, która miesza się z psychodelicznymi wizjami nasilającymi się przy każdym kolejnym kroku zbliżającymi go do zdobycia poszukiwanej produkcji.

Polski wydawca "Mistrzów Horroru" postanowił uderzyć z grubej rury i olać prawidłową kolejność odcinków. Na pierwszy rzut poszedł jeden z najlepszych epizodów wyreżyserowany przez Johna Carpentera. "Cigarette Burns" może kojarzyć się z "8mm", czy innymi produkcjami traktującymi o dewiantach mieniących się kolekcjonerami rzadkich filmów. W roli głównej pojawia się tutaj 36-letni Norman Reedus, będący wówczas w dziwnym punkcie swojej kariery filmowej. Sama historia przedstawiona w tym epizodzie trzyma w napięciu do samego końca i ogromne brawa należą się osobie odpowiedzialnej za niesamowicie klimatyczne przebitki "La Fin Absolue du Monde", które przypominają mi trochę lepiej ułożony "Begotten". Świetnie ma się również sprawa charakteryzacji, nie brakuje też efektownych krwawych scen. To co kuleje w "Cigarette Burns" to na pewno praca kamery. Przez to produkcja przypomina bardziej amatorską krótkometrażówkę niż film wyreżyserowany przez uznanego reżysera. Pokusiłbym się nawet na porównanie pracy kamery do produkcji z repertuaru Asylum. Mimo tego to jeden z najlepszych epizodów w serii "Masters Of Horror" i odznaczający się niesamowitym klimatem.









Incident On And Off A Mountain Road
(Incydent na górskiej drodze)

Rok: 2005
Reżyseria: Don Coscarelli
Scenariusz: Don Coscarelli, Stephen Romano, Joe R. Lansdale

Ellen (Bree Turner) nie miała łatwego życia. Związała się z gościem o przerośniętym ego i manii survivalu. Jednym i drugim była katowana ponad miarę. Kobieta podróżując w nocy opuszczoną górską drogą przez nieuwagę uderza w samochód stojący w poprzek szosy. Po tym jak odzyskuje przytomność okazuje się, że w okolicy grasuje monstrualny morderca, który urządził sobie na nią polowanie. Jednak Ellen uciekając przez las przed napastnikiem zaczyna wykorzystywać umiejętności survivalu zdobyte przed laty. Okazują się one bardzo efektywne i pomagają jej w starciu z rosłym przeciwnikiem.

"Incydent na górskiej drodze" to taki standardowy horror, który nie ma szans zaskoczyć fana kina grozy. Całość przypomina jakiś spin-off serii "Wrong Turn", albo "Hills Have Eyes". Czyli zmutowany typ o szerokich barach i niezdrowo bladej cerze ściga niewinną niewiastę. Oczywiście monstrum nie jest ot takim sobie zwykłym mordercą, jest fanem wieszania ludzkich zwłok niczym strachów na wróble i wykuwania im oczu. Wielbiciele wcześniej wspominanych serii będą zadowoleni, reszta nie bardzo. Zdaję sobie sprawę z tego, że Coscarelli jeszcze nie miał w swojej karierze takiego generycznego horroru o zmutowanym mordercy, ale mógł to sobie odpuścić. Na duży plus wypada scenografia i sam wygląd głównego złego. Ten epizod prezentuje się bardzo profesjonalnie pod względem wykonania, nie ma tutaj taniej kamery, słabych ujęć (no może te retrospekcje nie wypadają najlepiej), czasami zdarza się jakiś chaos podczas pościgu. W gruncie rzeczy pod względem warsztatu to dobrze prezentujący się epizod. Nie do końca pasuje mi tutaj aktorka wcielająca się w główną rolę (Bree Turner), która do tej pory pojawiała się głównie w głupiutkich komedyjkach. Za to fani "Phantasm" na pewno docenią, że Coscarelli znalazł małą rólkę dla Angusa Scrimma. Epizod średni jeżeli chodzi o treść, ale dobry w kwestii warsztatu i wykonania.






2 komentarze:

  1. zapomniany już trochę format antologii kiedyś popularny w telewizji od strefy mroku po ray bradbury przedstawia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie bardziej przemawia taki format niż sklejki w stylu "The ABCs Of Death", gdzie epizod potrafi trafić nawet kilkanaście sekund. Chociaż przypominając sobie "Masters Of Horror" mam wrażenie, że Mick Garris odpowiadający za ten cykl nie przeprowadzał żadnej kontroli jakości i co było zrobione to szło. Po niektórych epizodach widać, że kompletnie się nie nadają, a mimo wszystko trafiły do serii.

      Usuń