sobota, 29 października 2016

10 filmów na halloween (2016)

Podobnie jak w zeszłym roku zdecydowałem się przygotować listę 10 produkcji idealnych na halloween. Jednak zestawienie z 2015 roku było bardzo poważne, zawierało same horrory mające w założeniu wywołać strach w widzach. Na różnych portalach znajdziecie podobne listy, które w zdecydowanej większości zbudowane zostały z najnowszych produkcji, które nie do końca są godne polecenia. Zastanawiałem się, co by tu tym razem przygotować na RO? Pogrzebałem trochę w pamięci i przygotowałem listę produkcji, które nie tylko wywołają u Was dreszcze na plecach, ale również poprawią humor. I podobnie jak w zeszłorocznym zestawieniu żaden z filmów z poniższej listy nie był omawiany na RO.


Alien Trespass

Rok: 2009
Gatunek: horror/sci-fi/komedia
Kraj: USA/Kanada

"Alien Trespass" to bardzo charakterystyczna produkcja, która zachwycić powinna przede wszystkim wielbicieli horrorów/sci-fi z lat 50/60-tych. Wszystko jest tutaj zrobione zgodnie z panującymi w tamtych latach prawidłami. I tyczy się to zarówno scenografii, kostiumów, fabuły, jak i charakterystyki postaci. Nie mogło również zabraknąć finalnej puenty o ogromie kosmosu wypowiadanej przez jedną z bohaterek. A jak przedstawia się fabuła? Nieopodal małego amerykańskiego miasteczka rozbija się statek kosmiczny. Z jego pokładu ucieka groźny stwór zwany Ghota. Ta jednooka, oślizgła kreatura przypominająca znanych z serialu "The Simpsons" kosmitów (Kang i Kodos) z upodobaniem zaczyna polować na ludzi. Na szczęście w statku kosmicznym znajdował się również łowca, który przybiera postać doktora Teda Lewisa i wyrusza do miasta, żeby schwytać Ghota zanim ten zdąży się rozmnożyć i zacznie zagrażać życiu na Ziemi. Dziwne zdarzenia wywołują panikę wśród mieszkańców, a lokalni stróże prawa zostają postawieni w stan najwyższej gotowości. W filmie zastosowano masę analogowych efektów specjalnych, które oczywiście teraz mogą śmieszyć, ale gdyby "Alien Trespass" miało swoją premierę w latach 60-tych to mackowaty potwór z jednym okiem na pewno wzbudzałby niepokój wśród widzów. Produkcja wyreżyserowana przez R.W. Goodwina to dopracowana w najmniejszych szczegółach mieszanka horroru, sci-fi i komedii, która jest świetnym ukłonem w stronę tego typu filmów z lat 50/60-tych.



Cannibal! The Musical

Rok: 1993
Gatunek: komedia/musical
Kraj: USA

Co ten film robi w tym zestawieniu? Powiedzmy, że to swoista przeciwwaga dla wszelkich produkcji ze słowem "cannibal" w tytule. Za "Cannibal! The Musical" odpowiedzialny jest Trey Parker. Dokładnie ten sam Trey Parker, który niemal od 20 lat tworzy serial "South Park". "Cannibal! The Musical" to mieszanka komedii i musicalu, ale luźno odnosząca się do prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w górach Kolorado w 1874 roku. Głównym bohaterem jest Alfred Packer (autentyczna postać), który niezbyt chętnie, ale jednak robi za przewodnika kilku poszukiwaczy złota, których ma zaprowadzić do Breckenridge w Kolorado. Grupa wyrusza w pieszą wędrówkę mimo zbliżające się zimy i tak naprawdę nie znając terenu. Kanibalizm w produkcji Treya Parkera został potraktowany z humorem i jest jedynie prostym środkiem do przedstawienia w dowcipny sposób historii kilku barwnych postaci wędrujących do Kolorado, żeby tam z miejsca stać się bogaczami. Absurd goni się tutaj z groteską. Piosenki, bo to w końcu musical, są po prostu idiotyczne i zapewne dzięki temu momentalnie wpadają w ucho. Nie spodziewajcie się tutaj krwawych scen, lejącej się na wszystkie strony posoki, czy atmosfery grozy. To komedia, w której kanibalizm jest tylko pretekstem, głównym ogniwem "Cannibal! The Musical" jest absurdalny humor. Swoją drogą to pierwsza pełnometrażowa produkcja Trey'a Parkera, a wprawne ucho usłyszy tutaj w jednej ze scen głos Cartmana z "South Parku".



Evil Aliens
(Inwazja)

Rok: 2005
Gatunek: horror/sci-fi/komedia
Kraj: UK

Lubicie "Martwicę Mózgu"? Bawi Was krew sikająca po ścianach, rozczłonkowywanie ciał i flaki wypadające z rozpłatanych zwłok? W takim razie "Evil Aliens" to produkcja idealna dla Was! Główną bohaterką tego filmu jest Michelle Fox prowadząca w jakiejś lokalnej brytyjskiej telewizji program o zjawiskach paranormalnych. Jednak ten ma bardzo słabą oglądalność i Michelle wyrusza na kolejną wyprawę, z której materiał może uratować jej program. Zebrawszy ekipę filmową udaje się do małej mieściny w Walii, gdzie żyje kobieta, która podobno została uprowadzona i zgwałcona przez kosmitów. Na miejscu okazuje się, że faktycznie coś jest nie tak. Samo miasteczko wygląda na opustoszałem, wszędzie walają się gigantyczne głazy emitujące energię, a pastwiska usiane są porozrywanymi na strzępy krowami. Kiedy w końcu pojawiają się rządni krwi kosmici zaczyna się prawdziwa jatka. "Evil Aliens" to produkcja bardzo specyficzna. Początek jest dość ciężki do przebrnięcia, efekty specjalne pozostawiają sporo do życzenia, ale za to brytyjski czarny humor, sceny gore i pomysłowość autorów to zupełnie inna sprawa. Oczywiście te plusy i minusy od razu zawężają grupę odbiorców, ale przecież "Evil Aliens" to nie żaden blockbuster, który ma przyciągnąć milionową publiczność. I jeszcze taka ciekawostka, mam wrażenie, że przynajmniej część krajobrazów, które można zobaczyć w "Evil Aliens" pojawiła się również w remake'u "Kobiety w Czerni" (tak, tej z Danielem Radcliffem).



Incident At Loch Ness
(Incydent w Loch Ness)

Rok: 2004
Gatunek: przygodowy/komedia/horror
Kraj: UK

Werner Herzog to poważny filmowiec, który ma na swoim koncie prawdziwe perły zarówno wśród fabuły, jak i dokumentów. Tymczasem zdecydował się połączyć siły z producentem Zakiem Pennem i wspólnie wybrać się nad Loch Ness. W jakim celu? Oczywiście nagrania filmu dokumentalnego o Nessie. Jednak Zakowi marzy się dużo szerszy kontekst wyprawy. Jako producent decyduje się z ekipy filmowej uformować ekspedycję naukową, której zadaniem jest odnalezienie potwora z Loch Ness. Z każdym kolejnym dniem spędzonym w Szkocji relacje pomiędzy Zakiem i Wernerem coraz bardziej się pogarszają. Ten drugi wychodzi z założenia, że producent swoimi kolejnymi działaniami próbuje ośmieszyć dokument przygotowywany przez Herzoga. Kiedy powodzenie realizacji celów wyprawy wisi na włosku zaczynają dziać się rzeczy, których nikt nie był w stanie przewidzieć. Mimo tego, że "Incident At Loch Ness" to prawdziwa hybryda komedii, horroru i dokumentu, to warto podejść do niego jak do filmu dokumentalnego. Produkcja ma w sobie sporo śmiesznostek, ale twarze wszystkich postaci pojawiających się na ekranie są śmiertelnie poważne, jakby cały czas zapewniały widza, że ma do czynienia z prawdziwym dokumentem. I naprawdę nikt tutaj nie sprawia wrażenia żartownisia, cały proces produkcji wygląda bardzo profesjonalnie i naprawdę do niczego nie można się przyczepić. "Incident At Loch Ness" to nie tylko perła dla fanów Nessie, ale przede wszystkim dla entuzjastów twórczości Wernera Herzoga, warto zobaczyć tego filmowca w dość zaskakujących okolicznościach.



Killer Klowns From Outer Space
(Mordercze klowny z kosmosu)

Rok: 1988
Gatunek: horror/komedia/sci-fi
Kraj: USA

Nie będę ukrywał, że "Killer Klowns From Outer Space" to jeden z moich ulubionych horrorów. Groteska miesza się tutaj z grozą praktycznie na każdym kroku. Obściskująca się parka zauważa spadającą gwiazdę, po krótkich pertraktacjach jednak decydują się jej poszukać. Okazuje się, że w środku lasu trafiają na namiot cyrkowy. Nie wyczuwając żadnego zagrożenia postanawiają do niego wejść. W jego pokręconym wnętrzu trafiają na salę pełną kokonów z waty cukrowej, w których znajdują się martwi ludzie, a po chwili pojawia się koszmarnie wyglądający klaun, który zaczyna strzelać do nich popcornem. Grupka kosmicznych klaunów głodnych mordowania wyrusza do małego miasteczka, żeby uzupełnić swoją "spiżarnię" o kolejne ludzkie ciała. Ten film to absolutny klasyk mieszanki horroru i komedii. Mamy tutaj niezwykle przerażające wizerunki klaunów (do tej pory nikt tego nie przebił), bardzo ciekawe i zróżnicowane sceny mordowania, masę humoru i klisze z innych produkcji, z których twórcy "Killer Klowns From Outer Space" nie boją się korzystać. Czy już wspominałem o fantastycznych kostiumach tytułowych klaunów? Poza tym dostajemy dość niepokojącą, ale jednak minimalistyczną ścieżkę dźwiękową, już pomijając główny kawałek, który pochodzi z repertuaru The Dickies. Jeżeli do tej pory uważaliście, że w klaunach i cyrku jest coś upiornego, to ta produkcja rozwieje Wasze wątpliwości.



Repo! The Genetic Opera

Rok: 2008
Gatunek: horror/musical/sci-fi
Kraj: USA

"Repo! The Genetic Opera" to wariacja na temat powieści "The Repossession Mambo", za którą odpowiada Eric Garcia. W niezbyt dalekiej przyszłości, która mocno przypomina cyber punk, ludzie uzależnieni są od przeszczepów organów. Za wszystkim stoi korporacja GeneCo prowadzona przez Rottiego Largo. Człowieka, który nie tylko założył GeneCo, ale również spopularyzował dokonywanie przeszczepów. W tym świecie nie leczy się chorych organów, po prostu zastępuje się je syntetycznymi odpowiednikami. Oczywiście Rotti Largo nie jest "dobrym wujkiem", produkty jego firmy kosztują fortunę. Tak naprawdę nikogo nie stać na korzystanie z usług GeneCo, dlatego firma podpisuje kontrakty kredytowe ze swoimi klientami. Jeżeli nie spłacasz rat, to spodziewaj się wizyty Odzyskiwacza (Repomena). Cyngla na usługach GeneCo, którego zadaniem jest odzyskanie niespłaconych organów. Tymczasem okazuje się, że Largo Rotti jest nieuleczalnie chory, każde z jego dzieci zrobi wszystko, żeby to jemu zostało zapisane GeneCo. Jednak Largo ma zupełnie inne plany i chce wciągnąć do firmy córkę swojej dawnej miłości. "Repo! The Genetic Opera" to 100% musical, bohaterowie tutaj ze sobą nie rozmawiają, ale ze sobą śpiewają. Naprawdę rzadko można tutaj usłyszeć normalne dialogi. Dość łatwo jest się do tego przyzwyczaić, tym bardziej, że sprzyja temu pokręcony klimat filmu, który jest bardzo ciężki i mroczny. Bohaterowie są barwni (dzieci Rottiego wyglądają jakby uciekły z Azylu Arkham), miasto pełne świecących neonów i gigantycznych reklam zdominowane przez korporację GeneCo wygląda niczym z sennego koszmaru, tak też wyglądają postaci je zamieszkujące. Nie brakuje też makabry, którą wprowadza głównie Odzyskiwacz, ale swoje krwawe pięć groszy dorzucają również dzieci Rottiego, które zachowują się jak psychopaci.



Save The Green Planet!

Rok: 2003
Gatunek: dramat/horror/komedia/sci-fi
Kraj: Korea Południowa

Jeżeli myślicie, że japońskie produkcje są porąbane, to ten film z Korei Południowej wyprowadzi Was z błędu. Głównym bohaterem "Save The Green Planet!" jest młody chłopak mający obsesję na punkcie kosmitów. Po obejrzeniu masy filmów sci-fi i przeczytaniu wielu książek o życiu pozaziemskim młodzieniec zaczął wierzyć, że Ziemi grozi inwazja obcych. W związku z tym porywa prezesa wielkiego koncernu chemicznego, którego podejrzewa o konszachty z kosmitami z Andromedy. Zgodnie z przypuszczeniami chłopaka za siedem dni na Ziemię ma przylecieć książę Andromedy i wówczas zacznie się prawdziwe piekło. Prezes firmy zostaje uprowadzony do umiejscowionego na odludziu domku, gdzie zostaje poddany serii torur, mających skłonić go do wyznania planów kosmicznej inwazji. "Save The Green Planet!" to prawdziwa perła, która nigdy nie zyskała odpowiedniego rozgłosu. Mamy tutaj zarówno horror, sporo elementów sci-fi, ale również dramat i komedię. Cały film opiera się na ciągłym zaskakiwaniu widza, więc wierzcie mi, że podczas jego projekcji nie raz akcja zmieni swój bieg o 180 stopni. Dość często w "Save The Green Planet!" przewija się utwór "Somwehere Over The Rainbow" (znany z musicalu "The Wizard Of Oz"), który wręcz idealnie kontrastuje ze scenami prezentowanymi na ekranie. Jednak nie spodziewajcie się tutaj scen gore, to horror, którego celem jest zaskoczenie widza, a nie wywołanie u niego mdłości.



Slither
(Robale)

Rok: 2006
Gatunek: horror/sci-fi/komedia
Kraj: USA/Kanada

Od momentu, w którym na ekrany kin wszedł marvelowski hit "Strażnicy Galaktyki" wszyscy kojarzą nazwisko James Gunn. Ale nie był to pierwszy film Gunna, od czego więc zaczynał? Otóż jego debiutem reżyserskim był właśnie "Slither". Ta mocno zapadająca w pamięć produkcja to świetne połączenie horroru, sci-fi i komedii. Oglądając "Robale" na pewno szybko zauważycie klisze, z których Gunn korzystał tworząc scenariusz do tego filmu. Są to zarówno klisze horrorów, jak i filmów sci-fi. Nie brakuje tutaj również elementów, które przypomną Wam o wytwórni Troma. Tajemnicze robaki wraz z odłamkiem komety trafiają na Ziemię i szybko zaczynają siać terror w małym amerykańskim miasteczku. Tylko niewielka grupka dowodzona przez szeryfa może stawić czoła kosmicznemu najeźdźcy. Brzmi jak generyczny horror/sci-fi z lat 90-tych, prawda? I tak też miało być. Poza sporą dawką czarnego humoru znajdziecie tutaj również świetnie wykonane analogowe efekty specjalne. Jeżeli jesteście fanami makabry serwowanej przez Briana Yuznę, to oglądając "Robaki" na pewno poczujecie się jak w domu. To też lekka przestroga dla ludzi brzydzących się oślizgłymi robakami,  czy dziwacznymi hybrydami ludzkimi. Jeżeli na myśl o "The Thing", czy "Society" aż Was skręca, to na pewno "Robale" będą dobrym wyborem na nadchodzące halloween.



The Lost Skeleton Of Cadavra

Rok: 2001
Gatunek: komedia/horror/sci-fi
Kraj: USA

Czego bym nie napisał o "The Lost Skeleton Of Cadavra" to i tak będzie za mało. To produkcja absolutnie niesamowita pod każdym względem. Prawdziwą sztuką jest stworzyć zły film, który taki właśnie miał być. Doktor Paul Armstrong wraz ze swoją uroczą żoną wyjeżdża do domku w lesie, gdzie ma rozpocząć poszukiwania meteorytu. Jednak nie jest to zwykła skała, która dostała się w atmosferę ziemską. To rzadki i niezwykle potężny pierwiastek zwany "atmospherium". Jednak w tym samym lesie przymusowo lądował statek kosmitów z planety Marva, z którego ucieka przerażający mutant. Obcy nie tylko muszą schwytać uciekiniera, ale również zdobyć "atmospehrium", żeby móc wrócić na swoją planetę. Potężnym pierwiastkiem interesuje się również doktor Roger Fleming, którego marzeniem jest panowanie nad światem. W tym celu udaje się do jaskini, w której znajduje się zaginiony szkielet Cadavry, ten jednak nabierze pełnię mocy dopiero po otrzymaniu "atmospherium". Nie trudno się domyślić, że prędzej czy później pomiędzy tymi trzema grupami dojdzie do konfrontacji. Larry Blamire odpowiedzialny w tym przypadku za scenariusz, reżyserię i jedną z głównych ról jest autorem dzieła niezwykłego. Absurd jaki wylewa się z "The Lost Skeleton Of Cadavra" to absolutna magia. Sama warstwa wizualna została utrzymana w klimacie horrorów/sci-fi z lat 60-tych. Zamierzenie sztuczne dialogi, świetnie wplecione w fabułę błędy scenariusza, czy sztywna gra aktorska - wszystko to składa się na niesamowity spektakl absurdu. "The Lost Skeleton Of Cadavra" to prawdziwy majstersztyk zamierzenie złego kina.



Tsui Hark's Vampire Hunters
(Polowanie na wampiry)

Rok: 2003
Gatunek: akcja/horror
Kraj: Hong Kong/Japonia/Holandia

Tsui Hark to prawdziwa ikona kina wuxia. Wuxia to między innymi te filmy akcji, w których bohaterowie walczą cienkimi niczym papier mieczami, skaczą po drzewach i oczywiście perfekcyjnie znają kung-fu. Spora część tych produkcji ociera się o klimaty fantasy. I podobnie jest z "Polowaniem na wampiry". W XIX wiecznych Chinach grupka śmiałków pod przywództwem swojego mistrza wyrusza zapolować na wampiry, które zostały wybudzone przez nieostrożnego mnicha. Jednak nie są to rządne krwi demony, które znane są współczesnym fanom horrorów. Chiński wampir nie gryzie swoich ofiar, ale wysysa z nich krew na odległość. Jest też niezwykle przebiegły, szybki, silny i posiada nadludzie zdolności. Oddział prowadzony przez mistrza zostaje zdziesiątkowany, a czwórka śmiałków pozostała przy życiu postanawia wytropić króla wampirów i położyć kres jego terrorowi. W poszukiwaniu swojego wroga wojownicy trafiają do domu rodziny Jiang, która zgodnie z tradycją w katakumbach trzyma zmumifikowane zwłoki swoich zmarłych. "Polowanie na wampiry" to połączenie filmu kung-fu z horrorem, a do tego wszystkiego dodany został jeszcze typowy dla azjatyckich produkcji humor. Warto sięgnąć po ten film chociażby z uwagi na dość nietypowe połączenie kung-fu z horrorem, ale też ze względu na mroczny klimat. Inną produkcją próbującą tej sztuki jest "The Legend Of The 7 Golden Vampires".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz