wtorek, 29 listopada 2016

Sobotnie kino - odcinek 11

Wraz 11 odcinkiem "Sobotniego kina" wracam na Festiwal Filmowy Pięciu Smaków, którego X edycja niedawno odbywała się w kilku warszawskich kinach studyjnych. W ubiegłym roku nie udało mi się zobaczyć nawet jednego filmu, natomiast tym razem zdecydowałem się wybrać na dwie produkcje. Odnośnie jednej z nich, chyba najbardziej wyczekiwanej przez fanów azjatyckiego horroru możecie przeczytać poniżej. Wszak to prawdziwe starcie tytanów japońskich filmów o klątwach. Natomiast drugi tekst, który będzie dotyczył najnowszego filmu w reżyserii Johnniego To zostanie opublikowany pod koniec tygodnia.


Sadako vs Kayako

Rok: 2016
Gatunek: horror
Kraj: Japonia

Mimo tego, że chyba nie ma potrzeby nikomu wyjaśniać, kim są tytułowe postaci tego filmu, to jednak to zrobię, żeby uniknąć niedomówień. Sadako to główna zmora znana z serii "Ringu" (na pewno kojarzycie przeklętą kasetę VHS), która sprawiła, że azjatyckie horrory w końcówce lat 90-tych i na początku nowego milenium mocno wypłynęły na Zachód. Wówczas można było też zauważyć początek mody na tworzenie przez Amerykanów własnych wersji znanych azjatyckich hitów (czyli tzw. remaki). Kayako to również duch zemsty, który wykańczał śmiertelników w serii "Ju-On" oraz późniejszych kinowych "Ju-On: The Grudge". I o ile Sadako zabijała w pojedynkę, to Kayako towarzyszył jej syn, Toshio. Za reżyserię "Sadako vs Kayako" odpowiada Kôji Shiraishi, filmowiec odpowiedzialny za sporą ilość średniej jakości horrorów często odwołujących się do miejskich legend (chociażby "A Slit-Mouthed Woman"). Oczywiście wybierając się na "Sadako vs Kayako" nie liczyłem na wiekopomne dzieło, które będę stawiał zaraz obok "Tronu we Krwi", czy "Kikujiro". Spodziewałem się bardziej klimatycznej wersji "Freddy vs Jason", czyli produkcji stricte rozrywkowej z lekką nutą grozy, ale jednak historią przeznaczoną głównie dla fanów tytułowych postaci.


Głównymi bohaterkami "Sadako vs Kayako" nie są jednak postaci tytułowe. Historia skupia się na Yuri oraz Suzuce. Na pierwszą dziewczynę czyha Sadako, natomiast druga ściągnęła na siebie klątwę Kayako. Yuri i Suzuka się nie znają. Każda z nich próbuje na własną rękę pozbyć się fatum, które nad nimi ciąży. Ostatecznie postanawia im pomóc potężne medium w postaci dziwaka o imieniu Kyozo, któremu towarzyszy niewidoma dziewczynka potrafiąca wyczuwać zjawiska paranormalne. Plan jest prosty - trzeba zmusić Kayako i Sadako, żeby walczyły ze sobą o swoje przyszłe ofiary, w efekcie czego demony wzajemnie się powybijają.


Heh...pozostało mi tylko ciężko westchnąć po projekcji tego filmu. "Sadako vs Kayako" to niestety produkcja kompletnie pozbawiona klimatu. Jeżeli liczycie na to, że będą tutaj jakieś sceny wywołujące ten przyjemny dreszczyk grozy, to niestety muszę Was wyprowadzić z błędu. A przekłada się na to dosłownie wszystko, ale przede wszystkim gra aktorska. Ja rozumiem, że to miała być czysta rozrywka, ale aktorzy sprawiają wrażenie, jakby występowali w jakiejś młodzieżowej komedii, a nie w pełnokrwistym horrorze. I to niestety daje się wyczuć od samego początku, bo już pierwsze dialogi wręcz irytują. Tak niestety będzie do samego końca. 


Kolejnym problemem jest niekonsekwentny scenariusz. Za przykład niech posłuży pewna głupotka zawarta w filmie. Na początku produkcji podczas wykładu na uczelni profesor Morishige przekonuje studentów, że klątwa Sadako została zapomniana, ponieważ nikt już nie używa kaset wideo. Co jest oczywiście logiczne, bo format został wyparty przez dvd. Jednak w trakcie filmu, za każdym razem, kiedy ktoś miał obejrzeć przeklętą kasetę, to akurat zawsze trafiał na pomieszczenie ze sprawnym magnetowidem. Niby głupotka, ale jednak razi. Problemem są też spore zmiany, jakie zaszły głównie w stosunku do Sadako. Zmieniony został przeklęty film, ale również czas oczekiwania na śmierć został skrócony z siedmiu do zaledwie dwóch dni. I nie mamy już tej klimatycznej studni. Być może te zmiany zostały już wprowadzone "Sadako 3D" i "Sadako 3D 2". Niestety (albo na szczęście), nie widziałem żadnej z tych dwóch produkcji.


Natomiast na plus wypadają wszelkie elementy związane z Kayako i Toshio. Tutaj jest zdecydowanie lepiej. Nie zabrakło chociażby tych charakterystycznych dźwięków wydawanych przez demony. Samo domostwo też wygląda niemal dokładnie, jak w serii "Ju-On: The Grudge". Jednak "Sadako vs Kayako" sprawia dziwne wrażenie, jakby scenariusz był przygotowywany dla serii anime, a finalnie został przeznaczony na produkcję aktorską. No dobra, ale czy "Sadako vs Kayako" to dobra rozrywka? Pewnie, że tak, ale wyłącznie pod warunkiem, że sięgając po ten film nie liczy się na horror. Dobrze jest też nic nie wiedzieć o seriach, z których pochodzą tytułowe demony (dzięki temu można oszczędzić sobie rozczarowania). Jako, że jednak jestem fanem zarówno serii "Ringu", jak i "Ju-On" to odebrałem tę produkcję, jakby twórcy napluli mi w twarz i jeszcze się przy tym uśmiechali.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz